Szef Komisji Europejskiej Jean-Claude Juncker skrytykował we wtorek pisemne stanowiska negocjacyjne w sprawie Brexitu, jakie zaprezentował rząd w Londynie. W swoim przemówieniu do unijnych ambasadorów mówił też o potrzebie przemyślenia relacji z Rosją.

Krytykowani za nieodpowiednie przygotowanie do pertraktacji na temat warunków wyjścia ich kraju z UE Brytyjczycy opublikowali w ostatnich dwóch tygodniach szereg szczegółowych analiz mających pokazać, że są gotowi do negocjacji.

Bruksela jednak ostro skrytykowała te stanowiska Londynu, wskazując, że nie dotyczą one wszystkich kluczowych rozdziałów, gdyż brak m.in. dokumentu dotyczącego rozliczenia finansowego. W czasie gdy w tym tygodniu toczy się trzecia runda rozmów, szef KE również wypowiedział się w tej sprawie.

"Rząd Wielkiej Brytanii nie chce pokazać wszystkich kart (...). Przeczytałem z uwagą wszystkie dokumenty przygotowane przez rząd Jej Królewskiej Mości i żaden z nich nie jest satysfakcjonujący" - ocenił Juncker.

Jak podkreślił, wciąż jest bardzo duża liczba spraw, które muszą być uregulowane. Wyjaśniał, że nie chodzi tylko o bardzo poważny problem granicy między Irlandią a Irlandią Północną, ale też status unijnych obywateli żyjących na Wyspach oraz obywateli Wielkiej Brytanii żyjących na kontynencie.

"Nasze stanowisko musi być krystalicznie jasne, że nie będzie negocjacji w sprawie przyszłych relacji, zwłaszcza gospodarczych i handlowych stosunków pomiędzy Wielką Brytanią a UE, zanim wszystkie te sprawy nie zostaną załatwione" - powtórzył Juncker.

Unijni dyplomaci i obserwatorzy podają w wątpliwość, czy do październikowego szczytu przywódców unijnych uda się osiągnąć wystarczający postęp w pierwszej fazie negocjacji dotyczących Brexitu, to znaczy w sprawie praw obywateli, granicy między Irlandią a Irlandią Północną, a także rozliczenia finansowego. Przywódcy UE mają jesienią ocenić stan rozmów i zdecydować, czy otwierają drogę do kolejnego etapu negocjacji na temat ram przyszłych relacji brytyjsko-unijnych, czy nie.

Brexit to jednak tylko jeden z wielu wątków, jaki Juncker poruszył w swoim przemówieniu do szefów 140 unijnych placówek z całego świata. Szef KE mówił również o potrzebie refleksji nad tym, jak osiągnąć lepsze relacje z Rosją. "To zależy od obu stron, ale musimy patrzeć do przodu (...). Europa ma 5 mln kilometrów kwadratowych, a Rosja ma 17,5" - zaznaczył.

Juncker zwracał też uwagę na nienajlepsze relacje z Turcją, która - jak zauważył - oddala się od Europy. "Musimy zastanowić się, czy kontynuować negocjacje (akcesyjne - PAP) z Turcją, ale to jest raczej teoretyczne pytanie, bo w tej chwili żadne negocjacje się nie toczą" - powiedział polityk.

Turcja prowadzi negocjacje akcesyjne z UE od 2005 roku; od tamtej pory postęp w rozmowach jest niewielki. Porozumienie unijno-tureckie dotyczące powstrzymania fali uchodźców przewidywało wprawdzie otwarcie kolejnych rozdziałów negocjacyjnych, ale złe relacje (opór Turcji przed zmianą swojego prawa czy represje wobec przeciwników władz) nie pozwoliły na pójście do przodu. W listopadzie 2016 roku Parlament Europejski wezwał Komisję Europejską do formalnego zamrożenia negocjacji z tym krajem, czego dotychczas KE nie zrobiła.

Juncker utrzymał we wtorek tę linię, podkreślając, że ma przyjazne stosunki z prezydentem Turcji Recepem Tayyipem Erdoganem. "Ale sądzę, że on chce, by to Europa powiedziała, że kończy negocjacje i wzięła za to odpowiedzialność. Chciałbym, żeby Turcja zdawała sobie sprawę, że to ona czyni negocjacje niemożliwymi. Ta odpowiedzialność będzie całkowicie na jej barkach" - oświadczył.

Szef KE podkreślał też, że gospodarka UE jest w dobrym stanie, zwracając jednocześnie uwagę, że Francja jest krajem, któremu nie udało się obniżyć bezrobocia i który cały czas pozostaje w procedurze nadmiernego deficytu.

Mówiąc o potrzebie obrony wartości UE, podkreślał, że trzeba to robić nie tylko na zewnątrz, lecz także w samej UE. "Wewnątrz UE musimy być pewni, że wartości są przestrzegane" - zaznaczył przewodniczący KE.

W innym fragmencie swojego wystąpienia Juncker zaznaczył, że ani przez sekundę nie żałował tego, iż był wśród osób opowiadających się za rozszerzeniem UE na wschód. Jak podkreślił, cały czas wierzy, że była to powinność nałożona na ramiona decydentów przez historię.

Z Brukseli Krzysztof Strzępka (PAP)