Samorządy mają problemy z przygotowaniem spisów wyborców. Krajowe Biuro Wyborcze testuje e-system, ale przyznaje, że i tak policzy wszystko ręcznie
Wybory prezydenckie z wysoką frekwencją / Dziennik Gazeta Prawna
W gminach i Państwowej Komisji Wyborczej (PKW) trwają gorączkowe przygotowania do wyborów prezydenckich zaplanowanych na 10 maja. Samorządy już teraz próbują wygenerować wstępne wersje spisów wyborców. Jak wynika z informacji DGP, polecenie przyszło z PKW.
– Prośba skierowana do samorządów ma związek z wejściem w życie nowego systemu rejestrów państwowych, z którego od marca korzystają gminy – wyjaśnia Lech Gajzler, ekspert Krajowego Biura Wyborczego (KBW).
Wcześniej gminy tworzyły spisy w oparciu o własne bazy lokalne. Teraz w dużej mierze o to, co jest w centralnym rejestrze PESEL, który co kilka-kilkanaście minut aktualizuje bazy lokalne. Problem w tym, że PESEL – o czym pisaliśmy – jest pełen błędów. Związanych choćby z pisownią imion, nazwisk czy nazw ulic. Pojawiają się nawet przypadki wykazywania osób żyjących jako zmarłe. I ożywiania zmarłych. – Mamy sygnały o kilkudziesięciu takich przypadkach – przyznał w rozmowie z RMF FM Marcin Malicki, wicedyrektor Centralnego Ośrodka Informatyki wdrażającego nowy system rejestrów państwowych dla gmin.
Samorządy obawiają się, że przez ten bałagan nie uda im się stworzyć aktualnych spisów wyborczych. A to skomplikuje prace obwodowych komisji w dniu elekcji.
Jak wypadły testy w samorządach? KBW wciąż czeka na efekty. – Komisarze wyborczy będą przesyłać nam informacje zwrotne w tym tygodniu – mówi Lech Gajzler. Z naszych ustaleń wynika, że lista problemów jest długa.
W Gorzowie panuje przekonanie, że dane „zasysane” przez urząd z PESEL-a mogą być niepełne. – Mieliśmy już problemy z pobytami czasowymi, z rejestrem cudzoziemców, pojawiały się też osoby, które nigdy nie były i nie są mieszkańcami Gorzowa. Nie wiemy, ilu gorzowian takim sposobem mogło trafić do innych gmin. W teście 30 osób nie zostało przypisanych do żadnego obwodu wyborczego, bo w ich danych były błędy w nazwach ulic. Do dziś nie wiemy, kto ma je poprawić – opowiada nam jeden z urzędników w gorzowskim magistracie.
Problemy potwierdza też Andrzej Szerlak, dyrektor wydziału spraw administracyjnych w lubelskim urzędzie miasta. – Baza PESEL i baza lokalna są niespójne w stopniu, który waha się w granicach 30 procent – wskazuje. Co prawda wiele błędnie pojawiających się danych, np. dotyczących imion rodziców czy numerów dowodów, nie będzie ujęta w spisach, ale część będzie miała już wpływ na ich kształt. – Niepokojące są błędy w nazewnictwie ulic, np. nazw wielowyrazowych czy nazw wywodzących się od imion i nazwisk. Metodologia sporządzania spisu pozwala na ujęcie wszystkich uprawnionych do głosowania w spisie wyborców, kwestią problematyczną może się okazać przydzielenie osób do odpowiednich obwodów – tłumaczy Andrzej Szerlak.
Niektóre gminy nie mogły nawet przystąpić do testów. Tak było w ubiegłym tygodniu w Białymstoku. – Rejestr wyborców nie jest automatycznie aktualizowany danymi z rejestru mieszkańców. Trwają prace związane z przystosowaniem aplikacji wspierającej do potrzeb przygotowania wyborów także w zakresie spisu wyborców. Dopóki prace się nie zakończą, nie możemy rozpocząć testów wyborczych – poinformowała nas Beata Kołakowska z urzędu miasta.
Urzędnicy pocieszają się, że jeśli w sporządzonych spisach pojawią się błędy, istnieje możliwość, aby sprostować je nawet w dniu wyborów. – Obwodowa komisja wyborcza dopisuje do spisu wyborców, na dodatkowym formularzu spisu i umożliwia głosowanie osobie pominiętej, jeżeli udokumentuje ona, iż stale zamieszkuje na terenie tego obwodu głosowania, a dział ewidencji ludności urzędu, na żądanie komisji, potwierdzi telefonicznie, że pominięcie jest wynikiem pomyłki powstałej przy sporządzaniu spisu – wyjaśnia Halina Chorzempa z urzędu miasta we Wrocławiu.
Samorządy radzą mieszkańcom, aby dla pewności sprawdzili, czy są na listach. – Każdy wyborca ma możliwość sprawdzenia, czy figuruje w rejestrze wyborców, a w okresie 20 kwietnia 2015 r. – 4 maja 2015 r. również w sporządzonym dla danego obwodu głosowania spisie wyborców. Jeśli stwierdzi nieprawidłowości, może wnieść reklamację – tłumaczy Grzegorz Gawlik z urzędu miasta w Łodzi.
Samorządowcy nie wierzą też w liczenie głosów za pomocą systemu informatycznego. – Nastawiamy się na liczenie ręczne – przyznaje jeden z urzędników. Wczoraj ich stanowisko poparła Najwyższa Izba Kontroli, która przedstawiła wyniki audytu w KBW w związku z ostatnimi wyborami samorządowymi. Zdaniem Izby KBW jest niewystarczająco przygotowane do komputerowej obsługi głosowania. I rekomenduje przeprowadzenie wyborów prezydenckich bez wsparcia informatycznego.
– Już wcześniej, przed otrzymaniem raportu NIK, podjęliśmy decyzję, że system, nad którym obecnie pracujemy, nie będzie wykorzystany do obsługi wyborów prezydenckich. W ich trakcie system zostanie poddany jedynie testowi w pełnym obciążeniu – odpowiada KBW.