Były pewne techniczne przyczyny, dla których trzeba było zmienić termin wspólnego posiedzenia Prezydiów Sejmu i Bundestagu, czego oczywiście żałujemy, ale myślę, że strona niemiecka zrozumiała nasze wyjaśnienia - powiedział w środę wicemarszałek Sejmu Ryszard Terlecki (PiS).

Terlecki był pytany przez dziennikarzy w Sejmie o to, czy to on i wicemarszałek Sejmu Beata Mazurek "w ostatniej chwili musieli zrezygnować" z udziału w posiedzeniu prezydiów. "Były pewne przyczyny, dla których trzeba było zmienić ten termin, czego oczywiście żałujemy, ale myślę, że strona niemiecka zrozumiała nasze wyjaśnienia" - odpowiedział polityk.

Dopytywany, czy to były przyczyny techniczne czy polityczne, odparł: "techniczne".

O tym, że przyczyny tej zmiany terminu mają charakter wyłącznie techniczny i że leżą one po stronie polskiego parlamentu, przekonywał też na środowej konferencji prasowej premier Mateusz Morawiecki. Zapewniał przy tym, że nie ma żadnego związku między odwołaniem wspólnego posiedzenia prezydiów Sejmu i Bundestagu a wtorkowym oświadczeniem kanclerz Niemiec Angeli Merkel i prezydenta Francji Emmanuela Macrona o zamiarze tworzenia, być może od 2021 roku, odrębnego budżetu strefy euro.

Premier przypomniał, że we wtorek miał "bardzo dobrą, owocną" rozmowę w Berlinie z kanclerz Merkel, a na najbliższy poniedziałek zaplanowane ma spotkanie z przewodniczącym Bundestagu Wolfgangiem Schaeuble. Zaznaczył, że szefa izby niższej niemieckiego parlamentu zna jeszcze z czasów, kiedy ten pełnił urząd ministra finansów Niemiec.

Centrum Informacyjne Sejmu poinformowało w środę, że decyzję o odwołaniu wyjazdu polskiej delegacji na wspólne posiedzenie Prezydiów Sejmu i Bundestagu w Niemczech podjął marszałek Sejmu Marek Kuchciński, bo do udziału w nim zgłosiła się zbyt mała liczba wicemarszałków. "Politycy, którzy nie zdecydowali się na wyjazd do Niemiec, wskazywali na ważne wydarzenia krajowe" - podkreśliło CIS.

Do sprawy odniosła się też wicemarszałek Sejmu Małgorzata Kidawa-Błońska (PO). Mówiła, że politycy Prawa i Sprawiedliwości nie chcą opuścić Warszawy, bo "coś dzieje się w PiS-ie". "To nie ważne sprawy w Polsce, tylko ważne sprawy w PiS, czyli interes partyjny wygrał nad interesem kraju" - przekonywała, oceniając, że "to wielka kompromitacja".

Kidawa-Błońska pytana przez dziennikarzy w Sejmie, dlaczego spotkanie prezydiów Sejmu i Bundestagu zostało odwołane odparła, że tego nie wie. "Oficjalny powód, o którym się dowiedziałam (we wtorek) po godz. 16, że (odwołano) z powodu ważnych wydarzeń w naszym kraju" - dodała wicemarszałek. "Bardzo dokładnie śledziłam, co działo wczoraj się w Polsce, rzeczywiście był wczoraj mecz i to było ważne wydarzenie, natomiast nic takiego, co powodowałoby, żeby odwołać tak ważne spotkanie nie wydarzyło się. Chyba, że ważne było wczoraj to spotkanie na Nowogrodzkiej (siedziba PiS - PAP), o którym dowiedziałam się przypadkowo jadąc samochodem" - powiedziała. Jak zaznaczyła, we wtorek ruch na sąsiadujących z siedzibą PiS ulicach był wyłączony przez policję, bo miała się tam pojawić "bardzo ważna osoba".

Prezydium Sejmu liczy pięciu wicemarszałków - dwóch z PiS: Beata Mazurek oraz Ryszard Terlecki, Małgorzata Kidawa-Błońska (PO), Barbara Dolniak (Nowoczesna) oraz Stanisław Tyszka (Kukiz'15).

Delegacjom mieli przewodniczyć marszałek Sejmu Marek Kuchciński i przewodniczący Bundestagu Wolfgang Schaeuble. Ze wstępnych informacji CIS wynikało, że Sejm w Niemczech reprezentować mieli także wicemarszałkowie: Beata Mazurek (PiS), Małgorzata Kidawa-Błońska (PO), Ryszard Terlecki (PiS) oraz posłowie Izabela Kloc (PiS, przewodnicząca komisji ds. Unii Europejskiej) i Bartłomiej Wróblewski (PiS, przewodniczący polsko-niemieckiej grupy parlamentarnej).

Ze strony niemieckiej w posiedzeniu mieli wziąć udział wiceprzewodniczący Bundestagu Thomas Oppermann, Hans-Peter Friedrich, Wolfgang Kubicki, Petra Pau, Claudia Roth oraz parlamentarzyści Manuel Sarrazin (przewodniczący niemiecko-polskiej grupy parlamentarnej) i Gunther Krichbaum (przewodniczący komisji ds. UE).