Faworyci wygrali tam, gdzie to było pewne. I przybliżyli się do nominacji.
Choć następna runda partyjnych prawyborów w Stanach Zjednoczonych będzie miała miejsce w najbliższy weekend, ich liderzy – Donald Trump i Hillary Clinton – bardziej już myślą o listopadowym starciu z sobą niż o partyjnych konkurentach do nominacji.
Republikańscy wyborcy będą w sobotę głosować w Kansas, Kentucky, Luizjanie i Maine, zaś demokratyczni w Kansas, Luizjanie i Nebrasce, a w niedzielę w Maine. Według sondaży Trump powinien dość łatwo wygrać w dwóch pierwszych stanach (wynik w Luizjanie i Maine jest trudny do przewidzenia, bo od dawna nie było tam badań), zaś Clinton – zdecydowanie wygrać w Kansas i Luizjanie (w Maine i Nebrasce nie przeprowadzano w ostatnich miesiącach sondaży, ale w pierwszym z nich zwycięstwo Berniego Sandersa nie będzie zaskoczeniem). To oznacza, że obydwoje jeszcze umocnią swoje prowadzenie, które po superwtorku, czyli największym głosowaniu w całych prawyborach, wydaje się niezagrożone.
Ani Trump, ani Clinton nie odnieśli we wtorek miażdżącego zwycięstwa – wygrali tam, gdzie to było pewne, i nic więcej. Spośród 11 stanów, w których głosowali zwolennicy republikanów, sondaże wskazywały, że Trump wygra w siedmiu, senator Ted Cruz w macierzystym Teksasie, zaś w trzech będzie zacięta walka między nimi dwoma i senatorem Marco Rubio. Miliarder z Nowego Jorku zdobył dokładnie te siedem stanów, Cruz oprócz Teksasu także Oklahomę i Alaskę, zaś Rubio w Minnesocie odniósł swoje pierwsze zwycięstwo. Przegrana Trumpa we wszystkich trzech stanach, gdzie szanse były wyrównane, mogłaby wskazywać, że da się go jeszcze zatrzymać, gdyby nie to, że głosy jego przeciwników rozkładają się na zbyt dużą liczbę kandydatów. Dwaj faworyci partyjnego establishmentu – Rubio i gubernator John Kasich – osiągnęli we wtorek zakładane minimum (w przypadku Kasicha były to dwa mocne drugie miejsca), co uzasadnia ich pozostanie w rywalizacji, choć tym samym ułatwiają Trumpowi zdobycie nominacji. Mówił o tym Cruz, który po ogłoszeniu wyników przekonywał, że ma szanse pokonać Trumpa, jeśli reszta pretendentów się wycofa. Jednak Rubio i Kasich chcą doczekać przynajmniej do 15 marca, gdy głosować będą m.in. wyborcy z ich stanów – Florydy i Ohio. Na dodatek Cruz nie może skłonić Rubio do rezygnacji obietnicą wiceprezydentury, bo kandydat na prezydenta wybiera potencjalnego zastępcę na zasadzie przeciwieństw (z innego rejonu kraju, inne pokolenie, trochę odmienne poglądy), by trafiał do trochę innego elektoratu. Tymczasem i Cruz, i Rubio mają kubańskie korzenie, dzieli ich różnica pół roku i dla obu jest to pierwsza kadencja w Senacie.
Po stronie demokratów wyścig jest jeszcze bliższy rozstrzygnięcia. Bernie Sanders we wtorek osiągnął wprawdzie lepszy wynik, niż przewidywano – wygrał nie tylko w dwóch stanach, gdzie to było pewne, ale też w obu, w których sondaże dawały mu zbliżone szanse do Clinton – lecz to wszystko za mało. Biorąc pod uwagę, że była pierwsza dama dzięki dotychczasowym 10 zwycięstwom i poparciu tzw. superdelegatów, czyli prominentnych członków partii, ma już 42 proc. głosów potrzebnych do nominacji, nie ma żadnej możliwości, by sytuacja jeszcze się odwróciła.
O tym, że i Clinton, i Trump są już przekonani o zwycięstwie w prawyborach, świadczą ich wypowiedzi po superwtorku. – Stawka w tych wyborach nigdy nie była wyższa, a retoryka, którą słyszymy z drugiej strony, nigdy nie była na niższym poziomie. Próby dzielenia Ameryki na nas i ich są błędne i nie pozwolimy, by to zadziałało – mówiła Clinton, co było wyraźną aluzją do Trumpa, który mocno dzieli Amerykanów. Ten zaś, na co zwrócili uwagę obserwatorzy, bardzo stonował swój agresywny do tej pory ton – nie atakował partyjnych rywali, tylko im pogratulował i mówił, że chce łączyć republikanów, a nie dzielić.
– Chciałbym widzieć Partię Republikańską, i wszystkich w ogóle, zjednoczonych, a kiedy będziemy razem, nikt nas nie pokona – przekonywał. Trump ma świadomość, że ostrymi wypowiedziami praktycznie zdobył już nominację, ale aby wygrać Biały Dom, musi pokazać łagodniejsze oblicze. I najwyraźniej ma taki plan.