Władze Niemiec, które przedstawiły projekt walki z mową nienawiści i nieprawdziwymi wiadomościami w internecie, słusznie otworzyły potrzebną dyskusję o granicach ochrony wolności słowa - pisze środowy "Financial Times" w komentarzu redakcyjnym.

Minister sprawiedliwości Niemiec Heiko Maas przedstawił we wtorek projekt ustawy przewidującej wysokie kary finansowe dla administratorów portali społecznościowych zwlekających z usuwaniem komentarzy nawołujących do nienawiści i nieprawdziwych wiadomości (fake news); przedstawicielom administratorów groziłyby grzywny do 5 mln euro, a koncernom jako osobom prawnym - do 50 mln euro.

Administratorzy portali będą musieli ponadto stworzyć łatwo osiągalny i działający bez przerwy system umożliwiający użytkownikom zgłaszanie przypadków hejtu. Ich obowiązkiem będzie usunięcie bądź zablokowanie wpisów karalnych - w ciągu 24 godzin od wpłynięcia skargi przy wpisach, których karalność nie podlega dyskusji (np. negowanie Holokaustu), oraz w ciągu siedmiu dni w innych przypadkach.

Projekt niemieckiego resortu to w części odpowiedź na "zalew ksenofobicznego hejtu, którzy towarzyszył napływowi uchodźców z Bliskiego Wschodu i Afryki" oraz "podsycanie toksycznych emocji przez skrajnie prawicowe ugrupowania" przed wyborami do Bundestagu na jesieni br. - pisze "Financial Times". Rząd w Berlinie "jest słusznie zaniepokojony faktem, że w Niemczech, podobnie jak w USA przed wyborami prezydenckimi, mnożą się podżegające i nieprawdziwe wiadomości" - ocenia gazeta.

Zdaniem brytyjskiego dziennika groźba wysokiej kary dla koncernów nie powinna być postrzegana jako atak na wolność słowa: "To raczej próba egzekwowania obowiązujących przepisów przeciw mowie nienawiści - a te w Niemczech są szczególnie surowe ze względu na przeszłość kraju - w bardzo ważnych źródłach informacji, które rozwijały się i zmieniały szybciej niż prawo". "FT" pozytywnie ocenia też pomysł stworzenia systemu do zgłaszania hejtu, podkreślając, że "media społecznościowe opieszale reagowały na rosnącą presję, by wziąć na siebie odpowiedzialność, jaka wiąże się z pozycją dominujących dystrybutorów wiadomości". "FT" podkreśla jednocześnie, że zbędny jest np. plan karania konkretnych osób niestosujących się do przepisów grzywną do 5 mln euro.

Gazeta zwraca także uwagę na zagrożenia związane z projektem niemieckiego ministerstwa. "Inżynierowie, którzy będą pisać algorytmy do zajmowania się skargami nieuchronnie zapiszą w swych kodach własne uprzedzenia, możliwe jest też złośliwe i niezgodne z przeznaczeniem wykorzystywanie systemu do składania skarg, np. masowe oskarżanie (...) niepopularnych opinii o łamanie prawa" - podkreśla. Zauważa też, że proponowane przepisy nie obejmą przypadków fałszywych wiadomości i przekłamań niespełniających kryterium nielegalności.

"Rządy muszą znaleźć równowagę między ochroną wolności słowa a powstrzymywaniem nadużyć, zniesławień i podżegania. (...) Niemcy dobrze zrobiły, otwierając tę dyskusję" - konkluduje "Financial Times". (PAP)

akl/ ap/