Europejski Trybunał Praw Człowieka ocenił we wtorek, że Rosja naruszyła wolność słowa, skazując za zniesławienie "Nową Gazietę" i dziennikarkę Jelenę Miłaszynę za artykuły na temat zatonięcia okrętu podwodnego Kursk. Rosja ma wypłacić 5,5 tys. euro odszkodowania.

Do Trybunału zwróciły się sama Miłaszyna i niezależna "Nowaja Gazieta", skazane w 2005 r. za zniesławienie. Powodem były dwa artykuły Miłaszynej, opublikowane w "Nowej Gaziecie", na temat zatonięcia Kurska, w których przytoczono słowa ojca jednej z ofiar katastrofy i jego adwokata. Skrytykowali oni rosyjską prokuraturę wojskową w związku śledztwem dotyczącym katastrofy.

ETPCz uznał, że Rosja pogwałciła prawa powodów do wolności słowa i nakazał państwu rosyjskiemu wypłacenie 2 170 euro na rzecz Miłaszynej i 3 388 euro dla "Nowej Gaziety" w ramach odszkodowania za straty materialne i moralne.

Według Trybunału autorka tekstów i dziennik, który je opublikował, "wnieśli wkład w debatę publiczną", a skarżący o zniesławienie "powinni byli wykazać więcej tolerancji na krytykę" ze strony osób prywatnych. "W artykułach wyraźnie wskazano czytelnikowi, że pani Miłaszyna przytaczała opinie ojca i adwokata ofiar na temat zdarzeń, które według tego ostatniego świadczyły o nadużyciach ze strony władz" - ocenili sędziowie.

Dodali, że autorka publikacji i gazeta "działały zgodnie z etyką dziennikarską".

Kursk, okręt podwodny rosyjskiej Floty Północnej o napędzie atomowym, zatonął w czasie manewrów na Morzu Barentsa 12 sierpnia 2000 roku, w wyniku eksplozji jednej z torped. 23 osoby z liczącej 118 osób załogi przeżyły wybuch, ale zmarły, zanim nadeszła pomoc - przypomniał Trybunał. Według mediów są podstawy, by sądzić, że 23 marynarzy zmarło dopiero trzy doby po katastrofie i teoretycznie można było ich uratować, gdyby od razu zwrócono się o pomoc z zagranicy.

Prowadzone przez rosyjską prokuraturę wojskową śledztwo w sprawie uchybień władz w związku z katastrofą zostało w 2002 r. umorzone z powodu braku dowodów.

W jednym z opublikowanych przez "Nową Gazietę" w 2005 r. artykułów napisano, że według ojca jednego z marynarzy i jego adwokata "śledczy są winni nadużycia władzy, ponieważ nie przyznali, że w dniu wypadku z wnętrza okrętu słychać było stuki i nadawany morsem sygnał SOS". Z kolei w drugim tekście przytoczono słowa adwokata, który sądził, że prokurator generalny i wojskowa prokuratura "podjęli decyzję o pomocy oficerom odpowiedzialnym za Flotę Północną w uniknięciu odpowiedzialności karnej i o zakończeniu śledztwa".(PAP)