Wyrok w sprawie Grudnia 70' różni się od ustaleń historyków - uważa historyk Andrzej Paczkowski. Sędziowie uznali dziś, że były peerelowski wicepremier Stanisław Kociołek jest niewinny. Skazano za to dwóch dowódców, którzy kierowali oddziałami wojska, pacyfikującymi protestujących robotników.

Profesor w rozmowie z Informacyjną Agencją Radiową wyjaśnia, że wyrok sądu odbiega od kierunku pracy historyków. Argumentuje, że historyków najbardziej interesuje odpowiedzialność polityczna za wydarzenia. Z kolei znacznie mniej ważna jest odpowiedzialność wykonawców poleceń. Historyk zwraca uwagę, że na tym polega rozbieżność pomiędzy jego środowiskiem, a działaniami sądu i prokuratury. One, zdaniem profesora, przede wszystkim starają się ustalić bezpośrednich odpowiedzialnych, a uciekają od skazywania tych na górze.

Profesor Paczkowski uważa, że uniewinnienie Stanisława Kociołka jest bezpodstawne. Jego zdaniem, były wicepremier ponosi odpowiedzialność za wydarzenia Grudnia '70. Jak dodaje, dygnitarz był wydelegowany do Gdańska, gdzie powinien brać udział w zarządzaniu. Przy tym należało, zdaniem historyka, dążyć do unikania bezpośredniej konfrontacji. Tymczasem Stanisław Kociołek, przez jedno ze swoich wystąpień, sprowokował zaistnienie sytuacji, w której broń została użyta - dodaje.

Historyk zaznacza, że dzisiejszy wyrok można traktować tylko w kategorii symbolu. Jak argumentuje, należy zwrócić uwagę na wiek sprawców oraz ich drugorzędne znaczenie w samym wydarzeniu. Profesor Paczkowski podkreśla, że ci pierwszorzędni nie mogli być sądzeni, bo np. nie żyją, jak np. Władysław Gomułka. Jak dodaje historyk, to były sekretarz KC PZPR 15 grudnia zezwolił na użycie broni.

Sąd uznał, że w grudniu 1970 roku nie było potrzeby wprowadzania do Trójmiasta w pełni uzbrojonych oddziałów wojska, a taka decyzja prowadziła do nieuchronnej konfrontacji z ludnością cywilną i rozlewu krwi. Według sądu nic nie uchyla bezprawności decyzji o użyciu broni palnej w 1970 roku.

W grudniu 1970 roku od strzałów wojska i milicji zginęły na Wybrzeżu 44 osoby, ponad 1100 zostało rannych.