Prezydent Białorusi Alaksandr Łukaszenka powiedział we wtorek, że "nie ma obecnie realnej alternatywy dla Mińska jako miejsca rozmów o uregulowaniu konfliktu w Donbasie" na wschodzie Ukrainy.

"Białoruś zapewnia warunki niezbędne do przeprowadzania regularnych spotkań w Mińsku przedstawicieli grupy kontaktowej" - podkreślił białoruski prezydent, cytowany przez swoją służbę prasową. W ramach grupy spotykają się wysłannicy stron konfliktu oraz Organizacji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie (OBWE).

W 2017 roku - jak wskazał Łukaszenka - w białoruskiej stolicy odbyło się niemal 30 takich spotkań.

W styczniu prezydent Kazachstanu Nursułtan Nazarbajew oznajmił, że przywódca USA Donald Trump sugerował w rozmowie z nim, że rozmowy w Mińsku "utknęły" i do niczego nie prowadzą; że "od samego początku powinny były odbywać się w Kazachstanie".

Ta wypowiedź wywołała falę spekulacji w białoruskich mediach na temat możliwego przeniesienia miejsca rozmów i oceny skuteczności tzw. procesu mińskiego.

Według białoruskiego ministra spraw zagranicznych Uładzimira Makieja "rozmowy można przenieść choćby na Antarktydę, jeśli będzie pewność, że przyniosą efekty. By mieć taką pewność, potrzebne jest, aby strony konfliktu rzeczywiście chciały zaprzestania rozlewu krwi" – mówił.

Zarówno Kijów, jak i Moskwa, przyznawały, że miejsce spotkań grupy kontaktowej nie ma zasadniczego znaczenia, jednak żadna ze stolic nie proponowała zmian.

Dla Mińska utrzymanie funkcji gospodarza spotkań grupy kontaktowej, wspierającego proces uregulowania, stanowi ważny element budowania pozycji międzynarodowej.

Tzw. drugie porozumienie mińskie zostało wynegocjowane w lutym 2015 roku przez przywódców Ukrainy, Rosji, Niemiec i Francji podczas rozmów w białoruskiej stolicy. Jest ono podstawą procesu pokojowego, który jednak przez część ekspertów jest oceniany jako nieskuteczny, gdyż jego główne zapisy nie są realizowane, a także sprzyjający zamrożeniu konfliktu w Donbasie.

Z Mińska Justyna Prus (PAP)