Zarzuty zanieczyszczenia środowiska postawiła w poniedziałek dyrektorowi zakładu recyklingu akumulatorów ZAP Sznajder Batterien w Korszach (warmińsko-mazurskie) Prokuratura Okręgowa w Olsztynie. Grozi mu kara do 5 lat więzienia - podała PAP prokuratura.

Grupa mieszkańców Korsz od ponad 3 lat protestuje przeciw zakładowi recyklingu akumulatorów w Korszach, twierdząc, że emituje on niebezpieczne związki ołowiu.

Od kilku miesięcy śledztwo w sprawie podejrzenia nieprawidłowości w działaniu zakładu utylizacji akumulatorów prowadzi Prokuratura Okręgowa w Olsztynie. Sprawdza ona, czy zakład nie naraził pracowników i mieszkańców miasta na niebezpieczeństwo spowodowane wysokim poziomem ołowiu lub innych związków chemicznych.

Jak poinformował PAP rzecznik prokuratury Krzysztof Stodolny, prokurator postawiał w poniedziałek zarzuty dyrektorowi do spraw recyklingu w zakładzie w Korszach Sławomirowi W. Mężczyzna jest podejrzany o to, że od 1 lipca 2012 r. do 10 grudnia 2015 r. jako dyrektor odpowiedzialny za bieżące funkcjonowanie firmy dopuścił do zanieczyszczenia powietrza, powierzchni ziemi i wody w rejonie zakładu - w odległości co najmniej do 200 metrów od huty.

Według prokuratury, środowisko zanieczyściły substancje emitowane przez zakład w szczególności związki ołowiu, w takiej ilości i postaci, że mogło to zagrozić zdrowiu osób zamieszkujących bezpośrednio przy zakładzie. Jak podają śledczy, zanieczyszczenie mogło także zagrozić wodom, które połączone są z rowem melioracyjnym. To według prokuratury mogło spowodować zniszczenie w świecie zwierząt w znacznych rozmiarach. Jak podał prokurator Stodolny, Sławomir W. nie przyznał się do winy i odmówił składania wyjaśnień.

Jak podkreślił Krzysztof Stodolny, prokuratura planuje zakończyć śledztwo w tej sprawie do końca tego roku.

Oprócz śledztwa prowadzonego przez prokuraturę, grupa mieszkańców Korsz na drodze cywilnej chce ustalenia odpowiedzialności za emisje ołowiu do środowiska.

Sąd okręgowy w Olsztynie od czerwca rozpatruje pozew 17 mieszkańców Korsz przeciw właścicielowi ZAP Sznajder Batterien. Domagają się oni od sądu ustalenia, że firma jest odpowiedzialna za rozstrój zdrowia członków grupy, polegający na zwiększonym stężeniu ołowiu we krwi. Ich zdaniem doszło do tego w wyniku przekroczenia od stycznia do września 2014 r. norm emisji ołowiu do środowiska.

Gdyby sąd uznał ten pozew za zasadny, członkowie grupy mieliby otwartą drogę do roszczeń finansowych. Pozwany chce oddalenia pozwu twierdząc, że nie ma żadnego związku pomiędzy działalnością zakładu a ewentualnym pogorszeniem stanu zdrowia tych osób.

Mieszkańcy Korsz, którzy powołali Komitet na Rzecz Ochrony Środowiska i Zdrowia Mieszkańców Miasta Korsze, domagają się zamknięcia zakładu. Podważają legalność jego funkcjonowania i zarzucają bezczynność instytucjom odpowiedzialnym za nadzór nad nim.

Protesty w Korszach nasiliły się pod koniec 2013 r. W związku z licznymi skargami lokalny samorząd postanowił wówczas sfinansować mieszkańcom badania krwi na zawartość ołowiu. Władze miasta informowały potem, że badania wykazały przekroczone normy zawartości ciężkiego metalu u 36 mieszkańców, w tym 18 dzieci.

W 2014 r. kętrzyński Sanepid wstrzymał produkcję w zakładzie w związku z przekroczeniem norm na obecność ołowiu we krwi u kilku pracowników. Decyzję uchylił po dwóch miesiącach wojewódzki Sanepid, gdy zakład przedstawił dowody, że na stanowiskach produkcyjnych nie ma już takich przekroczeń.

Przedstawiciele ZAP Sznajder Batterien S.A. od początku protestów zapewniają, że zakład w Korszach ma "wszelkie certyfikaty świadczące o spełnieniu najsurowszych norm środowiskowych" i był wielokrotnie kontrolowany przez Sanepid i Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska.