Beata Szydło oddaje większość realnej władzy w ręce Mateusza Morawieckiego. Teraz nie podejmie żadnej ważnej decyzji bez konsultacji z zastępcą.
Dymisja Pawła Szałamachy, powierzenie jego zadań wicepremierowi Mateuszowi Morawieckiemu oraz powołanie Komitetu Ekonomicznego Rady Ministrów, też pod przewodnictwem Morawieckiego – to główne elementy rekonstrukcji rządu.
Zmiany czekają też państwowe spółki. – Zgodnie z zapowiedziami do końca roku zlikwidujemy Ministerstwo Skarbu Państwa. We wtorek z ministrem Henrykiem Kowalczykiem przedstawimy propozycje zarządzania spółkami państwowymi. Opowiemy o nowym sposobie nadzoru właścicielskiego, ale także zarządzania – zapowiedziała premier Szydło.
Pytany o powody swojej dymisji Paweł Szałamacha stwierdził, że zadecydowały o tym „ostatnie wydarzenia na scenie politycznej”. Wcześniej spekulowano o co najmniej kilku możliwych dymisjach. Spodziewano się np. podziału Ministerstwa Infrastruktury i Budownictwa – część infrastrukturalna miała być wchłonięta przez resort rozwoju, a osobny resort budownictwa zająłby się wdrażaniem programu „Mieszkanie Plus”. Z tych planów zrezygnowano. – To już za bardzo wzmacniałoby wicepremiera Morawieckiego. Mógłby też nie udźwignąć tylu obowiązków – mówi osoba zbliżona do pani premier.
Formalnie nie ma mowy o połączeniu resortów finansów i rozwoju w superministerstwo. – Obydwa resorty zostają, tylko że zarządzać nimi będzie Mateusz Morawiecki – doprecyzowała premier.
Tak duże wzmocnienie roli Mateusza Morawieckiego może oznaczać, że prezes Prawa i Sprawiedliwości Jarosław Kaczyński stawia wszystko na wizję rozwoju nakreśloną przez wicepremiera w jego „Strategii na rzecz Odpowiedzialnego Rozwoju” (SOR), deprecjonując przy tym jeszcze bardziej rolę szefowej rządu. Tak przynajmniej widzi ten ruch opozycja. – Pani premier nie będzie mogła podjąć żadnej decyzji bez konsultacji z wicepremierem Morawieckim. To bardzo osłabia jej pozycję. Nie wróżę takiemu tandemowi nic dobrego – stwierdził Władysław Kosiniak-Kamysz z PSL.
Oddanie władzy nad kluczowymi resortami zaufanemu człowiekowi prezesa PiS ma zagwarantować przyspieszenie realizacji SOR. – Wszystko wpisuje się w koncepcję wzmacniania indywidualnej odpowiedzialności stosowanej przez PiS nie tylko na poziomie rządu – komentuje Jarosław Flis, politolog z Uniwersytetu Jagiellońskiego.
Aby plan rozwojowy dla gospodarki się powiódł, konieczny jest ktoś, kto zapewni finansowanie projektu. PiS uznał, że najlepiej, jeśli będzie to ta sama osoba, która odpowiada za SOR. Od dawna kierownictwo resortu rozwoju miało pretensje do resortu finansów za zbyt wolno rosnącą stronę przychodów budżetowych. Paweł Szałamacha traktowany był przez pozostałych ministrów raczej jako hamulcowy zmian niż ich gwarant. Uszczelnianie systemu VAT co prawda przynosiło efekty, ale pojawiały się one zbyt wolno. Podatek bankowy w pierwszych czterech miesiącach obowiązywania przyniósł 1,1 mld wpływów, co nawet zdaniem ministra Szałamachy było wynikiem niezadowalającym (wpływy w 2016 r. miały wynieść 5 mld zł). Niewypałem okazał się podatek handlowy, który miał przynieść 5–6 mld zł (potem oczekiwania zredukowano do 1,5 mld). Jest zero: nową daninę zakwestionowała Komisja Europejska i nie wiadomo, kiedy zacznie działać jej zmodyfikowana forma.
