Poniedziałkowa debata znów udowodniła, że tylko jeden kandydat jest przygotowany do prezydentury - ocenia "Washington Post" . Według "New York Timesa" określenie debata traci swoje znaczenie, gdy jeden kandydat jest poważny, a drugi to bezmyślny awanturnik.

"Debata opowiada historię tegorocznego wyścigu o prezydenturę. Republikański proces prawyborów poniósł porażkę, gdyż wyprodukował kandydata, który cynicznie lub nieświadomie sprzedaje krzywy obraz rzeczywistości, dyskwalifikując się praktycznie każdym przesadzonym zdaniem. Demokraci z kolei nominowali wadliwego, lecz znającego się na rzeczy, pewnego siebie i zrównoważonego polityka" - czytamy w artykule redakcyjnym "WP".

Zdaniem dziennika podczas pierwszej debaty kandydatów przed listopadowymi wyborami prezydenckimi w USA można było odnieść wrażenie, że Republikanin Donald Trump nie był w stanie wyjść ponad swe slogany, które jak zwykle opierały się na ponurym wizerunku Stanów Zjednoczonych.

Gazeta dodaje, że chociaż propozycje gospodarcze Demokratki Hillary Clinton trudno nazwać wizjonerskimi, to przynajmniej była ona w stanie wykazać, że jej plany nie wywołają wojny handlowej czy recesji, do czego według wielu ekspertów doprowadzi Trump.

Przebieg debaty nie powinien dziwić tych, którzy uważnie śledzą wyścig o fotel prezydenta USA. Dziennik przytacza słowa Trumpa, który stwierdził: "Nie zastanawiałem się zbytnio nad NATO". Według "WP" pod koniec wieczoru Republikanin dał do zrozumienia, że można by odnieść to do jakiejkolwiek kwestii politycznej i "być równie dokładnym".

"Brzydka kampania, skondensowana w jednej debacie" - tak swój artykuł redakcyjny tytułuje "NYT".

Według gazety ta pierwsza telewizyjna konfrontacja na pewno zasługuje na miano widowiska, biorąc pod uwagę m.in. wielomilionową publiczność.

"Jednak w tym ćwiczeniu była fundamentalna asymetria, z powodu nagiej prawdy, że żaden z uczestników nie miał niczego prawdziwego do zaoferowania", a widząc ich na scenie widzieliśmy dokładnie to, kim byli w czasie kampanii - ocenia "NYT".

"Stojąc przy pulpicie, przerywając sobie i wykrzykując, grając rękami na niewidocznym akordeonie, blokując" Clinton czy powtarzając swe ulubione tematy: miejsca pracy, terroryzm, układ NAFTA, Chiny i to, że wszystko jest takie straszne, "Trump powiedział wiele" - podkreśla gazeta. "Jednak z czasem z trudem walczył z przeciwniczką, która była bardziej opanowana i lepiej przygotowana od jakiegokolwiek Republikanina, któremu stawiał czoło podczas prawyborów" - ocenia dziennik.

"90 minut nigdy nie wystarczyłoby, żeby Trump uratował swą kandydaturą, nawet jeśli jakimś cudem chciałby to zrobić, jeśli nagle opracowałby spójny zestaw działań politycznych i zasad, wobec których można być rozważyć i ocenić propozycje Clinton", a także gdyby zaczął się wykazywać podstawowym poziomem przyzwoitości - dodaje "NYT".

Oczekiwania wobec Trumpa od samego początku były niskie. Kandydat "kompulsywnie kłamie od początku wyścigu" o fotel prezydenta USA, czego dalszy ciąg nastąpił w poniedziałek - dodaje dziennik. Nie zmienia to jednak faktu, że niezależnie od tego, co by zrobił podczas debaty, to i tak miałby wciąż poparcie sporej części amerykańskiego elektoratu.

Oczekiwania wobec Clinton były inne. "Musiała mieć wystarczającą lekkość, wymieszaną z treścią, być surowa, ale nie ostra, zabawna, ale nie lekceważąca, mądra, ale nie pedantyczna, oraz być w stanie przeciwstawić się zastraszaniu. W sumie dokonała tego, odrzucając ataki (Trumpa - PAP) i pewnie przedstawiając własny krytycyzm z wyższego, pewniejszego gruntu" - ocenia "NYT".

Według dziennika do takiego rozwoju wydarzeń mogło nie dojść, gdyby kandydaci w prawyborach byli bardziej atrakcyjni i kompetentni. "Mogła to powstrzymać odpowiedzialna Partia Republikańska, pamiętająca o interesie narodowym i nieogarnięta obsesją, by przeszkodzić prezydentowi (Barackowi) Obamie. W lepszej politycznej erze obie partie, nie tylko Demokratyczna, nominowałyby wykwalifikowanych kandydatów, którzy mogliby odpowiedzieć na obawy Amerykanów dotyczące terroryzmu i wojny, klimatu i gospodarki, imigracji i rasizmu, edukacji i bezpieczeństwa publicznego" - uważa "NYT".

"Ale nie w tym roku" - dodaje. Dziwnego, potencjalnie tragicznego wymiaru debacie dodaje fakt, że wybór republikańskich kandydatów został zawężony do "najgorszych z najgorszych". "To absurdalne, że los tego wyścigu i przyszłość narodu" mogą iść w tym tragicznym kierunku na podstawie tak skażonego kłamstwami 90-minutowego telewizyjnego rytuału - konkluduje gazeta w artykule redakcyjnym.

Także komentator "NYT" Thomas B. Edsall ocenił, że "Trump był niespójny i niekonsekwentny". "Nie uzasadnił niczego w przekonujący sposób. Clinton, dla odmiany, mówiła spójnie, przytaczała fakty i argumentowała tak, że słuchacze mogli ją łatwo zrozumieć" - napisał.

„Oczekiwano od Trumpa, że będzie chociaż trochę przypominać prezydenta, swoim zachowaniem i temperamentem, wykazując się poza tym elementarną wiedzą. Zawiódł w tym wszystkim” - powiedział cytowany przez "NYT" Norman Ornstein z American Enterprise Institute.

„Występ Trumpa nie przekona do niego nikogo, kto dotąd wahał się między nim a Hillary Clinton” - napisał w "NYT" politolog z Uniwersytetu Emory, Alan Abramowitz.(PAP)