Szef eurogrupy i zarazem minister finansów w odchodzącym rządzie Holandii Jeroen Dijsselbloem oświadczył, że nie przeprosi za swe słowa o członkach UE z południa Wspólnoty, jakie wypowiedział w wywiadzie dla "Frankfurter Allgemeine Zeitung".

"W sytuacji kryzysu, jaki dotknął euro, tylko kraje północne wchodzące w skład strefy euro był zdolne do okazania solidarności" – powiedział Dijsselbloem niemieckiemu dziennikowi. "Jako socjaldemokrata uważam zasadę solidarności za szczególnie ważną. Chodzi o solidarność, która nakłada również pewne obowiązki na tego, kto o nią prosi. Nie mogę przecież wydać wszystkich pieniędzy na kobiety i alkohol, a następnie domagać się wsparcia" – zaznaczył.

Te właśnie Słowa Dijsselbloeama, którego druga kadencja na stanowisku szefa eurogrupy kończy się w styczniu, wywołały oburzenie wśród polityków z krajów śródziemnomorskich Unii Europejskiej.

Hiszpański deputowany do Parlamentu Europejskiego Ernest Urtasun uznał słowa szefa eurogrupy "za pożałowania godne", a minister gospodarki Hiszpanii Luis de Guindos ocenił, że wypowiedź Dijsselbloema "nie była fortunna ani pod względem treści, ani formy".

"Zadaję sobie pytanie, jak człowiek, który ma takie poglądy może być nadal rozważany jako szef eurogrupy" – powiedział we wtorek włoski socjalista Gianni Pittela, który nazwał uwagi Holendra "szokującymi" i "krzywdzącymi dla krajów południa Europy".

Jeszcze w poniedziałek ministrowie finansów państw strefy euro pozytywnie wypowiadali się o obecnym szefie eurogrupy, ale nie przesądzali, czy wobec spodziewanej utraty przez niego funkcji w holenderskim rządzie będzie on dalej kierował ich pracami.

W ubiegłotygodniowym wyborach do niższej izby holenderskiego parlamentu Partia Pracy, z której wywodzi się Dijsselbloem, straciła najwięcej miejsc w parlamencie. Obserwatorzy nie spodziewają się, by ugrupowanie to mogło być w przyszłym rządzie, co oznacza, że Dijsselbloem przestanie być ministrem finansów Holandii.

Sam zainteresowany sygnalizował w poniedziałek w Brukseli, że mógłby pozostać na stanowisku. Sama procedura wyboru szefa eurogrupy zawarta w protokole nr 14 do Traktatu Lizbońskiego mówi ogólnie, że ministrowie państw członkowskich, których walutą jest euro, wybierają przewodniczącego na okres dwóch i pół roku.

Dijsselbloem, który kieruje pracami eurogrupy od stycznia 2013 r., jest bardzo dobrze oceniany przez swoich kolegów. Choć nieformalne porozumienie przewidywało, że po pierwszej kadencji zastąpi go Hiszpan de Guindos, ostatecznie ministrowie nie zdecydowali się na ten krok, wyrażając tym samym aprobatę dla działań holenderskiego ministra wobec kryzysu greckiego.

We wtorek Dijsselbloem uczestniczył w spotkaniu z eurodeputowanymi w ramach prac jednego z komitetów PE. Zapytany czy przeprosi za swe słowa, odparł, że nie widzi powodu, aby za cokolwiek przepraszać. (PAP)

mars/