Dzisiaj zaczyna się szczyt Partnerstwa Wschodniego w Rydze. DGP ocenił stopień zintegrowania sześciu państw byłego ZSSR z UE.

Partnerstwo od początku było projektem wielu prędkości. Nie wszystkie kraje są w równym stopniu zainteresowane integracją europejską; nie wszystkim wreszcie udaje się spełniać unijne warunki i wytrzymywać antyzachodnią presję Rosji. Rozpoczynający się dziś szczyt PW w Rydze jest tego kolejnym potwierdzeniem. DGP podzielił państwa PW na cztery kategorie, w zależności od stopnia zinstytucjonalizowania współpracy z UE.

Mołdawia

Rząd w Kiszyniowie przez lata był stawiany za wzór eurointegracji. Kraj, który jako pierwszy spośród państw PW – niemal dokładnie rok temu – uzyskał ruch bezwizowy z UE, był rządzony przez prozachodnią koalicję, szeroko szermującą hasłami integracyjnymi. Gdy między partnerami wybuchały kolejne spory, dogadać się pomagali im zachodni dyplomaci. W latach 2010–2012 Mołdawianie otrzymali z Europejskiego Instrumentu Partnerstwa i Sąsiedztwa 136 euro na obywatela, dwukrotnie więcej niż Gruzini i sześciokrotnie więcej niż Ukraińcy. Kiszyniowowi udało się wynegocjować i podpisać umowę o stowarzyszeniu i wolnym handlu (AA/DCFTA). Z biegiem lat coraz bardziej wychodziło jednak na jaw skorumpowanie miejscowych elit. A po ubiegłorocznych wyborach parlamentarnych proeuropejska koalicja ostatecznie się rozpadła. Obecnie rządzi premier cieszący się poparciem dwóch z trzech prozachodnich partii oraz komunistów. Rozczarowanie deklarującymi wartości europejskie politykami sprawiło, że poparcie dla ewentualnej akcesji do UE po raz pierwszy od lat spadło poniżej 50 proc.

Gruzja i Ukraina

W porównaniu z Mołdawią dwóm pozostałym prozachodnim państwom PW brakuje jeszcze ruchu bezwizowego. Wszystkie trzy czekają na ratyfikację podpisanej w czerwcu ubiegłego roku AA/DCFTA, przy czym UE i Ukraina pod naciskiem Rosji musiały się zobowiązać, że umowa handlowa wejdzie w życie dopiero w 2016 r. (a ostatnio coraz częściej zdarzają się sugestie, że Moskwa będzie chciała tę datę przesunąć o kolejny rok). Kijów i Tbilisi – o czym pisaliśmy wczoraj – miały nadzieję, że w Rydze poznają datę zniesienia wiz. Tak się jednak nie stanie, nie tylko ze względu na opory części państw Europy Zachodniej, ale i zaniedbania w procesie przygotowawczym, zwłaszcza po stronie Ukrainy. W tej ostatniej poparcie dla integracji europejskiej stopniowo rośnie i zbliża się do 60 proc., mimo że społeczeństwo liczyło na większe zaangażowanie UE po stronie Kijowa w kontekście wojny ukraińsko-rosyjskiej. W Gruzji zaś dojrzewa rozczarowanie Europą, a odwlekanie decyzji o ruchu bezwizowym tylko ten proces pogłębi.

