Poznański sąd zdecydował o tymczasowym areszcie dla Tomasza J. Mężczyzna jest podejrzany o zabójstwo żony, znieważenie jej zwłok oraz spowodowanie częściowego zawalenia kamienicy na Dębcu.

Ze względu na stan zdrowia Tomasza J. posiedzenie sądu odbyło się w poznańskim Szpitalu Miejskim im. J. Strusia, gdzie od dnia zniszczenia kamienicy przebywa podejrzany.

Rzecznik prasowy Sądu Okręgowego w Poznaniu sędzia Aleksander Brzozowski powiedział w czwartek PAP, że "sąd uznał, iż zebrany do tej pory materiał dowodowy wskazuje na duże prawdopodobieństwo sprawstwa podejrzanego, czyli ta przesłanka ogólna tymczasowego aresztowania została spełniona w zakresie tych wszystkich trzech zarzucanych mu czynów, czyli: zabójstwa, zbezczeszczenia zwłok oraz spowodowania częściowego zawalenia się budynku, co narażało wiele osób na bezpośrednie zagrożenie utraty zdrowia lub życia".

"Sąd uznał, że słuszny jest wniosek prokuratora, że zachodzi obawa matactwa, że należy podejrzanego odizolować o świadków, potencjalnych pokrzywdzonych, których jest w tej sprawie wielu, żeby on się z nimi nie kontaktował. Sąd uznał ponadto, że spełniona jest także przesłanka grożącej podejrzanemu surowej kary – samo zabójstwo jest zagrożone dożywociem" – podkreślił Brzozowski.

Jak dodał, sąd nie wziął natomiast pod uwagę przesłanki dotyczącej ucieczki lub próby ukrywania się, ponieważ Tomasz J. ze względu na stan zdrowia jest obecnie niesamodzielny i porusza się na wózku.

Tomasz J. początkowo ma trafić do aresztu śledczego w Bydgoszczy, gdzie jest specjalistyczny oddział dla chorych z poważnymi oparzeniami. Następnie, kiedy pozwoli już na to stan jego zdrowia, zostanie najprawdopodobniej przewieziony do aresztu w Poznaniu.

4 marca wskutek wybuchu gazu zawaliła się część kamienicy na poznańskim Dębcu. W ruinach znaleziono ciała pięciu osób, a ponad 20 zostało rannych.

W środę rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Poznaniu prok. Magdalena Mazur-Prus powiedziała, że Tomasz J. "usłyszał zarzut zabójstwa żony, znieważenia jej zwłok oraz spowodowania częściowego zawalenia budynku mieszkalnego (…) czym sprowadził zagrożenie dla życia lub zdrowia wielu osób. Następstwem takiego działania był zgon 4 osób, 26 osób doznało ciężkiego uszczerbku na zdrowiu, natomiast pozostałe osoby zostały narażone na niebezpieczeństwo dla życia i zdrowia".

Mazur-Prus tłumaczyła, że według śledczych, do wybuchu w kamienicy doprowadziło uwolnienie mieszaniny gazowo-powietrznej. "Gdyby Tomasz J. nie uwolnił mieszaniny, nie nastąpiłby wybuch (…), ten gaz został uwolniony po to, ażeby doprowadzić do wybuchu" – zaznaczyła.

Rzeczniczka prokuratury potwierdziła też wcześniejsze nieoficjalne informacje, że ciało Beaty J. – żony podejrzanego - zostało brutalnie okaleczone już po dokonaniu zabójstwa. Dodała, że nadal nie odnaleziono narzędzia zbrodni.

Tomasz J. podczas przesłuchania nie przyznał się do zarzucanych mu czynów i skorzystał z prawa do odmowy składania wyjaśnień.

43-letni mężczyzna został przywieziony do szpitala już godzinę po wybuchu w kamienicy. W ciężkim stanie trafił na oddział anestezjologii i intensywnej terapii. Miał poparzenia II i III stopnia na 50 proc. powierzchni skóry: głowy, pleców, rąk. Poparzone miał również drogi oddechowe, a ponadto stłuczone płuco i złamane żebro. Ze względu na obrażenia został wprowadzony w stan śpiączki farmakologicznej - lekarze wybudzili go dwa tygodnie temu.

Za zarzucane mu czyny Tomaszowi J. grozi więzienie nie krócej niż 8 lat, 25 lat więzienia lub dożywocie.