Rzecznik szefa eurogrupy Jeroena Dijsselbloema oświadczył w środę, że w wypowiedzi dla "Frankfurter Allgemeine Zeitung", która wywołała oburzenie państw Europy Południowej, nie skrytykował on żadnego konkretnego państwa czy regionu.

W opublikowanym w poniedziałek wywiadzie Dijsselbloem - pełniący również urząd ministra finansów w odchodzącym rządzie Holandii - mówił: "W sytuacji kryzysu, jaki dotknął euro, tylko kraje północne wchodzące w skład strefy euro były zdolne do okazania solidarności. (...) Jako socjaldemokrata uważam zasadę solidarności za szczególnie ważną. Chodzi o solidarność, która nakłada również pewne obowiązki na tego, kto o nią prosi. Nie mogę przecież wydać wszystkich pieniędzy na kobiety i alkohol, a następnie domagać się wsparcia".

W reakcji na tę wypowiedź włoscy politycy domagają się natychmiastowej dymisji szefa eurogrupy. We wtorek Dijsselbloem w czasie spotkania z eurodeputowanymi, zapytany, czy przeprosi za swe słowa, odparł, że nie widzi powodu, aby za cokolwiek przepraszać.

Eurodeputowany Gianni Pittella ocenił słowa Holendra jako "szokujące i haniebne". "Posunął się za daleko, posługując się dyskryminacyjną argumentacją przeciwko państwom południa Europy" - mówił.

Z kolei przedstawiciele rządów Hiszpanii i Portugalii wezwali Dijsselbloema do przeprosin. Minister spraw zagranicznych Portugalii Augusto Santos Silva podkreślił, że "w żadnym wypadku nie można akceptować" słów o wydawaniu przez polityków z południa Europy pieniędzy na alkohol i kobiety ani zgadzać się na pozostawianie autora takich opinii "na tak odpowiedzialnym stanowisku". Lizbona zaapelowała do innych członków UE, by nie popierali Holendra - którego druga kadencja na stanowisku szefa eurogrupy kończy się w styczniu - w wyborach na kolejną kadencję.

Natomiast hiszpański minister gospodarki Luis de Guindos ocenił, że wypowiedź Dijsselbloema była "niefortunna zarówno co do meritum, jak i co do formy".

Jeszcze w poniedziałek ministrowie finansów państw strefy euro pozytywnie wypowiadali się o obecnym szefie eurogrupy, ale nie przesądzali, czy wobec spodziewanej utraty przez niego funkcji w holenderskim rządzie będzie on dalej kierował ich pracami.

Sam zainteresowany sygnalizował, że mógłby pozostać na stanowisku.

Dijsselbloem, który kieruje pracami eurogrupy od stycznia 2013 r., jest bardzo dobrze oceniany przez swoich kolegów. Choć nieformalne porozumienie przewidywało, że po pierwszej kadencji zastąpi go Luis de Guindos, ostatecznie ministrowie nie zdecydowali się na ten krok, wyrażając tym samym aprobatę dla działań holenderskiego ministra wobec kryzysu greckiego. (PAP)

ulb/ kar/