Choć do rodzin trafiło w ubiegłym roku 17 mld zł ekstra z rządowego programu, niewiele z tego wydano na książki. Za to chętniej chodzimy do kina. Czasem do teatru i na koncerty
Polacy niechętnie wydają na kulturę / Dziennik Gazeta Prawna
W 2016 r. przeciętne wydatki na kulturę w gospodarstwach domowych wzrosły ledwie o 2,2 proc. Przez cały rok statystyczny Polak wydał na książki, prasę, kino, teatry, koncerty, muzykę, ale także na opłaty telewizyjne tylko 347 zł. Rok wcześniej było to 340 zł, gdy jeszcze w 2014 r. – 345 zł. Czyli de facto mamy do czynienia z kulturalną stagnacją. Szczególnie że jak podaje GUS w swoim najnowszym raporcie „Kultura w 2016 roku”, odsetek wydatków na te dobra i usługi w całym budżecie domowym pozostaje bez zmian – to wciąż zaledwie 2,6 proc.
– Rynek liczył, że pieniądze, które trafiły do gospodarstw z dziećmi z programu 500+, przynajmniej częściowo zostaną przeznaczone na książki, w tym na te dla dzieci i młodzieży. Niestety w 2016 r. nie zaobserwowano takiego skoku – mówi nam Paweł Waszczyk z Centrum Badań nad Rynkiem Książki. – Według najnowszych wyliczeń rynek książki w 2016 r. osiągnął więc wartość 2,37 mld zł, a to oznacza spadek na poziomie 1 proc. Oczywiście główną odpowiedzialność za to ponosi rynek podręczników. Sprzedaż komercyjna jest stopniowo zastępowana rządowymi elementarzami, a więc wartość tego segmentu będzie się zmniejszała. Mimo to nie widać wzrostu wydatków na inne książki dla dzieci – dodaje Waszczyk.
Jak pokazują dane GUS, jeśli odliczyć podręczniki i pomoce edukacyjne, na książki i inne wydawnictwa wydano przeciętnie 23,64 zł na osobę, a to oznacza wzrost na poziomie 4 proc. Wraz z podręcznikami kwota ta wyniosła 44,04 zł, czyli o ponad 18,4 proc. mniej niż rok wcześniej. Spadki – o dziwo – można zobaczyć także w segmencie wydatków na media elektroniczne, czyli na telewizję. Bo choć to wciąż jedna trzecia naszych przeciętnych inwestycji kulturalnych, to i tu – o trochę ponad 3 zł w skali roku – spadła ich wartość bezwzględna. Za te zmiany odpowiada coraz większa konkurencja na rynku telewizyjnym.
Jest za to kategoria, na którą wydajemy coraz więcej: kina, teatry i koncerty. Z roku na rok nasze wydatki na te przyjemności podskoczyły o blisko 17 proc. Przy czym za ten wzrost odpowiadają głównie kina. W ubiegłym roku kina odwiedziliśmy je 52 mln razy, czyli o 7 mln więcej niż rok wcześniej. Ale i ten rynek wcale nie jest przekonany, że boom jest związany z zastrzykiem gotówki dla rodzin z dziećmi. – Program 500+ może mieć pozytywny wpływ na wzrost frekwencji, choć nie ma na to jednoznacznych dowodów. Warto zauważyć, że już trzy lata przed wprowadzeniem programu 500+ liczba widzów w kinach systematycznie rosła – zauważa Tomasz Jagiełło, prezes sieci Helios.
Jagiełło dodaje, że według niego wzrost frekwencji w polskich kinach to przede wszystkim efekt większej liczby kin, bardziej zróżnicowanego repertuaru, rozwoju polskiej produkcji filmowej i po prostu rosnącej zamożności Polaków. W ubiegłym roku odbyło się już 2 mln seansów, a wszystkie kina w Polsce mają łącznie miejsca na ponad 283 tys. widzów. – Sieć Helios notuje dwucyfrowe wzrosty już czwarty rok z rzędu i nie ma przesłanek, aby stwierdzić, że to zasługa rządowego programu – ocenia Jagiełło, choć przyznaje, że kino familijne ma się u nas nadzwyczaj dobrze.
– W zestawieniu 10 najpopularniejszych filmów w tym roku dokładnie połowa była skierowana do najmłodszego widza. Ciekawym przykładem jest animacja „Smurfy: Poszukiwacze zaginionej wioski”, którą w Polsce obejrzało ponad 1,2 mln widzów, a w USA w zasadzie nie została zauważona – dodaje Jagiełło. – W pierwszych miesiącach środki z 500+ poszły np. na turystykę, o czym zresztą donosiły media. Może po zapewnieniu takich potrzeb rodziny z dziećmi zaczną więcej wydawać na kulturę albo dodatkowe pomoce naukowe – zastanawia się Waszczyk.