Nie ma kontynuacji, jest duża zmiana w postępowaniu władz publicznych wobec katastrofy smoleńskiej - powiedział we wtorek wiceszef MSZ Konrad Szymański. Zaznaczył, że sprawa odzyskania wraku Tupolewa "nie będzie nigdy porzucona przez ten gabinet".

"Obiecywaliśmy, że będziemy wywierali presję w sprawie odzyskania wraku. Ta sprawa nie zależy tylko od nas, wciąż nie jest zamknięta i nie będzie nigdy porzucona przez ten gabinet" - zapowiedział we wtorek w RMF FM wiceminister spraw zagranicznych, pytany o niespełnione dotąd obietnice PiS, że będąc u władzy doprowadzi do sprowadzenia z Rosji wraku samolotu Tu-154, który 10 kwietnia 2010 roku rozbił się pod Smoleńskiem.

Pytany o analogię do starań poprzedniego rządu, Szymański odparł: "Mam wrażenie, że to właśnie przedstawiciele poprzedniego gabinetu krytykują zbyt intensywne zajmowanie się tą sprawą, więc nie ma analogii".

"Nie ma kontynuacji. Myślę, że jest duża zmiana jeśli chodzi o postępowanie władz publicznych wobec całego problemu katastrofy smoleńskiej" - zaznaczył wiceszef polskiej dyplomacji.

Zapytany o brak nowych dowodów w sprawie katastrofy, polityk Pis stwierdził: "Działania prokuratury są istotnym przejawem nowej jakości w tej sprawie. Pamiętajmy jednak, że w przypadku takich wydarzeń bardzo często niejasności, wątpliwości utrzymują się bardzo długo".

Zdaniem Szymańskiego katastrofa smoleńska musi być wyjaśniona "bez względu na to, jak długo będzie to trwało". " To nie kwestia osobista, ale kwestia powagi państwa polskiego. Państwo polskie nie może pozwolić sobie na to, żeby tę sprawę zostawić. Nie może pozwolić sobie na to, żeby ją nawet odsunąć na boczny tor" - zaznaczył.

Pytany, czy powołana przez szefa MON Podkomisja ds. Ponownego Zbadania Wypadku Lotniczego pod Smoleńskiem przybliża nas do poznania prawdy o katastrofie, Szymański powiedział, że gdyby nie presja zespołu Antoniego Macierewicza, "ta sprawa byłaby odsuwana na dalszy plan". "Byłaby przysypywana różnymi dość ogólnymi teoriami na ten temat" - ocenił. Według niego zespół Macierewicza to "jeden z czynników", który "tę sprawę trzyma w napięciu, trzyma ją jako sprawę wciąż ważną i utrzymuje także bardzo ważne przekonanie publiczne, że ta sprawa nie jest zamknięta".

10 kwietnia 2010 r. w Smoleńsku zginęło 96 osób, w tym prezydent Lech Kaczyński i jego małżonka. Śledztwo w tej sprawie początkowo prowadziła Wojskowa Prokuratura Okręgowa w Warszawie. Postawiła ona zarzuty dwóm kontrolerom lotów ze Smoleńska (dotychczas nie zdołano im ich przedstawić) oraz dwóm oficerom polskiego, rozwiązanego po katastrofie 36. pułku. 4 kwietnia 2016 r. śledztwo przejęła Prokuratura Krajowa z nowym zespołem śledczym.

Własne śledztwo prowadzi strona rosyjska, która wiele razy podkreślała, że przed jego zakończeniem nie zwróci Polsce wraku Tu-154 i jego "czarnych skrzynek".