Może się wydawać, że wszystkie karty są już rozdane, że wynik głosowania od dawna przesądzony. I nagle pojawia się wydarzenie, postać na scenie politycznej, czasem jedno zdanie, które zupełnie zmienia sytuację
Ten pluszak pomógł wygrać PiS wybory w 2005 r. / Dziennik Gazeta Prawna
aktualności na Dziennik.pl
Dobiegł końca maraton wyborczy. Przez ostatnie półtora roku, nie licząc referendum, byliśmy wzywani do urn aż czterokrotnie. Wybieraliśmy europarlamentarzystów, samorządowców, prezydenta, wreszcie wczoraj, Sejm i Senat. Tak wielu kampanii w tak krótkim czasie po roku 1989 jeszcze nie było. Cofnęliśmy się nieco w czasie, by przypomnieć to, co w kampaniach w wolnej Polsce wryło się w pamięć, co Amerykanie nazwaliby „game changer”. Jest jedno „ale”: – Po każdych wyborach media mają skłonność, by dosyć złożony proces kształtowania się preferencji wyborczych opisać krótko i zwięźle. Najlepiej, by dało się znaleźć jeden kluczowy moment. Ale zazwyczaj rzeczywistość jest dużo bardziej złożona – przestrzega Sławomir Sowiński, politolog z Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie. Poniżej nasza lista największych „gamechangerów” i po prostu niespodzianek wyborczych.
1. Ani be, ani me, ani kukuryku
„To pan w niedzielę wszedł tu jak do obory i ani be, ani me, ani kukuryku” oraz „Panu to ja mogę nogę podać” – te zdania wypowiedziane przez Lecha Wałęsę do jego kontrkandydata Aleksandra Kwaśniewskiego podczas debaty prezydenckiej transmitowanej w telewizji w 1995 r. nie tylko weszły do języka polskiego (jako jedne z wielu, jak je nazwał profesor Jerzy Bralczyk, „wałęsizmów”), ale także pogrzebały szanse przywódcy Solidarności na reelekcję.
– Ludzie zobaczyli nagle, jak bardzo Lech Wałęsa nie ma predyspozycji do bycia politykiem. On był trybunem ludowym, przywódcą związku zawodowego, ale nie bardzo pasował na przywódcę nowoczesnego kraju, jakim chciała być Polska – wspomina politolog prof. Kazimierz Kik. Podobnie jak przy słynnej debacie Kennedy’ego z Nixonem telewizja ukazała wady mniej medialnego polityka i podkreśliła zalety młodszego, lepiej prezentującego się publicznie. Przytakuje dr Wojciech Jabłoński, ekspert od marketingu politycznego. – To był naprawdę decydujący moment w kampanii. Wielu ludzi było mocno niezdecydowanych i właśnie wtedy widząc blamaż Wałęsy, podejmowali decyzje – ocenia ekspert. Ostatecznie w rozstrzygającej turze wygrał Kwaśniewski, uzyskując prawie 52 proc. głosów – niespełna 3,5 pkt proc. więcej niż Lech Wałęsa.
2. Wielka woda zmywa Cimoszewicza
Rok 1997. Polskę nawiedza powódź tysiąclecia. Ginie kilkadziesiąt osób. Straty idą w miliardy złotych. Ówczesny premier z SLD Włodzimierz Cimoszewicz odwiedza kolejne zalane miasta i wsie. Za chwilę zacznie się kampania parlamentarna. Wtedy jednak Cimoszewicz wypowiada słynne zdanie: – To jest kolejny przypadek, kiedy potwierdza się, że trzeba być przezornym i trzeba się ubezpieczać.
– Właściwie miał rację. Ale powiedział to w złym momencie, do ludzi, którzy stracili cały majątek, w sytuacji ogólnego zrywu w pomocy powodzianom. To nie mogło skończyć się dobrze – wspomina profesor Kik. Za falą powodziową rusza fala krytyki wobec Cimoszewicza. A ten milczy i to przez dwa tygodnie. Kiedy wreszcie się kaja, jest już za późno. Notowania jego i SLD spadają. W wyborach zdobywają o 7 pkt proc. mniej niż AWS.
3. Chora goleń Kwaśniewskiego
We wrześniu 1999 r. na cmentarzu koło Charkowa doszło do wydarzenia, które zachwiało pozycją urzędującego prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego. Na uroczystości, ku zaskoczeniu zebranych, prezydent pojawił się wyraźnie „niedysponowany”. Oficjalna wersja brzmiała: „pourazowy zespół przeciążenia goleni prawej”.
