Kolejny etap operacji przeciwko Państwu Islamskiemu rozpoczęty. Amerykanie zaatakowali z powietrza pozycje dżihadystów na terytorium Syrii. W bombardowaniach brały też udział samoloty z państw arabskich

Ponad 50 nalotów i około 20 ofiar wśród dżihadystów. W późnych godzinach nocnych koalicja Amerykanów i kilku krajów arabskich dokonuje nalotów na pozycje Państwa Islamskiego na terenie Syrii.

Pentagon nie potwierdził na razie dokładnej lokalizacji nalotów. Syryjskie Obserwatorium Praw Człowieka mówi głównie o mieście ar-Rakka - nieformalnej stolicy Państwa Islamskiego - i jego okolicach. Wśród zbombardowanych miejsc jest prawdopodobnie Al-Tabaka, gdzie znajduje się główne lotnisko wojskowe dżihadystów. Według Obserwatorium w nalotach zginęło co najmniej 20 radykalnych islamistów. Samoloty uczestniczące w operacji wróciły już do baz.

Według informacji Amerykanów, w atakach pomagają państwa arabskie: Bahrajn, Jordania, Katar, Arabia Saudyjska i Zjednoczone Emiraty Arabskie. Swój udział potwierdziła Jordania. W operacji uczestniczą jej samoloty. Na razie nie słychać o partnerach z Europy. Wielka Brytania nie uczestniczyła w nocnych nalotach, na razie rozważa swój udział - poinformowało brytyjskie ministerstwo obrony.

Atak na sunnickich bojowników w Syrii rozpoczął się od wystrzelenia amerykańskich pocisków manewrujących Tomahawk. Później do akcji wkroczyły myśliwce bombardujące oraz uzbrojone drony Predator i Reaper.