Rządząca od jesieni partia Prawo i Sprawiedliwość pokazuje, że "na punkcie kontrolowania historii w wątpliwych celach ma obsesję nie mniejszą niż jej komunistyczni poprzednicy" - pisze "Financial Times”, odnosząc się do sprawy Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku.

"W komunistycznej Polsce jawne manipulowanie historią było na porządku dziennym. Partia niestrudzenie fałszowała i przeinaczała wydarzenia z przeszłości narodu, by wpędzić Polaków w otępienie i uległość, a wspólną pamięć podporządkować ideologicznej dogmie" - pisze brytyjski dziennik w komentarzu redakcyjnym zamieszczonym w poniedziałek na stronie internetowej.

Gazeta zauważa, że w Polsce doszło do pokojowego demontażu komunizmu dzięki "odwadze polskiej opozycji demokratycznej, wspieranej przez zwykłych obywateli", a "podziw budzi zapał, z jakim po nastaniu demokracji Polacy korzystają z odzyskanych swobód, by odkrywać ukryte dawno prawdy o swojej przeszłości".

"Wszystko wskazywało na pomyślne otwarcie muzeum pod koniec bieżącego roku, dopóki PiS nie wygrał październikowych wyborów. Jarosławowi Kaczyńskiemu, przywódcy partii, który pociąga za sznurki w polskim rządzie, nie podoba się idea przedstawienia doświadczeń wojennych Polski w szerokiej międzynarodowej perspektywie" - pisze "FT".

Przypomina, że stała wystawa muzeum jest poświęcona wydarzeniom na świecie, które doprowadziły do wybuchu wojny oraz pokazuje "cierpienia zwykłych ludzi niezależnie od ich narodowości", np. powojenne wypędzenia milionów etnicznych Niemców z Europy Wschodniej oraz emigrację europejskich Żydów do Palestyny.

"Niewiele z tego może liczyć na łaskawe przyjęcie w rządzie. Władza chce, by muzeum skupiało się na niemieckiej napaści na Polskę we wrześniu 1939 r., od której zaczęła się wojna, oraz by podkreślało patriotyczny temat polskiego oporu wobec nazizmu. W rzeczywistości nic nie uzasadnia oskarżeń, jakoby muzeum chciało te kwestie bagatelizować. Rząd chce zrobić z muzeum celebrę nacjonalizmu na modłę pisowską" - pisze brytyjski dziennik.

"FT" pisze, że "duch mściwości unosi się w powietrzu"; przypomina, że Gdańsk to miasto związane z dwoma politykami, których "Kaczyński serdecznie nie znosi": z Donaldem Tuskiem, byłym premierem, którego rząd zainicjował budowę muzeum, oraz z Lechem Wałęsą, byłym prezydentem i przywódcą Solidarności, który "uczynił więcej niż ktokolwiek inny, by zakończyć komunizm w Polsce".

"Przez ostatnie sześć miesięcy Kaczyński i rząd nie szczędzili wysiłków, by naginać polskie instytucje demokratyczne do swej woli oraz by oczerniać swych przeciwników i krytyków. Przyjaciele Polski mogą mieć nadzieję, że pewnego dnia historia rozliczy PiS tak, jak zrobiła to z komunistami w 1989 r." - konkluduje "Financial Times".

W połowie kwietnia w internetowym Biuletynie Informacji Publicznej resortu kultury ukazało się podpisane przez ministra kultury Piotra Glińskiego obwieszczenie o zamiarze połączenia Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku z działającym w tym mieście Muzeum Westerplatte i Wojny 1939.

Władze ministerstwa przekonywały, że choć połączenie placówek nie jest przesądzone, to jest ono rozważane ze względu na kwestie ekonomiczne i "kwestie efektywności". "Wydaje się, że nie są potrzebne dwa - owszem, oba wydają się dość ważne - muzea w tym samym mieście. Bardzo drogo to Polskę kosztuje" - mówił Gliński.

Obwieszczenie zaskoczyło dyrekcję Muzeum II Wojny Światowej, gdański samorząd i wiele innych środowisk; zostało odebrane jako zapowiedź likwidacji tej gotowej już prawie placówki, wywołując falę protestów. O rezygnację z tego zamiaru apelował m.in. prezydent Gdańska Paweł Adamowicz, ok. 80 polskich i zagranicznych naukowców oraz pomorskie organizacje kombatanckie.

Brak zrozumienia dla planów rządu wyraziło też Kolegium Programowe Muzeum II Wojny, w skład którego wchodzą m.in. Norman Davies, Elie Barnavi i Timothy Snyder.