Nie wygląda na to, żeby w plotkach o odejściu ministra Macierewicza było coś na rzeczy - ocenił w wywiadzie dla "SE" wiceszef MON Bartosz Kownacki. Pytany o modernizację armii, przyznał, że mimo postępów cały czas system pozyskiwania sprzętu wciąż jest zbyt wolny.

Na pytanie o to, czy po zapowiadanej rekonstrukcji rządu zostanie w resorcie, wiceminister podkreślił, że zależy to od szefa MON. "To w ogóle nie jest temat. Na razie ministerstwo i ja pracujemy" - powiedział w czwartkowym wywiadzie wiceminister. "Nie wygląda na to, żeby w plotkach o odejściu ministra Macierewicza było coś na rzeczy" - podkreślił.

Wiceminister pytany był również o zakup od Amerykanów systemu rakiet Patriot. Na uwagę, iż jest "jakieś rozczarowanie", że Amerykanie zażądali zbyt dużych pieniędzy, Kownacki stwierdził, że "przecież tylko ktoś naiwny mógłby wierzyć, że Amerykanie sprezentują nam patrioty za półdarmo".

- Ta kwota rzeczywiście jest nie do zaakceptowania, ale dopiero przystępujemy do negocjacji. Jestem przekonany, że uzyskamy odpowiednią cenę - podkreślił.

- Nie przeraża mnie tu jednak cena - dodał. Podkreślił, że przerażają go "politycy opozycji, którzy w Sejmie ogłaszają, że jeżeli nie kupimy rakiet Patriot, to będzie porażka, klęska". - Czy ci ludzie działają w interesie polskiego państwa, czy w interesie lobbystów?! Oczekiwałbym raczej, że opozycja będzie wymagała od rządu, by kupił jak najlepszy produkt za jak najlepszą cenę! A oni chcą, żeby rząd podpisał szybko umowę, za dowolną cenę - skomentował wiceminister.

Na pytanie o porażki lub problemy w MON, Kownacki przyznał, że można by do nich zaliczyć "konsolidację polskiego przemysłu zbrojeniowego". - To trwa zbyt długo. Chcieliśmy, żeby zakupy wspólne, łączenie pewnych przedsiębiorstw następowało szybciej. To w jakimś sensie się nie udało - mówił.

Dopytywany o modernizację armii, wiceminister odparł: - Chcę być dobrze zrozumiany, bo ludzie, którzy się tym zajmują, wykonują ogrom świetnej pracy. Męczę ich nieustannie o efekty. Cały czas ten system pozyskiwania sprzętu w armii jest jednak zbyt wolny. I cały czas nie został uproszczony.

- Nie powinno być tak, że nabywamy dla armii sprzęt, którego nikt nie produkuje, albo za niebotyczne pieniądze. Np. trwa dyskusja o wyborze okrętów podwodnych dla Polski. I założenia zapisano tak, że nie ma na świecie okrętu, który spełniałby nasze wymagania - tłumaczył wiceminister.

W wywiadzie poruszono też kwestię śmigłowców Caracal.

Przetarg na wielozadaniowe śmigłowce dla wojska rozpisano wiosną 2012 r. W kwietniu 2015 r. MON wskazało na śmigłowiec caracal; wartość kontraktu miała wynieść łącznie z podatkami 13,4 mld zł. Protestowały wtedy PiS i związki zawodowe, działające w zakładach w Mielcu i Świdniku, które również startowały w przetargu. We wrześniu 2015 r. rozpoczęły się negocjacje umowy offsetowej. Na początku października 2016 r. Ministerstwo Rozwoju uznało ofertę offsetową za niezadowalającą, a dalsze rozmowy - za bezprzedmiotowe.

- W 2010 roku, czyli w czasie, w którym prowadzono już prace nad pozyskaniem śmigłowców, rząd Platformy sprzedał państwowe zakłady produkujące śmigłowce. Po czym zlecono zamówienie na śmigłowce! Zarzuty w sprawie śmigłowców są też nieuczciwe - ocenił wiceminister.

Podkreślił on także, że jego zdaniem śmigłowce nie są "najpilniejszą sprawą". - Politycy PO prowadzili też postępowanie w sprawie śmigłowców przez osiem lat i dotarli do umowy przedwstępnej. My w ciągu roku dotarliśmy do etapu, w którym za chwilę będą oferty końcowe - zaznaczył.

- Sikorsky i Leonardo, mające zakłady w Polsce, a także Francuzi są w grze - dodał wiceminister.