Stanisław Kociołek niewinny, a dwaj wojskowi Bolesław F.i Mirosław W. skazani na dwa lata w zawieszeniu na cztery. Taki jest wyrok Warszawskiego Sądu Okręgowego w sprawie Grudnia '70. Prokuratura zapowiedziała apelację.

Jak czytała w uzasadnieniu sędzia-sprawozdawca Agnieszka Wysokińska-Walczak, użycie broni na Wybrzeżu było niewątpliwie bezprawne. Odpowiedzialność za to ponoszą wydający rozkazy na szczeblu centralnym, ale także dowodzący oddziałami wojska pod stocznią w Gdańsku i Gdyni. Właśnie wśród nich uznani za sąd winni Bolesław F. i Mirosław W.

Stanisław Kociołek był oskarżony o działanie w ramach lokalnego sztabu kryzysowego. Ponadto, wiedząc o blokadzie stoczni, miał apelować w lokalnej telewizji, o powrót robotników do pracy. Miało to doprowadzić do masakry stoczniowców w Gdyni. Sąd uznał, że nie ma na to dowodów. Jak podkreślali w uzasadnieniu sędziowie, brak jest wiarygodnych dowodów, że Stanisław Kociołek dowodził oddziałami wojska i milicji.

Prokurator dla wszystkich oskarżonych domagał się po 8 lat pozbawienia wolności.

Proces toczył się od połowy lat 90. Początkowo na ławie oskarżonych zasiadało kilkunastu działaczy aparatu komunistycznego. Zdaniem prokuratury, to wojskowi wydawali rozkazy użycia broni podczas blokady stoczni w Gdyni i Gdańsku. Oskarżenie twierdziło też, że Stanisław Kociołek miał współkierować działaniami wojska. Oprócz tego to on w lokalnych mediach zachęcał stoczniowców do powrotu do pracy. Gdy robotnicy przyszli pod stocznię, spotkały ich wystrzały z karabinów wojska i milicji.

Były PRL-owski wicepremier odpierał zarzuty. Stanisław Kociołek twierdził, że na Wybrzeżu w grudniu '70 roku miał niewiele do powiedzenia. A o blokadzie stoczni nie wiedział. Jak zaznaczał, działaniami aparatu represji kierowali wówczas dziś już nieżyjący generałowie wojska.

W grudniu 1970 roku od strzałów wojska i milicji zginęły na Wybrzeżu 44 osoby, ponad 1100 zostało rannych.