Większa gotowość wojsk i nowe dowództwa – te decyzje potwierdzą liderzy Sojuszu Północnoatlantyckiego na szczycie w Brukseli. Wszyscy czekają na słowa Trumpa, który krytykuje Sojusz za zbyt małe wydatki.
Dziś i jutro w Brukseli spotykają się liderzy 29 państw członkowskich Sojuszu Północnoatlantyckiego. Spotkania w tym formacie odbywają się co dwa lata – ostatnie miało miejsce na Stadionie Narodowym w Warszawie w 2016 r. O ile jeszcze trzy miesiące temu jeden z wysokich urzędników z MSZ mówił na zamkniętym spotkaniu, że to będzie „szczyt, o którym szybko zapomnimy”, o tyle w ostatnich tygodniach historia radykalnie przyspieszyła i ostra krytyka NATO przez prezydenta USA każe postawić fundamentalne pytanie o przyszłość organizacji.
Pewne jest, że liderzy zaakceptują formalnie decyzje podjęte już miesiąc temu na spotkaniu ministrów obrony organizacji. „W natowskiej strukturze dowodzenia (NCS) powstaną dwa nowe dowództwa (łącznie 1,2 tys. oficerów dodatkowo do liczącego obecnie 6,8 tys. personelu NCS). Połączone dowództwo atlantyckie (Joint Force Command for the Atlantic), które zostanie utworzone w amerykańskim Norfolk w stanie Virginia, w razie konfliktu będzie odpowiadać za przerzucanie amerykańskich sił i sprzętu drogą morską z USA i Kanady do Europy. A połączone dowództwo logistyczne (Joint Support and Enabling Command) w niemieckim Ulm w Badenii-Wirtembergii będzie odpowiadać za ochronę i transport sił i sprzętu wojskowego na terytorium Europy” – pisze w swojej analizie Justyna Gotkowska z Ośrodka Studiów Wschodnich.