Tomasz Sekielski postanowił sprawdzić, czy po aferze z udziałem Brunona K., coś się zmieniło z poziomem bezpieczeństwa w Sejmie. Przeprowadził prowokację, w której zwykły człowiek próbuje wnieść na teren Sejmu bombę. Udało mu się to bez problemu.

- W pierwszym odcinku zajęliśmy się sprawą bezpieczeństwa i ochrony Sejmu. Pretekstem była sprawa Brunona K. i doniesienia o jego planach wysadzenia budynku w powietrze. Postanowiliśmy więc sprawdzić, jak za pomocą internetu i innych ogólnodostępnych źródeł informacji można skonstruować bombę, a co więcej, czy uda się wnieść ją do sali plenarnej Sejmu - mówił portalowi naTemat.pl Tomasz Sekielski.

Postronny mężczyzna wszedł bez wymaganej przepustki do Sjemu. Nikt go nie skontrolował. Mężczyzna wniósł prawie gotowy materiał wybuchowy do sali plenarnej Sejmu. Politycy, z którymi rozmawiał Tomasz Sekielski byli w szoku.

Wcześniej dziennikarz bez problemu zdobył instrukcję konstrukcji bomby, którą można złożyć z powszechnie dostępnych i legalnych materiałów.

W laboratorium WAT eksperci potwierdzili, że z zakupionych przez dziennikarzy składników można wyprodukować bombę. Specjaliści przeprowadzili nawet próbną detonację. Ocenili, że trzy kilogramy materiałów, które udało się wnieść do Sejmu, miałyby siłę rażenia o promieniu kilkunastu metrów. Można je zmieścić w zwykłej torbie.