Służący w domach delhijskiej klasy średniej coraz częściej buntują się przeciwko przemocy pracodawców. Dlatego sprawa Zohry Bibi z luksusowego osiedla w Noidzie, mieście satelickim Delhi, wywołała zamieszki. Władze stanęły po stronie mieszkańców osiedla.

„Całe Delhi tylko o tym mówi” - potwierdza Krishna, ściszając mimowolnie głos. 35-letni Nepalczyk pracuje jako domowy kucharz na zamkniętym osiedlu w Gurgaonie, mieście satelickim Delhi. „To znaczy służący rozmawiają o tym, co się stało. Mówią, że nie ma sprawiedliwości i nigdy nie będzie. Ale co człowiek ma zrobić w takiej sytuacji?” - dodaje, ważąc słowa.

Rankiem 12 lipca przed bramą luksusowego osiedla Mahagun Moderne w Noidzie zebrał się ponad dwustuosobowy tłum. Następne godziny mieszkańcy osiedla opisują jako piekło. Grupa ludzi uzbrojona w metalowe pręty i kamienie przemocą wdziera się na osiedle i biegnie murowanymi alejkami, przez korty tenisowe, w stronę apartamentu państwa Sethi. Według relacji mieszkańców służący krzyczą, że pomszczą Zohrę Bibi.

„Ludzie mówią, że ta służąca była bita, inni, że madame jej nie płaciła przez kilka miesięcy. A przecież to dla takich ludzi żadne pieniądze” - opowiada Krishna. Pani sprzątająca zarabia maksymalnie do 2 tys. rupii (ok. 110 zł) miesięcznie od mieszkania. Kucharze wyciągają do 5 tys. rupii (ok. 280 zł).

Harshu Sethi, u którego pracowała 26-letnia Bibi, jest zatrudniony we flocie handlowej. Na ekskluzywnym osiedlu Mahagun Moderne w strefie 78 nie ma przypadkowych ludzi. W wieżowcach są obszerne mieszkania o standardzie europejskim, z dużymi salonami i kilkoma sypialniami obowiązkowo wyposażonymi w nowoczesne łazienki.

W Mahagun Moderne są niemal 3 tys. apartamentów, z czego dwie trzecie są zamieszkane. Takich osiedli w Noidzie i Gurgaonie, skąd w miarę szybko można się dostać metrem do Delhi, w ostatnich trzech dekadach powstało wiele. Mieszka tu nowa klasa średnia Indii, która pracuje w międzynarodowych i indyjskich korporacjach.

Dzień przed atakiem Zohra Bibi idzie do domu Sethów upomnieć się o dwie zaległe pensje. Pani domu, Mithul Sethi, twierdzi jednak, że to nieprawda i oskarża służącą o kradzież. Zohra nie wraca na noc do domu. Mąż szuka jej cały wieczór i zgłasza sprawę na policję. Wcześnie rano, razem z sąsiadami, zjawia się pod bramą osiedla. Tłum rośnie w siłę.

„Ludzie myśleli, że stało się najgorsze” - opowiada służąca na osiedlu Hasina Begum, która mieszkała w slumsie w pobliżu. „Potem, kiedy wyszła na zewnątrz i zemdlała, ludzie wpadli w gniew” - mówi.

Tę wersję potwierdza Nilanjana Bhowmick zamieszkująca sąsiednie osiedle. Pomogła wnieść Zohrę do samochodu. W mediach społecznościowych pisała, że Bibi cały czas wymiotowała w drodze do szpitala.

Ochrona osiedla i służący zaczęli obrzucać się kamieniami. Poleciały szyby. Mieszkańcy zamknęli się w mieszkaniach, obawiając się linczu. Na miejsce przyjechał silny kontyngent policji i rozpędził tłum. Szybko aresztowano 13 osób i oskarżono o próbę morderstwa, mimo że nikt z mieszkańców nie ucierpiał. Podczas zamieszek pani Sethi zamknęła się z 8-letnim synkiem w łazience.

Minister Mahesh Sharma błyskawicznie zapewnił, że aresztowani służący „przez lata nie wyjdą z więzienia, nawet za kaucją”. Administracja osiedla prewencyjnie zabroniła wstępu służącym, a kilka dni później policja zburzyła pobliski slums, gdzie mieszkali.

Zaraz pojawiła się plotka, że zamieszki wzniecili muzułmańscy migranci z Bangladeszu. Hasina Begum zaręcza, że ludzie w slumsie pochodzili w większości z Bengalu. Jednak i w stosunku do nich oraz pracowników pochodzących z sąsiedniej biednej Orisy rada mieszkańców osiedla wydała zakaz zatrudnienia.

„Nie wiem, jak w ogóle można coś takiego mówić” - oburza się w rozmowie z PAP Rishi Kant z organizacji Shakti Vahini walczącej z handlem ludźmi. „Ludzie ze wschodnich stanów ciężko pracują i zasługują na szacunek” - podkreśla.

Dodaje, że przemoc wobec służących to ogromny problem w Delhi. „Kiepsko opłacani służący boją się pracodawców i rzadko upominają się o swoje. Co więcej, w Delhi istnieje problem dzieci, które ze służących stają się niewolnikami w tych domach” - zaznacza. Kant mówi, że jednak coraz głośniej o takich sprawach i coraz więcej osób się buntuje.

„Teraz jesteśmy czarną owcą w mediach. A przecież ta służąca bezczelnie ukradła pieniądze tej pani” - oburza się 40-letni finansista i mieszkaniec osiedla Mahagun Moderne, który woli nie podawać nazwiska. „To biedny kraj, a przecież dajemy im pracę, inaczej nie mieliby co do garnka włożyć. Nie można liczyć na ich wdzięczność” - dodaje.

„Dobry pracodawca to skarb” - mówi kucharz Krishna, podrzucając wysoko Ozana, kilkuletniego synka swoich pracodawców. Chłopczyk śmieje się głośno. „Ale wszyscy wiedzą, że różnie można trafić” - dodaje smutno Krishna. Jego zdaniem nawet na jego osiedlu również coś takiego może się kiedyś zdarzyć.

„Człowiek sporo wytrzyma. Ale gdzieś zawsze jest granica” - kończy.