Jednak, zdaniem naszych rozmówców, brak ruchu ze strony Beaty Szydło w celu zrównoważenia coraz silniejszej pozycji Mateusza Morawieckiego w rządzie jest zaskakujący. Przed konferencją spekulowano, że to Henryk Kowalczyk, związany z premier Szydło, albo dostanie fotel ministra finansów, albo zostanie wprzęgnięty do resortu rozwoju w randze wiceministra odpowiedzialnego za finanse. Kowalczyk już w kampanii wyborczej był jedną z osób forsujących zdobycie dla budżetu dodatkowych środków dzięki większej efektywności aparatu skarbowego i zmianom w prawie. Jego nominacja wydawała się naturalnym ruchem także dlatego, że to on pracuje nad jednolitą daniną (zastępującą PIT oraz składki na NFZ i ZUS). – Pojawiły się wątpliwości, że Kowalczyk nie udźwignie aż trzech funkcji: wiceministra finansów, szefa Stałego Komitetu organizującego prace rządu oraz pełniącego obowiązki ministra skarbu – twierdzi nasz rozmówca z PiS. Sam Kowalczyk odmówił nam komentarza.
Równolegle z wczorajszą dymisją ministra finansów rząd przyjął projekt budżetu na 2017 r., przygotowany jeszcze przez Pawła Szałamachę. – Zostanie skierowany do parlamentu, mamy czas do piątku – poinformowała premier. Zapewniając, że w projekcie zagwarantowane zostały środki na najważniejsze obietnice PiS, czyli program „Rodzina 500 plus”, minimalną emeryturę w wysokości 1 tys. zł oraz darmowe lekarstwa dla seniorów powyżej 75. roku życia. Jak mówił odchodzący ze stanowiska minister finansów, nacisk położony zostanie na wydatki prorozwojowe. – Przewidzieliśmy o 2 mld zł więcej na infrastrukturę drogową i kolejową i o 1,4 mld zł więcej na obronność – mówił Szałamacha. W projekcie założono utrzymanie 23-proc. stawki VAT.
Beata Szydło poinformowała też, że w przyszłym tygodniu rząd przyjmie stanowisko w sprawie umowy o wolnym handlu między Unią Europejską a Kanadą (CETA). Sprawa wywołuje podobne kontrowersje, co negocjowane ze Stanami Zjednoczonymi analogiczne porozumienie TTIP. Choć rozmowami w sprawie obu umów zajmuje się Wspólnota, wszystkie państwa muszą zgodzić się na ich przyjęcie.
Współpraca Grzegorz Osiecki
Zielone światło dla Mieszkania plus
Obok „Strategii na rzecz Odpowiedzialnego Rozwoju” priorytetem rządu na kolejne lata będzie Narodowy Program Mieszkaniowy, znany jako Mieszkanie plus. Jak zapowiedziała premier Szydło, będą trwały prace nad projektami ustaw wdrażających program. Jest on skierowany do ludzi o średnich dochodach – za bogatych na mieszkania komunalne, a za biednych, by kupić lokum po cenach rynkowych.
– Wreszcie każda polska rodzina będzie miała szansę, by stać się właścicielem takiego mieszkania – stwierdziła Beata Szydło.
Program zakłada budowanie mieszkań na gruntach państwowych, dzięki czemu miałyby być sporo tańsze niż te oferowane przez deweloperów. Średni czynsz (bez uwzględnienia kosztów eksploatacji oraz mediów) w mieszkaniu na wynajem ma wynieść 10–20 zł za metr kwadratowy. W opcji najmu z docelowym wykupem mieszkania – ok. 12–24 zł.
Harmonogram zakłada, że pierwsze inwestycje w ramach programu rozpoczną się w 2018 r., a w 2019 r. pierwsi uczestnicy programu otrzymają klucze do mieszkań. Jak podawało RMF FM, jedne z pierwszych rządowych lokali powstaną prawdopodobnie na Odolanach na warszawskiej Woli, na gruntach należących do PKP.
Dziś na 1 tys. mieszkańców przypadają średnio 363 mieszkania. Zgodnie z planem rządu do 2030 r. ma to być 435 mieszkań, czyli liczba zbliżona do średniej unijnej.
Spekuluje się, że „Mieszkanie plus” uchroniło ministra infrastruktury i budownictwa Andrzeja Adamczyka przed dymisją. To on jest twarzą tego rządowego programu, podobnie jak minister Elżbieta Rafalska w przypadku „Rodziny 500 plus”.
Zdaniem ekspertów to, że pierwsze efekty „Mieszkania plus” poznamy dopiero za kilka lat, wcale nie musi zaszkodzić rządowi. – Kiedyś wielkie programy mieszkaniowe, jak szwedzki program miliona mieszkań, były na porządku dziennym. Dziś tak nie jest. Ale temat jest wdzięczny, bo efekty są co prawda bardzo odsunięte w czasie, ale o programie i jego spodziewanych efektach ciągle można mówić – komentuje prof. Rafał Chwedoruk z Uniwersytetu Warszawskiego.