Choć przesilenie greckiego kryzysu już za nami i w międzyczasie na plan pierwszy wysunęły się inne kwestie (imigranci), to nie ma się co oszukiwać, że sytuacja w strefie euro wróciła do normy. Bo nie wróciła. A kompromis na linii Ateny – Bruksela musi zostać znaleziony. Również dlatego, że porozumienie z zadłużoną i wyniszczoną oszczędnościami Grecją będzie modelowe dla innych członków Eurolandu znajdujących się w podobnej sytuacji. Poszukiwania więc trwają.

Z najnowszym pomysłem wystąpił amerykański ekonomista z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Berkeley Barry Eichengreen. W tekście (napisanym do spółki z Peterem Allenem i Garym Evansem) Amerykanin proponuje ciekawe wyjście z greckiego pata. Który – przypomnijmy – polega z grubsza na tym, że Grecja nie jest w stanie wyjść z zadłużeniowej spirali bez porzucenia wspólnej waluty euro. Tego jednak – z różnych przyczyn – nie chcą ani Grecy, ani reszta Europy.
Konieczna jest więc pomoc finansowa dla Aten. Ale jej potencjalni dawcy (głównie Niemcy) domagają się, by rozmowa o poluzowaniu warunków spłaty długu (albo jego redukcji) była poprzedzona reformami. Na co Grecy odpowiadają, że reformy to owszem, ale najpierw muszą dostać jasny sygnał, że jest się o co bić. I że nie będzie tak jak w latach 2009–2014, gdy mimo wielkich społecznych wyrzeczeń i faktycznych osiągnięć na polu austerity Greków spotykała ze strony Brukseli i Berlina tylko nagana, że to ciągle za mało.
To, co proponuje Eichengreen, jest więc stworzeniem pewnego mechanizmu. Autor nazywa go Structural Reform Index (SRI), czyli indeksem reform strukturalnych. Który byłby wmontowany w sam środek porozumienia Grecji z wierzycielami. I sprawiał w sposób automatyczny, że jeżeli Grecy poczynią na polu reform jakiś postęp, to poluzowaniu będą ulegały warunki spłaty ich zadłużenia. Czy to w formie obniżania oprocentowania, czy też wydłużania zapadalności długu. A może nawet częściowej redukcji. Do tego mechanizmu można też – zdaniem Eichengreena – włączyć tempo greckiego rozwoju gospodarczego. Tak żeby w sytuacji, gdy reformy nie przyniosą jednak ożywienia, Grecja nie została z młyńskim kamieniem zadłużenia u szyi. Notabene to drugie rozwiązanie bardzo przypomina mechanizm, z którego korzystała przy spłacie swoich wojennych długów... Republika Federalna Niemiec. Jej wierzyciele na mocy porozumienia londyńskiego z 1953 r. podyktowali dosyć łagodne warunki regulowania zadłużenia.
Kluczowym elementem planu Eichengreena jest to, by ocena greckich postępów w reformowaniu nie leżała wyłącznie po stronie wierzyciela. Tak jak to miało miejsce w latach 2009–2014. Możliwe są różne scenariusze.
Na przykład przekazanie nadzoru nad wykonaniem zobowiązania do MFW – gdzie akurat obecnie panuje dużo większe zrozumienie dla argumentów dłużnika niż w Berlinie. Można też powołać komisję złożoną z trzech ekspertów. Jednego nominują wierzyciele, jednego rząd Grecji, a trzeci zostanie wyłoniony na drodze kompromisu.
Nie wiem, czy ten plan zadziała. Wydaje się jednak ciekawym punktem wyjścia. Obie strony greckiego kryzysu wyrzuciły już z siebie wszystkie żale. To było potrzebne. Teraz jednak czas zacząć sklejać projekt pod nazwą strefa euro. Nawet jeśli wiemy, że jest to twór mocno wadliwy.