Wydaje się, że na tym froncie jest cisza - mówił we wtorek w TVP Info minister spraw zagranicznych Witold Waszczykowski, pytany o ewentualne poparcie państw UE dla zastosowania przez Komisję Europejską procedury ochrony praworządności wobec Polski.

"Rzeczywiście tak się wydaje, że na tym froncie jest cisza. Chyba dociera do wielu urzędników europejskich, że w Polsce nie dzieje się żaden problem, żadna krzywda i nie ma naruszenia praworządności, natomiast cały problem został wywołany jako dyskusja polityczna" - dodał minister.

Jak podkreślił, obecnie polski parlament pracuje nad "aktualizacją prawa dotyczącego m.in. Trybunału Konstytucyjnego".

"Nowelizujemy również wiele innych elementów prawa polskiego, unowocześniamy je i nie wydaje mi się, żeby w tej chwili była potrzeba, aby ingerować, naciskać, tworzyć jakiś mit, iż Polska sieje zagrożenie" - powiedział.

KE - wydając zalecenia 27 lipca i dając polskiemu rządowi trzy miesiące na ich wdrożenie - uznała, że w Polsce istnieje "systemowe zagrożenie dla państwa prawa". Decyzja KE oznaczała przejście do drugiego etapu procedury ochrony praworządności wszczętej wobec Polski.

Rząd pod koniec października wystosował odpowiedź do KE, w której podkreślił, że "nie dostrzega prawnych możliwości realizacji zaleceń KE", ponieważ wykonanie ich oznaczałoby naruszenie przez organy państwa obowiązującej konstytucji i ustawodawstwa.

Niezastosowanie się do zaleceń może skłonić KE do przejścia do kolejnego etapu procedury i wystąpienia z wnioskiem do Rady UE (przedstawicieli rządów państw członkowskich) o stwierdzenie poważnego zagrożenia dla rządów prawa w Polsce. Aby stwierdzono istnienie takiego zagrożenia, wniosek KE musiałby zostać poparty przez 4/5 głosów w Radzie UE.

Waszczykowski ocenił, że UE zmaga się obecnie z innymi problemami, w tym m.in. kwestią "niskiego tempa rozwoju" oraz z pewnymi dylematami dotyczącymi dalszej integracji. Według Waszczykowskiego UE boryka się także z zagrożeniami zewnętrznymi, w tym na wschodzie i południu Europy.

"Dzisiaj z tej części Europy płynie stabilność i chęć rozszerzenia UE, a nie z zachodniej części Europy" - dodał minister, nawiązując do zainicjowanego przez polskie MSZ wtorkowego spotkania w Warszawie ministrów spraw zagranicznych Grupy Wyszehradzkiej, przedstawicieli 11 krajów Europy Południowo-Wschodniej oraz szefowej unijnej dyplomacji.

W trakcie wtorkowego spotkania szefowie MSZ państw Grupy Wyszehradzkiej przyjęli wspólną deklarację ws. rozszerzenia UE, a tematami rozmów były przede wszystkim bezpieczeństwo, rozszerzenie UE oraz problemy pojednania i współpracy regionalnej na Bałkanach.

Jak podkreślił Waszczykowski wiele państw z Europy Środkowo-Wschodniej oraz Południowej chciałoby żyć w "jednolitej Europie, w Europie jednych standardów, jednakowo rozwiniętej".

"Dzisiaj znaczna część naszego obszaru to są peryferia Europy Zachodniej, ewentualnie tranzyt ze Wschodu na Zachód" - mówił Waszczykowski.

"Myśmy od dawna przeciwstawiali się takiej koncepcji rozwoju, uważaliśmy, że Europa Środkowo-Wschodnia z czasem, prędzej czy później, ale raczej prędzej, dorównać ma poziomem życia i rozwoju Europie Zachodniej" - powiedział szef MSZ.

Według Waszczykowskiego projekt "zjednoczonej, demokratycznej Europy" nie jest obecnie skończony, ponieważ nie należą do niego jeszcze niektóre z państw Europy Wschodniej i Bałkanów.

"Myśmy zawsze stali na straży tzw. otwartych drzwi do instytucji europejskich i do NATO i w dalszym ciągu konsekwentnie o tym mówimy" - zaznaczył. (PAP)