Próbę uchylenia mi immunitetu traktuję, jako próbę zamknięcia ust całej opozycji - oświadczyła w czwartek w Sejmie szefowa klubu Nowoczesnej Kamila Gasiuk-Pihowicz. Podkreśliła, że nie da się zastraszyć pozwami na wysokie kwoty i zawsze będzie zadawała trudne pytania w interesie publicznym.

Komisja regulaminowa, spraw poselskich i immunitetowych zarekomendowała w listopadzie Sejmowi uchylenie immunitetu posłance Nowoczesnej Kamili Gasiuk-Pihowicz i tym samym udzielenie zgody na pociągnięcie jej do odpowiedzialności cywilnej.

O uchylenie posłance immunitetu wnioskował b. minister skarbu Dawid Jackiewicz (PiS), który wytoczył jej proces o ochronę dóbr osobistych. Pozew w tej sprawie został złożony w Sądzie Okręgowym we Wrocławiu. Jackiewicz domaga się od Gasiuk-Pihowicz zadośćuczynienia w kwocie 100 tys. złotych.

Pozew byłego ministra skarbu dotyczy wypowiedzi posłanki Nowoczesnej, która padła podczas lipcowych prac w Sejmie nad ustawami o Krajowej Radzie Sądownictwa i Sądzie Najwyższym. "Ja bym chciała przypomnieć Państwu kilka faktów. Dawid Jackiewicz – były minister skarbu w obecnym rządzie Beaty Szydło – w czasie poprzednich rządów PiS w 2006 r. brał udział w awanturze, która doprowadziła do śmierci bezdomnego człowieka. Polityk PiS wdał się z nim w szarpaninę, popchnął go, głowa tego bezdomnego człowieka roztrzaskała się o beton. A potem co zrobiła prokuratura Ziobry? Umorzyła sprawę partyjnego kolegi, mimo że po awanturze z nim zginął człowiek" - mówiła wówczas Gasiuk-Pihowicz.

W środę sprawą immunitetu posłanki Nowoczesnej zajmował się Sejm. Gasiuk-Pihowicz zacytowała na początku wystąpienia akta prokuratury, według których mężczyzna, którego popchnął Jackiewicz, upadł, uderzając się w głowę, a po kilku dniach zmarł w szpitalu. Posłanka wskazywała, że tylko 3 proc. tego typu spraw jest umarzanych na etapie prokuratorskim, a 97 proc. - trafia do sądów. Przypomniała, że sprawa Jackiewicza została przez prokuraturę umorzona, a zatem znalazła się w "szalenie wąskim gronie spraw, które są umarzane na etapie prokuratorskim".

Szefowa klubu Nowoczesnej tłumaczyła, że jej lipcowa wypowiedź dotyczyła wyłącznie wątpliwości w zakresie działań prokuratury i nie stanowiła ataku personalnego na Jackiewicza. "Nigdy nie przypisywałam panu Jackiewiczowi winy, twierdziłam jednak, że te okoliczności sprawy każą stawiać pytania o prawidłowość działania prokuratury" - oświadczyła.

Gasiuk-Pihowicz przypomniała też kontekst swojego lipcowego wystąpienia. "To wszystko działo się podczas debaty nad ustawami, które właśnie politykom PiS, kontrolującym już prokuraturę, przekazywały jednocześnie zwierzchnictwo nad sądami" - wskazała.

"Zawsze poruszam najtrudniejsze kwestie, zawsze zadawałam pytania w interesie publicznym i będę nadal to robiła. Nie dam się zastraszyć ani pozwami na wysokie kwoty, ani innymi podobnymi działaniami" - oświadczyła posłanka.

"Nie można blokować komuś możliwości wypełniania mandatu parlamentarzysty, tylko dlatego, że mówi on o sprawach, których inny polityk nie chciałby słyszeć. Immunitet ma gwarantować niezależność posłów, ich wolność od nacisków, które mogłyby uniemożliwić reprezentowanie obywateli" - podkreśliła. Dodała, że próbę uchylenia jej immunitetu traktuje, jako próbę zamknięcia ust zarówno jej, jak i całej opozycji.

"Próba odebrania mi immunitetu to miecz obosieczny. Jeżeli w tym momencie, w tej sprawie zostanie mi uchylony immunitet, będzie to po prostu oznaczało, że w przyszłości jakakolwiek otwarta, uczciwa debata parlamentarna będzie praktycznie niemożliwa, bo posłom opozycji zostanie zablokowana możliwość zadawania trudnych pytań w interesie społecznym" - oceniła Gasiuk-Pihowicz.

Jak zauważyła dotychczas we wszystkich sprawach, w których przed komisją regulaminową, spraw poselskich i immunitetowych stawali politycy PiS, nie byli oni pozbawiani immunitetu. "Zastanówcie się koleżanki i koledzy z PiS, czy chcecie kierować się moralnością Kalego? Inne prawo obowiązuje posłów opozycji, a inne partii rządzącej? Czy to uczciwe? Czy ma to coś wspólnego z prawem i sprawiedliwością?" - pytała.

Głosowanie nad uchyleniem immunitetu Gasiuk-Pihowicz ma odbyć się na kolejnym posiedzeniu Sejmu, które zaplanownao na kwiecień.

Sprawa dotyczy wydarzeń z 28 grudnia 2006 r. Jadącą tego dnia autobusem, wraz z synem, żonę Dawida Jackiewicza zaczepił pijany i agresywnie zachowujący się mężczyzna. Wykrzykiwał, że chłopiec jest jego dzieckiem i próbował go wyszarpnąć matce. Kobieta wysiadła z autobusu i wezwała męża przez telefon. Pijany, 50-letni mężczyzna wysiadł jednak za nimi, wyrwał chłopca i chciał się z nim oddalić. Jackiewicz, który przyjechał na miejsce zdarzenia, popchnął mężczyznę. 50-latek upadł, uderzając się w głowę. Po kilku dniach zmarł w szpitalu. W grudniu 2007 roku wrocławska prokuratura umorzyła postępowanie tej sprawie.