Ale sprawa o dziwo obróciła się na niekorzyść nie Kwaśniewskiego, ale jego oponenta politycznego, który nagranie z feralnego dnia wykorzystał, czyli Mariana Krzaklewskiego. Dodatkowo w tym spocie wyborczym pokazane były nagrania, gdy wysiadający z samolotu Kwaśniewski zachęcał ministra Marka Siwca, by ten sparodiował gest papieża Jana Pawła II i ucałował ziemię. Krzaklewski miał mocne sondaże przed tymi spotami. Po nich było już gorzej. – To przykład, jak czarny PR może się obrócić przeciwko rozpuszczającemu go – twierdzi Jabłoński. – Bo to nie jest prosta sprawa umiejętnie zagrać negatywnymi emocjami w czasie kampanii wyborczej. Te zagrania były na tyle brutalne, że ludzie nie zechcieli głosować na grającego w ten sposób – dodaje. Wygrał Aleksander Kwaśniewski, a Krzaklewski z wynikiem 15 proc. miał nawet słabszy wynik niż mniej aktywny w tej kampanii Andrzej Olechowski.
4. Asystentka pogrąża szefa
Do nagłych zmian w czasie kampanii wyborczej nie ma szczęścia Włodzimierz Cimoszewicz. O Annie Jaruckiej, jego asystentce z czasów, gdy był szefem dyplomacji, opinia publiczna usłyszała w sierpniu 2005 r. W samym środku kampanii wyborczej, w której ten polityk lewicy był jednym z głównych kandydatów na prezydenta. Już wydawało się, że Cimoszewicz gładko przejmie władzę po Kwaśniewskim, gdy jak diabeł z pudełka wyskoczyła Jarucka i przekazała sejmowej komisji śledczej ds. afery Orlenu oświadczenie, w którym oskarżała byłego szefa. Jarucka twierdziła, że Cimoszewicz kazał jej zmieniać swoje oświadczenie majątkowe, by ukryć posiadanie akcji Orlenu. W sprawie było mnóstwo niejasności, jej zarzuty nie znalazły pokrycia. Jednak Cimoszewicz i tak wycofał się z wyścigu „w proteście przeciw deprawowaniu obyczaju politycznego w Polsce przez część polityków i część dziennikarzy”. Jedna z plotek głosiła, że za prowokacją stały służby specjalne.
5. Dziadek z Wehrmachtu
Kampania prezydencka z 2005 r. pełna była emocji. – Niczego nie wiem na pewno. Poważne źródła na Pomorzu mówią, że dziadek Tuska zgłosił się na ochotnika do Wehrmachtu – stwierdził w wywiadzie dla tygodnika „Angora” Jacek Kurski, wówczas szef kampanii telewizyjnej kandydata na prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Było to 16 października, dokładnie na tydzień przed drugą turą wyborów, w których Kaczyński zmierzył się z Donaldem Tuskiem. Ten drugi faktycznie wydawał się życiorysem swego przodka zaskoczony i początkowo całej sytuacji zaprzeczał. Od tego chwytu odciął się Lech Kaczyński – Kurski został usunięty ze sztabu. Wkrótce dziennikarze wyjaśnili, że faktycznie Józef Tusk został wcielony (tak jak wielu innych Kaszubów) do zapasowego batalionu działającego na tyłach frontu i zajmował się budową umocnień. Trudno ocenić, jak mocno to wpłynęło na kampanię, ponieważ jeszcze przed opublikowaniem wywiadu Lech Kaczyński w sondażach odwrócił trend, a w drugiej turze zdobył ponad milion głosów więcej niż Donald Tusk.
6. Pusta lodówka, wysoki wynik PiS
Za to kampania parlamentarna w tym samym roku przebiegała pod hasłem czy raczej motywem „pustej lodówki”. Spot z lodówką, z której znikały produkty żywnościowe, oraz upadającym pluszakiem jako efektami planów podniesienia VAT był świetnym zagraniem PiS przeciwko PO. Platforma nie umiała na niego dobrze odpowiedzieć i według analiz politologów właśnie to zagranie istotnie przyczyniło się do porażki wyborczej partii Donalda Tuska. – Może to nie był taki klasyczny „game changer”, ale jednak dał się mocno zapamiętać – podkreśla profesor Kik. Tak mocno, że w następnych kampaniach wyborczych właśnie do niego odwoływały się kolejne partie z kolejnymi spotami.
