Prezydent Donald Trump powiedział w czwartek, że Fed robi błędy, lecz on nie zwolni jego szefa Jaya Powella, choć "jest rozczarowany". Doradca ekonomiczny Białego Domu Larry Kudlow pośpieszył z zapewnieniem, że Trump nie dyktuje polityki bankowi centralnemu USA.

W wywiadzie dla telewizji Fox News Trump skrytykował Fed za "zbyt agresywną politykę" oraz zbyt szybkie podnoszenie stóp procentowych i, jak podkreśla Reuters, kontynuował swój atak na bank centralny podczas wystąpienia w Białym Domu.

Agencja przypomina, że to drugi taki atak prezydenta w ciągu 24 godzin.

Prezydent powiedział, że Fed dokonuje złych wyborów, jego podwyżki stóp procentowych "są śmieszne". W środę nazwał bank centralny "szalonym, żałosnym" i "zbyt rozkosznym".

Wkrótce po krytycznych uwagach Trumpa Kudlow powiedział dziennikarzom, że prezydent "nie prowadzi żadnej specjalnej akcji, by ustabilizować rynki" i nie dyktuje Fedowi jego polityki. Podkreślił, że decyzje banku centralnego są słuszne, jest on niezależny, a polityka jego szefa jest odpowiedzią na dobrą kondycję gospodarki.

Powell poinformował w ubiegłym tygodniu, że Fed będzie kontynuował podnoszenie stóp procentowych, by nie dopuścić do "przegrzania gospodarki" USA.

Wypowiedzi Trumpa i komentarz Kudlowa były reakcją na poważne zawirowania na Wall Street, które rozpoczęły się w środę. Jak podkreśla francuski dziennik finansowy "Les Echos" - była to najpoważniejsza korekta od lutego.

Kudlow przyznał, że "nie ma pojęcia jak długo potrwa obecna korekta rynku". Zapewnił jednak, że wyprzedaże na giełdach nie skłoniły prezydenta do ponownego przemyślenia swej polityki gospodarczej.

Dodał, że w administracji Trumpa są ludzie, którzy uważają, że firmy powinny winić same siebie za spadki notowań ich akcji, zamiast przypisywać to wojnie celnej.

W czwartek spadały już notowania na giełdach azjatyckich i europejskich, utrzymywały się też spadki na Wall Street.

Niepokoje, jakie pojawiły się na rynkach w związku z wojną celną "zdawały się jak dotąd oszczędzać Wall Street" - pisze "Les Echos".

"Błędem byłoby pomniejszać wpływ (na amerykańskie rynki) wojny handlowej między USA i Chinami, która nie może stać się niczym innym jak klęską obu stron" - powiedział w wywiadzie dla "Les Echos" ekspert JP Morgan Richard Titherington.

Na dłuższą metę taryfy celne mogą poważnie zwiększyć presję inflacyjną w USA i zniechęcić przedsiębiorstwa do inwestycji - wyjaśnia francuski dziennik.

Zdaniem ekonomistów, na których powołują się Reuters i AP, do znaczących spadków na rynkach przyczynił się niepokój o skutki wojny handlowej oraz podnoszenie stóp procentowych przez Fed.

"To właśnie połączenie tych dwóch czynników wpływa prawdopodobnie na niepokój, który odbija się na indeksach (giełdowych), wskaźnikach krótkoterminowych i zmienności na rynkach" - powiedziała szefowa Międzynarodowego Funduszu Walutowego Christine Lagarde, która dodała też, że działania szefa Fed nie "kojarzą się jej z szaleństwem".

Fed w tym roku podniósł stopy procentowe trzykrotnie. Trump już w lipcu skrytykował za to bank centralny, a potem przyznał, że jego uwagi na ten temat mogą zaniepokoić tych, którzy obawiają się, że Biały Dom będzie próbował wywierać presję na Fed.

Agencja AFP przypomina, że jak dotąd Trump przedstawiał hossę na giełdzie jako dowód na swą wielką wiedzę ekonomiczną. (PAP)