Prokuratorzy z Włocławka sprawdzają aparaturę ultrasonograficzną ze szpitala we Włocławku. Właśnie w tym szpitalu zmarły półtora tygodnia temu nienarodzone bliźnięta, kilkanaście godzin przed planowanym porodem. Płody rozwijały się prawidłowo.

Dziś na konferencji prasowej Prokurator Okręgowy we Włocławku Jan Stawicki mówił, że prokuratorzy sprawdzają czy nie wykasowano danych z badania USG. 22. stycznia zabezpieczyli całą aparaturę i nośniki pamięci. Jeśli dane skasowano, śledczy chcą wyjaśnić kto to zrobił, dlaczego i kiedy. W świetle prawa taki czyn można by uznać za zacieranie śladów. Na wyniki badań biegłych w tej sprawie mamy poczekać kilka tygodni. Obecnie przesłuchiwany jest personel szpitala, po zwolnieniu z tajemnicy lekarskiej przesłuchanie czeka też ordynatorów i lekarzy.

Wcześniej kontrolerzy NFZ badający procedury w szpitalu wykryli, że w pamięci aparatów do USG brakuje części zapisów i przekazali sprawę prokuraturze. Wczorajsza "Gazeta Wyborcza" pisała też, że gdy kobietę przywieziono do szpitala, ordynator ginekologii spóźnił się o dwie godziny na dyżur. Okazało się, że miał on pracować wcześniej w swoim prywatnym szpitalu. W nocy, gdy tętno dzieci zaczęło spadać, przepracowany ordynator nie zbadał kobiety, bo spał. Po nocnych wydarzeniach ordynator miał wrócić na dyżur do prywatnego szpitala.