W tym roku prawdopodobnie ośmiu członków NATO przeznaczy na obronność przynajmniej 2 proc. PKB, czyli osiągnie minimalny zakładany poziom. To wciąż wyraźna mniejszość, ale też w porównaniu z rokiem 2014, gdy na szczycie Sojuszu w Cardiff państwa członkowskie podjęły takie zobowiązanie, postęp jest wyraźny.

Tymi prymusami, poza USA, które od zawsze miały największy odsetek wydatków, są Grecja, Estonia, Wielka Brytania, Łotwa, Polska, Litwa i Rumunia. W przypadku trzech ostatnich państw obecne prognozy mówią, że wydatki będą minimalnie poniżej tego pułapu, ale ponieważ istnieje w nich albo ustawowy zapis, albo porozumienie polityczne w sprawie 2 proc. na obronność, wydatki zostaną stosownie zwiększone.
Ponad połowa członków wypełnia natomiast drugą wytyczną Sojuszu i przeznacza na uzbrojenie co najmniej jedną piątą budżetu obronnego.
Optymistycznym znakiem jest też to, że tylko w sześciu spośród 29 państw członkowskich NATO wydatki na obronność stanowią dziś mniejszy odsetek PKB, niż było to w 2014 r., przy czym dwa z tych sześciu państw (USA i Wielka Brytania) i tak wydają powyżej minimalnego poziomu, a we Francji jest to spadek o zaledwie 0,1 pkt proc. Największy postęp osiągnęły natomiast Litwa i Łotwa, które w ciągu czterech lat budżety wojskowe zwiększyły dwukrotnie, co oczywiście jest związane z tym, że są one wraz z Estonią najbardziej narażone na rosyjskie zagrożenie. Zgodnie z ustaleniami z Cardiff poziom 2 proc. PKB wszyscy członkowie powinni osiągnąć najpóźniej w roku 2024.