Około tysiąca osób przeszło w sobotę ulicami miasta w 1. Szczecińskim Marszu Równości. Grupa kilkudziesięciu osób próbowała zakłócić jego przebieg; kilkanaście osób policjanci doprowadzili na komisariaty.

"Jestem tutaj dlatego, że marzy mi się świat, w którym nikt nie jest nienawidzony za to, kogo kocha" - powiedziała na pl. Solidarności jeszcze przed wyruszeniem pochodu Monika "Pacyfka" Tichy. "Nie rozumiem kompletnie, jak można nienawidzić za miłość. Marzy mi się, żeby każdy mógł iść ulicą za rękę z ukochaną osobą bez ryzyka, że zostanie skrzywdzony" - dodała.

"My tu nie jesteśmy po to, żeby niszczyć czyjeś rodziny" - kontynuowała Tichy. "My chcemy zakładać nasze własne rodziny. Chcemy realizować nasze miłości tak, jak wszyscy. Chcemy całego życia i chcemy go już teraz. Nie za dziesięć, czy sto lat kiedy ktoś tam będzie gotowy. Ten dzień jest tylko dzisiaj, ten rok jest tylko dziś. Życie mamy tylko jedno i nie ma w nim nic ważniejszego, niż miłość. Miłość zwycięży" - dodała, wzbudzając oklaski i okrzyki zgromadzonych.

Uczestnicy mieli ze sobą tęczowe flagi i transparenty, na których można było m.in. przeczytać "homo homini homo". Przemarszowi towarzyszyła głośna muzyka.

Jak poinformowała zachodniopomorska policja, w trakcie marszu doszło do próby jego zakłócenia. Policjanci doprowadzili do swoich jednostek kilkanaście osób, a inne zostały wylegitymowane - wynika z informacji rzecznika policji.

W trakcie marszu grupa kilkudziesięciu osób w białych koszulkach krzyczała w stronę jego uczestników m.in. "zakaz pedałowania", "chłopak i dziewczyna normalna rodzina" i wulgaryzmy. Maszerujący odkrzykiwali z kolei "homofobia, to się leczy".

Organizatorem marszu było Stowarzyszenie Lambda Szczecin. (PAP)

autor: Kacper Reszczyński