Specjaliści szukają odpowiedzi na dwa pytania. Pierwsze, to: z jaką szybkością Schumacher wjechał na pełen skał pas śniegu oddzielający dwie wytyczone trasy, niebieską i czerwoną, Drugie: czy miejsce to było prawidłowo oznakowane.
Odpowiedzi na te pytania pozwolą ustalić kto ponosi odpowiedzialność: były mistrz świata Formuły 1, czy stacja narciarska Meribel. W tym drugim przypadku musiałaby ona ofierze wypadku wypłacić duże odszkodowanie.
Adwokat Edouard Bourgin, specjalizujący się w odszkodowaniach związanych z uszkodzeniami ciała, uznał za niewystarczające oddzielenie czerwonymi tyczkami wyznaczonej trasy od miejsca nieprzejezdnego. Rzeczniczka Schumachera twierdzi, że jechał on bardzo wolno, bo podnosił ze śniegu córeczkę przyjaciół, z którymi był tego dnia na nartach. Francuska żandarmeria i lekarze uważają, że wpadł on na nieprzejeżdżony śnieg z dużą prędkością.
Michael Schumacher jest w dalszym ciągu w śpiączce farmakologicznej. Jego stan jest stabilny, nie zmienił się i lekarze dementują doniesienia, że można mówić o poprawie.