Rafał Grupiński przyznaje, że gdyby każdy klub miał swojego przedstawiciela w Prezydium Sejmu, to byłoby to najliczniejsze grono w historii. "Z drugiej strony taka była tradycja parlamentarna i trudno ją łamać" - mówi polityk. Jednoczesnie przypomina też, że przez całą mijającą kadencję Prawo i Sprawiedliwość mówiło o "pakiecie demokratycznym" zwiększającym rolę opozycji w Sejmie. Wydawałoby się, że dzisiaj praktyka jest przeciwna tym poglądom - powiedział Rafał Grupiński.
Szef klubu PO odniósł się też do stwierdzeń, że PiS musi mieć większość w Prezydium Sejmu. Jak powiedział, większość narzędzi - jeśli chodzi o porządek obrad, czy kierowanie ustaw do pierwszego czytania - ma w ręku marszałek. Dodał, że większość w Sejmie można budować przy okazji uchwalania ważnych spraw.
W skład Prezydium Sejmu wchodzi marszałek oraz wicemarszałkowie. Zwykle było tak, że swojego przedstawiciela w tym gremium miały wszystkie kluby parlamentarne. Jeśli zaś chodzi o większość parlamentarną, to decyzje zapadały w przeszłości w wyniku negocjacji między partiami a ostateczne - w wyniku głosowania na forum izby podczas pierwszego posiedzenia nowego Sejmu.
W mijającej kadencji, koalicja rządząca - Platforma Obywatelska i PSL - miały trzech przedstawicieli. W nowym Sejmie będzie 5 klubów parlamentarnych, z których każdy ma prawo zgłosić kandydata do Prezydium.