Na Malcie w sobotę o godz. 22 zakończyły się przedterminowe wybory parlamentarne, które mają być wotum zaufania dla premiera Josepha Muscata. Jak podała komisja wyborcza, na kilka godzin przed zamknięciem lokali wyborczych frekwencja wynosiła 52 proc.

Jako że nie przewidziano sondaży exit poll, wstępne wyniki oczekiwane są najwcześniej w niedzielę, w ciągu dnia.

Wybory na Malcie są przede wszystkim rywalizacją dwóch dominujących na scenie politycznej ugrupowań - socjaldemokratycznej Partii Pracy Muscata i chadeckiej Partii Nacjonalistycznej, której przewodzi Simon Busuttil.

Sondaże przedwyborcze przewidywały zwycięstwo Partii Pracy, jednak z wynikiem gorszym niż w poprzednim głosowaniu, cztery lata temu, gdy ugrupowanie zdobyło blisko 55 proc. głosów. Formacja przypisuje sobie sukcesy w postaci silnego wzrostu gospodarczego, oscylującego w ostatnich latach wokół 6 proc. PKB, i niskiego bezrobocia - rzędu 4 proc.

Z kolei opozycja oskarża premiera o podważanie rządów prawa oraz niezależności demokratycznych instytucji, a nawet finansowanie wzrostu między innymi poprzez kontrowersyjną praktykę sprzedawania cudzoziemcom maltańskich paszportów w ramach programu zwanego Obywatelstwo za Inwestycje.

Muscat, którego kadencja upływa w przyszłym roku, ogłosił termin wyborów na wiecu swojej Partii Pracy na początku maja; wcześniej opozycyjna Partia Nacjonalistyczna wezwała go do ustąpienia w związku zarzutami korupcyjnymi dotyczącymi jego żony i bliskich współpracowników.

Postępowanie w tej sprawie toczy się w sądzie, jednak Muscat postanowił nie czekać na jego wynik i rozpisać nowe wybory. Żona premiera oskarżana jest o przyjęcie 1 mln dol. od córki prezydenta Azerbejdżanu za pośrednictwem firmy założonej przez kancelarię prawniczą Mossack Fonseca, działającej w rajach podatkowych i znanej ze skandalu Panama Papers.