Amerykańska gwiazda muzyki pop Madonna, która pojawiła się w sobotę na Marszu Kobiet w Waszyngtonie, zaapelowała o "rewolucję miłości" i przeciwstawienie się nowej erze tyranii, kiedy zagrożone są nie tylko kobiety, lecz i inni "zmarginalizowani ludzie".

Wokalistka użyła kilku wulgaryzmów w swej wypowiedzi, w której podkreśliła swój sprzeciw wobec nowego prezydenta USA Donalda Trumpa. Oświadczyła, że sobotni marsz oznacza, że to dopiero początek rewolucji o prawo kobiet do bycia traktowanymi jako równe.

Madonna zaśpiewała dwie piosenki dla setek tysięcy ludzi, którzy przybyli w sobotę na Marsz Kobiet do amerykańskiej stolicy. Uczestnicy demonstrują w obronie różnorodności, równości i praw kobiet. Prawa te - ich zdaniem - będą zagrożone za prezydentury Trumpa.