Założyciel komunikatora Telegram, Paweł Durow, zgodził się w środę na przekazanie danych niezbędnych do umieszczenia serwisu w rejestrze rosyjskiego regulatora Roskomnadzor. Odmówił jednak udostępniania treści przesyłanych przez użytkowników.

Durow poinformował, że zgodził się na to, by dane komunikatora zostały umieszczone w rejestrze prowadzonym przez Federalną Służbę Nadzoru w sferze łączności, technologii informatycznych i masowego przekazu (Roskomnadzor). "Godząc się na umieszczenie w rejestrze (...), nie bierzemy na siebie żadnych dodatkowych zobowiązań" - zastrzegł.

Powołał się przy tym na deklaracje szefa Roskomnadzoru Aleksandra Żarowa, który - jak napisał Durow - "zapewnił, iż wszystko, czego oczekuje od nas w celu podporządkowania się przepisom, to dostarczenie informacji o firmie Telegram". Założyciel serwisu wskazał przy tym, że dane te "nie są tajne i każdy zainteresowany ma do nich dostęp z otwartych źródeł".

Komunikator, jak zapowiedział Durow, nie podporządkuje się natomiast wymogom nakładanym w Rosji na operatorów łączności na mocy przepisów antyterrorystycznych. Durow określił te przepisy jako "sprzeczne z konstytucją i niemożliwe do wykonania ze względów technicznych".

W ostatnich dniach szef Roskomnadzoru zażądał publicznie, by administratorzy Telegramu przekazali jego resortowi dane dotyczące komunikatora, tak aby został on zarejestrowany w wykazie podmiotów rozpowszechniających informacje w internecie. Rejestr ten prowadzony jest w Rosji od 2014 roku i ma szeroki zasięg - obejmuje wszelkie serwisy internetowe umożliwiające wymianę informacji przez użytkowników.

Zarazem przyjęty w 2016 roku pakiet ustaw antyterrorystycznych przewiduje, że "organizatorzy rozpowszechniania informacji" będą przechowywać na terenie Rosji przez pół roku dane o komunikowaniu się użytkowników, jak również - od 2018 roku - treść korespondencji. Przepisy antyterrorystyczne nakładają też obowiązek przekazywania kluczy kodowania na żądanie Federalnej Służby Bezpieczeństwa (FSB).

Tymczasem komunikaty w Telegramie kodowane metodą end-to-end encryption, co oznacza, że wiadomość może odczytać tylko nadawca i odbiorca. Tylko na ich urządzeniach elektronicznych przechowywana jest treść korespondencji; właściciele Telegramu nie mają do niej dostępu. Telegram przechowuje dane użytkowników w centrach danych na całym świecie i nie zamierza przenosić ich do Rosji.

W toku publicznej polemiki szef Roskomnadzoru zarzucił Telegramowi ignorowanie względów bezpieczeństwa oraz zapewnianie terrorystom i przestępcom możliwości komunikowania się. Żarow zagroził w ostatnich dniach zablokowaniem serwisu. Jednak we wtorek zapewnił, że "nie ma mowy o uzyskaniu dostępu do korespondencji użytkowników" Telegramu, a chodzi tylko o przekazanie do Roskomnadzoru pięciu danych identyfikacyjnych komunikatora.

Roskomnadzor zablokował w kwietniu kilka komunikatorów, które - według moskiewskiego think tanku Carnegie - są, podobnie jak Telegram, używane przez terrorystów: Blackberry Messenger, LINE i Imo.im. Są one jednak mało popularne w Rosji. Roskomnadzor zablokował również aplikację na smartfony Zello, w Rosji używaną np. przez protestujących kierowców samochodów ciężarowych.

Liczba aktywnych użytkowników Telegramu w Rosji liczy około 6 milionów, przy czym rynek rosyjski nie jest dla komunikatora priorytetowy. Po groźbach blokady wzrosła intensywność instalowania aplikacji.

Durow, nazywany "rosyjskim Markiem Zuckerbergiem" (twórca Facebooka) tworzył w przeszłości bardzo popularny w Rosji i krajach b. ZSRR serwis społecznościowy VKontakte i był jego dyrektorem generalnym. W 2014 roku ogłosił, że wyjeżdża z kraju, i ocenił, że Rosja jest "niekompatybilna z biznesem internetowym".