Po raz piąty wszedł na dach bazyliki świętego Piotra, by zaprotestować przeciwko Europie. Mieszkaniec Triestu, zaniepokojony możliwością przejęcia włoskich plaż przez przedsiębiorców z Unii Europejskiej, domaga się spotkania w tej z premierem Matteo Renzim.

Kiedy w marcu tego roku Marcello Di Finizio wszedł ostatni raz na bazylikę, po zmuszeniu go do zejścia watykańska żandarmeria przetrzymała go krótko w areszcie, a sędzia zakazał powrotu w okolice Watykanu. Mężczyzna nie podporządkował się i dzisiaj, wraz z tłumem pielgrzymów i turystów, powrócił tam. Nie zdołał już dostać się na kopułę, jak poprzednio. Zatrzymał się na dachu nad fasadą, nad główną loggią, z której już niebawem papież Franciszek skieruje do wiernych bożonarodzeniowe orędzie "Urbi et orbi".

Protestujący ma z sobą przenośny komputer i latarkę. Zapowiada, że spędzi tam święta, a nawet pozostanie tak długo, jak to będzie konieczne. Bez spania, jedzenia i picia. Jeżeli spadnie z wycieńczenia i zabije się, to ci, którzy nie chcą z nim rozmawiać, będą według niego winni morderstwa. Marcello Di Finzio protestuje przeciwko temu, że od 2016 roku w przetargach na plaże będą brać udział przedsiębiorcy z krajów unijnych, co jego zdaniem zrujnuje Włochów.