7. Debata Tusk – Kaczyński 2007 r. Kaczor, nie ściągaj!
Patrząc na ostatnie starcie Beaty Szydło i Ewy Kopacz, to zaczyna się doceniać tamtą rozmowę liderów PO i PiS. Było tam wzajemne zadawanie pytań i mnóstwo interakcji pomiędzy uczestnikami, a nie tylko klepanie wcześniej przygotowanych formułek. I choć wtedy odbyły się też debaty Kaczyńskiego i Tuska z Aleksandrem Kwaśniewskim, to dziś pamięta się tylko starcie tych dwóch pierwszych. To wtedy Tusk pytał, o ile zdrożały m.in. kurczaki i przytaczał zarobki pielęgniarki Ewy ze Skarżyska-Kamiennej. Dużą rolę odegrała też publiczność, która krzyczała m.in.: „Kaczor, nie ściągaj”, gdy Jarosław Kaczyński sięgał po notatki. To go wytrąciło z równowagi. Zdecydowanym zwycięzcą został Tusk i wielu uznaje, że to wtedy PO przypieczętowała swoje zwycięstwo.
8. Sawicka płacze przed kamerami
Jeszcze przed debatą miała być ujawniona tzw. sprawa Sawickiej. Ostatecznie zrobiono to cztery dni później, na pięć dni przed wyborami. Mariusz Kamiński, ówczesny szef CBA, zwołał konferencję prasową, na której pokazano materiał z rzekomego przyjęcia łapówki przez posłankę Beatę Sawicką. Kwestia dotyczyła planów zagospodarowania na Helu i właśnie przy tej sprawie mieliśmy szansę poznać się z agentem Tomkiem, czyli Tomaszem Kaczmarkiem, który później został posłem Prawa i Sprawiedliwości. Zdjęcia tłumaczącej się przed kamerami zapłakanej Sawickiej obiegły cały kraj. Finał sprawy nastąpił po siedmiu latach: Sąd Najwyższy utrzymał wyrok uniewinniający dla Sawickiej i burmistrza Helu Mirosława Wądołowskiego. To kolejny przykład tego, że chwyty poniżej pasa mogą się obrócić przeciw tym, którzy ich używają.
9. Rockman wchodzi na salony – Kukiz 2015
Gdy rok temu po wyborach samorządowych zrobiliśmy na łamach DGP wywiad z Pawłem Kukizem dotyczący jednomandatowych okręgów wyborczych, to przeszedł on zupełnie niezauważony. Tymczasem właśnie Kukiz okazał się czarnym koniem wyborów prezydenckich, a teraz potrafił to przekuć na kampanię parlamentarną. Zdobycie ponad 20 proc. poparcia przez kandydata znikąd, bez zaplecza, muzyka rockowego – tego nie przewidział zupełnie nikt. – On nie tylko wszedł do wielkiej polityki, ale też zdecydował o zwycięstwie Andrzeja Dudy i porażce Bronisława Komorowskiego. Ale nie wydaje mi się, że skądinąd jego ciekawa kampania czy charyzmat stworzyły jakiś ruch społeczny. Raczej było odwrotnie. Prawicowo-radykalny bunt młodego pokolenia znalazł w nim naturalnego lidera – komentuje Sławomir Sowiński.
10. Spektakularny upadek Bronisława Komorowskiego
Na kilka miesięcy przed wyborami prezydenckimi Komorowskiemu ufało ponad 70 proc. społeczeństwa i był zdecydowanym liderem sondaży wyborczych. Adam Michnik pokusił się nawet o stwierdzenie, że „Komorowski przegra wybory tylko, jeśli pijany przejedzie na pasach zakonnicę w ciąży”. I choć nic takiego nie miało miejsca, to jednak prezydentem jest obecnie Andrzej Duda. Lista gaf byłego prezydenta jest długa. Bardzo długa. Przysypianie na uroczystościach, zachęcenie młodego człowieka, który pyta, jak kupić mieszkanie, by zmienił pracę i wziął kredyt, błędy ortograficzne w oficjalnych wpisach. Bardzo sprawna kampania prawicy, m.in. w internecie, sprawiła, że niemożliwe stało się możliwe. Łaska wyborców na pstrym koniu jeździ. Warto, by o tym pamiętali świeżo wybrani parlamentarzyści. ©?