Nadwyżka w kasie państwa to z ekonomicznego punktu widzenia bardzo dobra wiadomość. Ale politycznie bardzo niewygodna dla MF.
NAJWAŻNIEJSZE DANE Z WYKONANIA BUDŻETU / Dziennik Gazeta Prawna
MF podało wczoraj, że po październiku budżet miał 2,7 mld zł nadwyżki. W oficjalnym harmonogramie wykonania budżetu ministerstwo zakładało, że będzie mu brakowało w budżecie 39,6 mld zł. Tymczasem państwowa kasa jest na plusie kolejny miesiąc z rzędu, co jest sytuacją bez precedensu na tym etapie roku.
W utrzymaniu nadwyżki nadal pomagają wysokie dochody: w czerwcu na konta wpłynęła wypłata z ubiegłorocznego zysku NBP (prawie 9 mld zł). Do tego utrzymuje się wysoka dynamika wpływów z VAT. W ciągu 10 miesięcy tego roku fiskus zebrał ponad 134 mld zł z tego podatku, o prawie 22 proc. więcej niż przed rokiem.
Ale wzrost wpływów to niejedyny powód nadwyżki. W oczy kłuje słabe wykonanie planu wydatków. Po 10 miesiącach zrealizowano go w 76 proc. Rok temu o tej porze było to już prawie 80 proc. Wydatki są nie tylko mniejsze, niż zakładał harmonogram wykonania ustawy budżetowej (aż o 17 mld zł) – z budżetu w tym roku wydano o prawie 1 mld zł mniej niż przez 10 miesięcy 2016 r. Można to tłumaczyć mniejszą dotacją do Funduszu Ubezpieczeń Społecznych – i tak robi to MF. Wyższe od planowanych wpływy ze składek dzięki bardzo dobrej sytuacji na rynku pracy zmniejszają zapotrzebowanie na budżetowe pieniądze.
Ale to nie może być jedyny powód. W poprzednich miesiącach bardzo słabo wypadała realizacja planu wydatków majątkowych, w tym inwestycyjnych. I na razie nic nie wskazuje na to, by to radykalnie się zmieniło.
– Tak naprawdę MF nie ma wpływu na to, jak realizowana jest część wydatków, to zależy od ich dysponentów – mówi nam jeden z urzędników resortu.
Z naszych nieoficjalnych informacji wynika, że dla Ministerstwa Finansów dane o utrzymującej się nadwyżce w państwowej kasie zaczynają być kłopotliwe. Uwagę zwraca choćby kształt oficjalnego komunikatu o wykonaniu budżetu po 10 miesiącach. Zaczyna się on od podkreślenia, że w całym sektorze finansów publicznych mieliśmy 7 mld zł deficytu. Uwypuklanie deficytu w całym sektorze ma studzić zapędy na zwiększanie wydatków w budżecie. A taka presja narasta wraz z każdym miesiącem utrzymywania się nadwyżki. Nieprzypadkowo w części opisującej wykonanie planu wydatków MF podkreśla, że wygospodarowane oszczędności zostały już rozdysponowane w nowelizacji ustawy budżetowej.
Nadwyżka staje się kłopotliwa z powodów politycznych. Resort finansów obawia się, że trudniej będzie poskromić apetyty na zwiększenie wydatków w innych resortach w przyszłym roku. Tym bardziej że jest to rok wyborczy. Do załatwienia zostały m.in. takie obietnice jak dodatkowe wsparcie dla emerytów czy kolejne podnoszenie kwoty wolnej w PIT. Rządowi trudno będzie też dalej bronić projektu zniesienia limitu 30-krotności dla składek ZUS, który teraz jest procedowany w parlamencie. Jednym z argumentów za zniesieniem limitu jest uzyskanie dodatkowych wpływów do FUS (ok. 5 mld zł). Teraz gdy budżet jest na plusie m.in. dzięki większym wpływom ze składek do FUS, argument też traci moc.
Ministerstwo wie, że mimo obecnie dobrej sytuacji w budżecie musi trzymać się za kieszeń, bo może go czekać w przyszłym roku kilka pułapek. Przede wszystkim nie wiadomo, jaki będzie koszt obniżenia wieku emerytalnego – zainteresowanie przechodzeniem na emeryturę jest większe, niż spodziewał się rząd. Nie jest też jasne, jak długo uda się utrzymać pozytywny efekt poprawy ściągalności podatków. A resort postawił sobie ambitne zadanie zmniejszania deficytu finansów publicznych, a przynajmniej utrzymania go poniżej 3 proc. PKB. Na razie te wszystkie plany za dobrą monetę bierze Komisja Europejska, która prognozuje 1,7 proc. PKB polskiego deficytu w 2018 r.