Następcą Matteo Renziego został dotychczasowy minister spraw zagranicznych Paolo Gentiloni. Czyli... zaufany człowiek Matteo Renziego.
Włochom udało się szybko zażegnać kryzys rządowy po rezygnacji Matteo Renziego, ale nowy premier ma przed sobą całe mnóstwo trudnych wyzwań, a przedterminowe wybory i tak wydają się nieuniknione.
Po prowadzonych w piątek i sobotę konsultacjach z przedstawicielami partii politycznych wczoraj prezydent Sergio Mattarella powierzył misję utworzenia rządu Paolo Gentiloniemu. – Jestem świadomy tego, że powołanie nowego rządu z pełnymi uprawnieniami jest dla Włoch pilną potrzebą – oświadczył Gentiloni po rozmowie z prezydentem. Jeśli zdobędzie poparcie parlamentu, nowy gabinet powinien zacząć urzędowanie w ciągu kilku dni.
62-letni dotychczasowy minister spraw zagranicznych uchodzi za zaufanego człowieka Renziego i nie należy się spodziewać, by prowadził jakiś własny program. Tym bardziej że Renzi po przegranym w poprzednią niedzielę referendum konstytucyjnym zgodnie z zapowiedzią podał się do dymisji, ale z polityki nie odszedł – nadal pozostaje liderem centrolewicowej Partii Demokratycznej.
Pierwszym zadaniem Gentiloniego będzie uspokojenie sytuacji wokół banku Monte dei Paschi di Siena. Najstarszy bank świata – założony w 1472 r. – i trzeci co do wielkości we Włoszech od miesięcy znajduje się w kłopotach z powodu ogromnych złych długów. W piątek Europejski Bank Centralny nie zgodził się na to, by Monte dei Paschi di Siena dostał dodatkowy czas na pozyskanie kapitału od prywatnych inwestorów i w tej sytuacji konieczna będzie interwencja rządu. W grę wchodzi nawet jego upaństwowienie. Gorzej, że problemy nie ograniczają się do tego jednego banku, tylko dotyczą całego sektora.
Następną pilną sprawą jest reforma prawa wyborczego. Obecnie obie izby parlamentu są wybierane według odmiennych ordynacji, co może zostać w styczniu zakwestionowane przez sąd konstytucyjny, a na dodatek daje automatyczną większość partii, która zdobywa najwięcej głosów w wyborach do Izby Deputowanych. Większość włoskich partii zgadza się co do konieczności napisania nowej ordynacji, tak aby następne wybory zostały przeprowadzone zgodnie z nią.
Kolejną kwestią jest kryzys migracyjny. W miarę jak udało się ograniczyć napływ imigrantów do Unii Europejskiej szlakiem prowadzącym przez Turcję, Grecję i Bałkany, ponownie na znaczeniu zyskuje bardziej niebezpieczna trasa z Libii na południe Włoch. Gentiloni jako szef dyplomacji naciskał na pozostałe kraje UE – zwłaszcza te z Europy Środkowo-Wschodniej – by solidarnie rozdzielić migrantów, i zapewne jako premier będzie nadal to robił.
Wreszcie Gentiloni będzie miał sporo pracy w dziedzinie polityki zagranicznej. Jeśli zostanie do tego czasu zaprzysiężony, to w czwartek uda się do Brukseli na szczyt unijny. Od stycznia Włochy przejmują przewodnictwo w G7, czyli grupie najbardziej rozwiniętych państw świata, a w marcu będą gospodarzem specjalnego szczytu UE z okazji 60. rocznicy podpisania traktatów rzymskich, które stanowiły zalążek Unii Europejskiej.
Równocześnie może trwać kampania wyborcza. Teoretycznie nowe wybory nie są konieczne, bo Partia Demokratyczna wraz z sojusznikami ma większość w obu izbach parlamentu, a jego kadencja upływa dopiero na początku 2018 r., ale nawet część jej polityków uważa, że w obecnej sytuacji – po bardzo wyraźnej porażce proponowanych przez Renziego reform konstytucyjnych – to najlepsze rozwiązanie. O przedterminowych wyborach mówią też prezydent Mattarella oraz, co zrozumiałe, politycy partii opozycyjnych – Ruchu Pięciu Gwiazd, Forza Italia oraz Ligi Północnej. Wydaje się zatem, że są one nieuniknione. Odbędą się prawdopodobnie, jak tylko uda się uchwalić nowe prawo wyborcze. Według obecnych sondaży o zwycięstwo w nich powalczą Partia Demokratyczna i populiści z Ruchu Pięciu Gwiazd. Lekką przewagę ma to pierwsze ugrupowanie, ale poparcie dla niego spada, podczas gdy dla Ruchu, który był główną siłą opowiadającą się za odrzuceniem reform konstytucyjnych, rośnie.