Armenia i Białoruś

Jeszcze dwa lata temu uplasowalibyśmy Armenię o szczebel wyżej. Wówczas Erywań, podobnie jak Kijów, Kiszyniów i Tbilisi, negocjował warunki AA/DCFTA. Armenia na tle wymienionej trójki wyglądała najbardziej egzotycznie. Dla sąsiadującego z wrogim sobie Azerbejdżanem i nieprzyjazną Turcją kraju Rosja była i pozostaje naturalnym sojusznikiem. Także system polityczny nie sprzyjał integracji z Europą – choć Ormianom pod tym względem daleko do Azerów czy Białorusinów, to reguły demokratyczne nie zawsze są tam przestrzegane. Ostatecznie pod naciskiem Rosji Armenia dokonała jesienią 2013 r. wolty i w ostatniej chwili przed poprzednim szczytem PW w Rydze zrezygnowała z podpisania AA/DCFTA, zamiast niej wybierając Unię Euroazjatycką. W Erywaniu wybuchły protesty, ale były one znacznie słabsze niż w Kijowie. Z kolei Białoruś, której relacje z Zachodem układają się niczym sinusoida, znajduje się obecnie w kolejnej fazie odwilży. Mińsk rozmawia właśnie o ułatwieniach wizowych. Do Rygi nie jedzie prezydent Alaksandar Łukaszenka, zamiast niego pojawi się szef dyplomacji Uładzimier Makiej.

Azerbejdżan

Baku zostało włączone do programu Partnerstwa Wschodniego niejako z rozpędu. Sam Azerbejdżan, zasobny w złoża naturalne, nie jest zainteresowany wiązaniem się z Unią Europejską. Baku tradycyjnie stara się lawirować między Zachodem a Rosją, za punkt odniesienia biorąc raczej Turcję niż Europę. Reżim polityczny w Azerbejdżanie jest bardziej represyjny niż na Białorusi; więźniów politycznych liczy się w dziesiątkach, gdy nad Świsłoczą jest ich obecnie pięciu. Od łotewskich dyplomatów przygotowujących szczyt w Rydze usłyszeliśmy nieoficjalnie, że od Białorusi oczekuje się więcej z uwagi na jej europejską historię i chrześcijańską kulturę. Azerbejdżan jest zaś traktowany jako państwo zbyt odległe od Europy religijnie, kulturowo i historycznie, by żądać od niego spełnienia oczekiwań związanych z ochroną praw człowieka. ©?

Rośnie napięcie w Donbasie. W co gra Ukraina, a w co Rosja?

Niedawna wymiana ognia pod Ługańskiem, w wyniku której zginęło czterech żołnierzy ukraińskich, uruchomiła lawinę oskarżeń. Prezydent Petro Poroszenko twierdził wczoraj, że na terenie kraju działa od 4 do 14 tys. żołnierzy rosyjskich. Z kolei szef dyplomacji rosyjskiej Siergiej Ławrow zarzucił Ukraińcom bojkotowanie porozumienia z Mińska i wezwał ich do podjęcia rozmów o przyszłości separatystycznych republik.

Liczby podawane przez Poroszenkę są najpewniej zawyżone. Tak samo jak przesadzone są deklaracje Ławrowa o torpedowaniu Mińska – jutro dojdzie do spotkania grupy kontaktowej, która omawia szczegóły polityczne realizacji umowy. Zaostrzenie retoryki może mieć jednak związek z oczekiwaną letnią ofensywą rosyjską w Donbasie. Przed kilkoma dniami dyplomaci USA wzywali Rosję do zaprzestania dozbrajania separatystów. Z kolei NATO wyraziło obawy w związku z trwającymi przy granicy z Ukrainą manerwami wojskowymi. Jednak takie deklaracje pojawiają się regularnie co kilka miesięcy.

W tej chwili ścierają się ze sobą dwie koncepcje dalszego rozwoju wydarzeń. Pierwsza zakłada, że Kreml nie odgrzeje konfliktu, bo liczy, że latem Unia podejmie decyzje o częściowym złagodzeniu sankcji. Druga, że Moskwa przedkłada osiągnięcie celów militarnych w Donbasie nad uregulowanie stosunków z Zachodem.

Równolegle Ukraina lobbuje w USA i UE za wysłaniem na wschód kraju zagranicznych oddziałów pokojowych. Ich obecność miałaby być gwarancją zachowania zawieszenia broni. Wczoraj premier Arsenij Jaceniuk powiedział, że rząd chce znowelizować ustawę o zasadach przebywania na Ukrainie sił zbrojnych innych państw.