Policja sprawdza doniesienia ws. incydentu na parkingu klubu piłkarskiego Legia Warszawa. W nocy z niedzieli na poniedziałek kibice mieli tam zaatakować piłkarzy. Stołeczni policjanci spotkali się w środę z przedstawicielami klubu; ustalono, że Legia przekaże policji nagrania z monitoringu.

Z zamieszczonych w mediach relacjach wynika, że do incydentu doszło po powrocie piłkarzy Legii, po przegranym w Poznaniu meczu ekstraklasy z Lechem 0:3. Wówczas grupa fanów zespołu, niezadowolonych z wyniku Legii, miała czekać na zawodników na klubowym parkingu. Miało tam dojść do przepychanek, a piłkarze byli szturchani czy nawet uderzani rękoma.

Rzecznik komendanta stołecznego policji kom. Sylwester Marczak pytany przez PAP o działania w tej sprawie powiedział, że policja prowadzi czynności sprawdzające. "W środę doszło do spotkania policjantów z wydział do spraw zwalczania przestępczości pseudokibiców z dyrektorem ds. bezpieczeństwa klubu piłkarskiego Legia Warszawa. Podczas spotkania padło zapewnienie, że klub przekaże nagrania z monitoringu" - powiedział Marczak.

W środę właściciel i prezes Legii Warszawa Dariusz Mioduski w oświadczeniu zaznaczył, że incydent z nocy z niedzieli na poniedziałek nie powinien mieć miejsca. "Atak kibiców na własnych piłkarzy jest zjawiskiem niewytłumaczalnym" - podkreślił.

"Doszło do przekroczenia granic dotyczących funkcjonowania klubu i jego kibiców" - zastrzegł Mioduski w opublikowanym na stronie klubu oświadczeniu.

Jak dodał, sprawą zajmuje się policja, a klub z nią współpracuje. Zapewnił też, że wyciągnięte zostaną wnioski, a sytuację, w której podający się za grupę wyjazdową kibice poruszali się swobodnie po stadionie, określił, jako niedopuszczalną.

"Uszczelnimy ten system i zmienimy procedury w tym zakresie. Trzeba wyraźnie powiedzieć, że w tej sytuacji system ochrony zawiódł i wymaga zmian. Takie wydarzenia nigdy więcej nie mogą mieć miejsca. Wobec tego, że do incydentu nie doszło podczas imprezy masowej, nie możemy wykorzystać instrumentów wynikających ze stosownej ustawy i nałożyć na osoby biorące udział w zajściu zakazów stadionowych" - zaznaczył prezes stołecznego klubu.

Podkreślił, że incydent z udziałem sympatyków mistrza Polski dotknął go tym bardziej, że "podważa fundament tożsamości Legii Warszawa".

W poniedziałek oświadczenie w tej sprawie wydał także klub. "Pierwsze ustalenia wskazują, że grupa osób weszła na teren stadionu zgodnie z przyjętą praktyką po meczach wyjazdowych, co nie dawało ochronie obiektu podstaw do niepokoju. Niestety po wjeździe autokaru na parking doszło do ostrej wymiany zdań i szarpaniny z udziałem zawodników oraz członków sztabu, które łącznie trwały ok. 8 minut" - podano w oświadczeniu.(PAP)

autor: Krzysztof Markowski