Ok. 10 mld zł wynosi poziom zadłużenia wobec osób uprawnionych do alimentów; liczba rodziców, którzy nie płacą na swoje dzieci, to ok. 300 tys. – zwracają uwagę RPO Adam Bodnar i RPD Marek Michalak. Apelują do minister rodziny o kampanię, która uświadomiłaby problem.

Rzecznik praw obywatelskich i rzecznik praw dziecka przekonują, że uchylanie się od alimentów godzi w dobro dziecka i jest przejawem dyskryminacji wobec niego.

Rzecznicy są przekonani, że zmianę negatywnych postaw można uzyskać nie tylko wprowadzając odpowiednie uregulowania prawne, ale przede wszystkim poprzez działania edukacyjne w postaci ogólnopolskiej kampanii społecznej. Według nich skutkiem kampanii mogłoby być zmobilizowanie rodziców-dłużników alimentacyjnych do uregulowania zaległości wobec dzieci.

"Ukształtowanie wśród osób zobowiązanych do alimentów przekonania, że należy je płacić, że to nie prezenty dla dorosłego, który wychowuje dziecko, a środki, które podnoszą poziom życia dziecka, jest zadaniem, które chcemy wspólnie wspierać. Osoba Pani Minister z pewnością gwarantowałaby powodzenie kampanii społecznej o zasięgu ogólnokrajowym" - napisali RPO i RPD do szefowej MRPiPS Elżbiety Rafalskiej.

Rzecznicy powołali w lutym zespół ekspertów, którego zadaniem będzie wypracowanie propozycji rozwiązań systemowych zmierzających do usprawnienia systemu zabezpieczającego prawa rodziców i dzieci doświadczających niealimentacji. Jego uczestnicy za istotne uznali m.in. podniesienie bądź zniesienie progu dochodowego, od którego zależy przyznanie świadczenia z funduszu alimentacyjnego, zwiększenie ściągalności należnych alimentów oraz ewentualną nowelizację art. 209 kodeksu karnego, który mówi o sankcjach wobec osoby, która uporczywie uchyla się od obowiązku alimentacyjnego.

Rzecznicy wielokrotnie podnosili temat dłużników alimentacyjnych; ostatnio wspólnie zwracali uwagę, że na zjawisko niealimentacji może wpływać zatrudnianie na czarno albo wpisywanie w umowie o pracę minimalnego wynagrodzenia i wypłacenie pozostałej jego części bezpośrednio pracownikowi, do ręki. W liście do Głównego Inspektora Pracy rzecznicy zwrócili uwagę na zjawisko ukrywania przez pracodawców dochodów wypłacanych pracownikom zobowiązanym do alimentacji.

Jak podaje Krajowy Rejestr Długów, dłużnicy alimentacyjni w Polsce są winni swoim dzieciom 9,7 mld zł, a w bazie danych KRD znajduje się już ponad 300 tys. rodziców, którzy nie płacą na swoje dzieci. Średnie zadłużenie przekracza 32 tys. zł.

KRD informuje, że od 1 lipca ubiegłego roku, czyli od momentu wejścia w życie nowelizacji Kodeksu karnego obligującej gminy do dopisywania dłużników alimentacyjnych do wszystkich biur informacji gospodarczej, kwota zobowiązań alimentacyjnych rośnie lawinowo ­- łączne zadłużenie alimentacyjne w Biurze Informacji Gospodarczej KRD wzrosło w tym okresie o 4,6 mld zł, czyli o ponad 90 proc. Z możliwości wpisania dłużników alimentacyjnych do baz danych biur informacji gospodarczej mogą skorzystać też i osoby fizyczne. Powództwo jest zwolnione z opłaty sądowej, a przy egzekwowaniu środków osoby poszkodowane korzystają z pierwszeństwa w zaspokojeniu przed m.in. należnościami publiczno-skarbowymi, natomiast sami dłużnicy mogą stracić prawo jazdy, a nawet trafić na dwa lata do więzienia.

Według Służby Więziennej w zakładach karnych w kraju na koniec zeszłego roku przebywało 3 tys. 676 osób skazanych za niepłacenie alimentów. Dodatkowo na wykonanie kary oczekiwało kolejne 1 tys. 638 osób. Natomiast spośród wszystkich osób skazanych i osadzonych w zakładach karnych do płacenia alimentów zobowiązanych jest 13 tys. 54 osoby. Spośród nich na koniec zeszłego roku zatrudnionych było 3 tys. 796 osób.

Osoby, które nie są w stanie wyegzekwować zasądzonych alimentów, a których dochód nie przekracza kwoty 725 zł na osobę w rodzinie, mogą starać się o świadczenia z funduszu alimentacyjnego. Wysokość świadczeń pokrywa się z wysokością na bieżąco ustalanych alimentów, nie może jednak przekroczyć 500 zł miesięcznie. Ich średnia wysokość w zeszłym roku wynosiła ok. 370 zł. Świadczenia wypłaca gmina, ale dłużnik zobowiązany jest je zwrócić. Jednak w praktyce są one świadczeniami finansowanymi z budżetu państwa, ponieważ stopa zwrotów od dłużników alimentacyjnych jest na niskim poziomie skuteczności - ok. 14 proc.(PAP)