Sąd Okręgowy w Suwałkach uchylił w czwartek uniewinnienie pięciu osób obwinionych o zakłócenie otwarcia w tym mieście wystawy o gen. Andersie. Ocenił, że sąd I instancji naruszył w tej sprawie zasady oceny dowodów; sprawę przekazał mu do ponownego rozpoznania.

Proces związany jest z incydentem, do którego doszło 4 marca 2016 roku, czyli ostatniego dnia kampanii wyborczej w wyborach uzupełniających do Senatu w okręgu obejmującym część województwa podlaskiego.

Kandydatka PiS Anna Maria Anders, która ostatecznie mandat zdobyła, uczestniczyła wtedy w Archiwum Państwowym w Suwałkach w otwarciu wystawy "Armia Skazańców" poświęconej jej ojcu - gen. Władysławowi Andersowi. Wraz z nią byli tam m.in. szef MSWiA Mariusz Błaszczak i wiceminister tego resortu Jarosław Zieliński.

Otwarcie zostało zakłócone przez grupę osób, które protestowały przeciwko prowadzeniu kampanii wyborczej w takim miejscu. Były to osoby starsze, część z nich miała znaczki Komitetu Obrony Demokracji (KOD). Doszło do utarczek słownych.

Po kilku miesiącach pięciu osobom policja postawiła zarzuty z kodeksu wykroczeń dotyczące naruszenia porządku w miejscu publicznym; chciała dla obwinionych kar ograniczenia wolności, poprzez obowiązek 20-40 godz. prac społecznych.

Przed Sądem Rejonowym w Suwałkach w styczniu zapadły jednak wyroki uniewinniające, które Komenda Miejska Policji w tym mieście zaskarżyła. W czwartek sąd odwoławczy apelację policji uwzględnił, wyrok uchylił i sprawę przekazał I instancji do ponownego rozpoznania.

Ocenił bowiem, że sąd rejonowy naruszył zasady oceny zgromadzonych dowodów. "Dowody zgromadzone w sprawie zostały przez sąd I instancji ocenione w sposób dowolny, co doprowadziło do szeregu błędów w ustaleniach faktycznych poczynionych w sprawie i dlatego konieczne jest jej ponowne rozpoznanie oraz ponowna ocena dowodów, zgodnie z dyrektywami (...) Kodeksu postępowania karnego" - mówił, uzasadniając wyrok, sędzia Jacek Sowul.

Zaznaczył, że sąd I instancji ma też zdecydować, czy należy uzupełnić dowody, np. czy konieczne jest przesłuchanie dodatkowych świadków (w czwartek wnioskowała o to policja, sąd okręgowy ten wniosek w postępowaniu odwoławczym oddalił - PAP).

Sędzia Sowul mówił, że pierwsze błędne założenie, które przyjął sąd I instancji, to "poniekąd usprawiedliwienie zachowania obwinionych z tego powodu, iż wystawa w Archiwum Państwowym miała być elementem kampanii wyborczej".

Argumentował, że - niezależnie od oceny, czy wystawa była częścią kampanii wyborczej czy, nie - to żaden przepis Kodeksu wykroczeń nie przewiduje takiego kontratypu, czyli okoliczności wyłączającej odpowiedzialność za wykroczenie. "Zakłócenia porządku publicznego można również dopuścić się w trakcie trwania kampanii wyborczej" - podkreślił sędzia Sowul.

Odnosząc się do uzasadnienia sądu I instancji, który podnosił znaczenie wolności wypowiedzi, sędzia zwrócił uwagę, że "wolność nie jest przecież nieograniczona, gdyby tak było, przerodziłaby się w anarchię".

Mówił, że wolność wypowiedzi jest ograniczona "wolnością innych osób". W jego ocenie, wolność wypowiedzi organizatorów wystawy i osób, które przemawiały na jej otwarciu, mogła zostać naruszona zachowaniem obwinionych - a sąd I instancji tego aspektu wydarzenia nie brał pod uwagę. "Winno być to naprawione przy ponownym rozpoznaniu sprawy" - dodał sędzia Sowul.

Jeden z obrońców obwinionych, mec. Jakub Wende, powiedział po publikacji wyroku dziennikarzom, że do ustnego uzasadnienia nie chce się odnosić i zaczeka na uzasadnienie pisemne, które w tej sytuacji sąd musi sporządzić z urzędu.

"Trzeba jasno sobie powiedzieć, że wróciliśmy do dogrywki, mówiąc po sportowemu - będzie toczyć się dogrywka" - powiedział, reprezentujący policję przed sądem, podinsp. Jarosław Golubek z Komendy Miejskiej Policji w Suwałkach pytany, czy spodziewał się takiego wyroku.

"Kwestia wolności, praw, obowiązków jest kwestią bardzo skomplikowaną i wymaga szczegółowej analizy" - dodał. Mówił, że sąd okręgowy zwrócił uwagę, iż prawo wykroczeń ma swoje reguły, które nie mają "pewnych wyłączeń". "Np. co do tego, że nawet gdyby była naruszona cisza wyborcza nie oznacza to, że można dokonywać tego typu awantur" - mówił Golubek.

Wyrok zaskoczył grupę działaczy KOD, którzy przysłuchiwali się rozprawie w charakterze publiczności. "Wstyd, wstyd" - było słychać ze strony osób opuszczających salę sądową. Kilkanaście minut wcześniej, gdy sąd ogłosił przerwę przed publikacją wyroku, lider KOD Mateusz Kijowski mówił dziennikarzom, że jest przekonany, iż "apelacja nie ma żadnego sensu".

Dodał, że KOD do końca będzie wspierał obwinionych. "Uważamy, że to niezwykle ważna sprawa, chcemy pokazać że obywatele są zainteresowani rozstrzygnięciami w takich sprawach, że pilnujemy praworządności" - mówił Kijowski.

Wieczorem KOD planuje w Suwałkach marsz "w obronie niezawisłości sądów i silnych samorządów".