Partia Syriza, która domaga się renegocjacji zadłużenia będzie rządzić w Grecji. Porozumiała się z małą prawicową partią Niezależni Grecy. Eksperci obawiają się wzrostu fali ekonomicznego populizmu w Europie, między innymi w Polsce.

Wyborczy rok oznacza eskalacje żądań różnych grup społecznych - ocenia Andrzej Sadowski z Centrum Smitha. Liczy, że polscy politycy nie wezmą przykładu z greckiej Syrizy. Jeżeli przychylność wyborców „kupowana jest werbalnie”, jak do tej pory w Grecji, to zdaniem eksperta nie ma się czym martwić. Gorzej, jeżeli populistyczne partie zaczynają spełniać swoje postulaty. Prędzej czy później, według Andrzeja Sadowskiego, w budżecie zabranie środków na realizację deklaracji.

Rozmówca IAR dodaje, że na Grecję najuważniej patrzy teraz rząd Niemiec. Podatnicy z zachodu wyłożyli najwięcej pieniędzy na jej ratowanie. Według ekonomisty, różne postulaty o wyjściu lub pozostawieniu tego kraju w strefie euro, dochodzące z niemieckiej administracji nie powinny dziwić.

W Grecji po wczorajszych wyborach i ekspresowych negocjacjach powstała koalicja. Oba ugrupowania w kampanii wyborczej mówiły stanowcze nie dotychczasowej, prowadzonej pod naciskiem UE i Międzynarodowego Funduszu Walutowego, polityce oszczędności.