Decyzje kolejnych państw Zachodu o uznaniu Państwa Palestyna spotkały się w Izraelu z falą krytyki. W obliczu katastrofalnej sytuacji w Strefie Gazy w miniony weekend na taki krok zdecydowały się: Australia, Kanada, Portugalia oraz Wielka Brytania. W tym tygodniu podczas sesji Zgromadzenia Ogólnego Organizacji Narodów Zjednoczonych w Nowym Jorku mają to uczynić również: Andora, Belgia, Francja, Luksemburg, Malta i San Marino. Niektóre inne kraje, w tym Nowa Zelandia, mają podjąć taką decyzję do końca tygodnia. Państwo palestyńskie jest już uznawane przez ponad trzy czwarte ze 193 państw członkowskich ONZ, w tym od 1988 r. przez Polskę, i ma w tej organizacji status obserwatora. Wśród państw, które Palestyny nie uznają, jest Izrael, a także Niemcy, Stany Zjednoczone i Włochy.
Przełomowa decyzja, którą podjęli nawet niektórzy tradycyjni sojusznicy Izraela, zapadła w chwili, gdy kraj ten nasila kampanię wojskową w Gazie. Doprowadziła ona część eksklawy do klęski głodu i wywołała odrzucane przez Izrael oskarżenia o ludobójstwo. W ubiegłym tygodniu do takiego wniosku doszła oenzetowska komisja śledcza. W opublikowanym raporcie wskazano, że istnieją uzasadnione podstawy, by uznać, że od początku wojny w 2023 r. dokonano czterech z pięciu czynów ludobójczych zdefiniowanych w prawie międzynarodowym: zabijania członków grupy, wyrządzania im poważnych szkód fizycznych i psychicznych, celowego stwarzania warunków prowadzących do zniszczenia grupy oraz zapobiegania narodzinom. Wcześniej podobne stanowisko zajęła izraelska organizacja praw człowieka Be-Celem, a także wielu badaczy ludobójstwa, w tym pochodzący z Izraela prof. Omer Bartov.
Premier Binjamin Netanjahu powiedział w niedzielę, że uznanie Palestyny nagradza Hamas za terroryzm. – Podwoiliśmy liczbę żydowskich osiedli w Judei i Samarii (izraelskie określenie Zachodniego Brzegu – red.) i będziemy kontynuować tę drogę – dodał. Skrajnie prawicowi ministrowie finansów Becalel Smotricz oraz bezpieczeństwa narodowego Itamar ben Gwir – wezwali w odpowiedzi na te deklaracje do całkowitej aneksji okupowanego Zachodniego Brzegu. „Dni, w których Wielka Brytania i inne kraje decydowały o naszej przyszłości, już się skończyły. Jedyną odpowiedzią na ten antyizraelski krok jest przywrócenie suwerenności nad historyczną ojczyzną narodu żydowskiego w Judei i Samarii oraz trwałe usunięcie z agendy szaleństwa w postaci państwa palestyńskiego” – napisał Smotricz na portalu X.
Choć minister spraw zagranicznych Gideon Sa’ar podkreślił podczas spotkania z izraelskimi dyplomatami, że rząd nie podjął jeszcze ostatecznej decyzji w sprawie aneksji, presja ze strony skrajnej prawicy rośnie. Koalicjanci Netanjahu mieli już znaczący wpływ na przebieg wojny, kilkakrotnie torpedując plany zawarcia porozumienia o zawieszeniu broni. W ostatnich miesiącach ministrowie przedstawili publicznie i prywatnie trzy możliwe opcje. Smotricz zaproponował aneksję 82 proc. Zachodniego Brzegu. Jak pisze „Financial Times”, Sa’ar i minister ds. strategicznych Ron Dermer mieli poinformować państwa rozważające uznanie Palestyny, że Izrael odpowie aneksją części Zachodniego Brzegu znanej jako Strefa C. Terytorium to, obejmujące 60 proc. Zachodniego Brzegu, znajduje się pod izraelską kontrolą wojskową i cywilną.
Dermer, bliski współpracownik Netanjahu, sondował także amerykańskich urzędników w sprawie możliwej aneksji Doliny Jordanu, mniejszego obszaru położonego na granicy z Jordanią. Dyplomaci twierdzą, że trzecią, bardziej ograniczoną opcją byłaby aneksja osiedli położonych blisko Zielonej Linii oddzielającej Izrael od Zachodniego Brzegu. Niezależnie od tego, którego obszaru dotyczyłaby aneksja, najpewniej spotka się ze zdecydowanym sprzeciwem zachodnich sojuszników Izraela. Wskazywała na to w rozmowie z BBC szefowa brytyjskiego resortu spraw zagranicznych Yvette Cooper. – Jasno podkreślaliśmy, że tłem decyzji, którą podejmujemy, jest zamiar znalezienia najlepszego sposobu na zapewnienie bezpieczeństwa zarówno Izraelowi, jak i Palestyńczykom. Chodzi o ochronę pokoju i sprawiedliwości, a przede wszystkim bezpieczeństwa na Bliskim Wschodzie – powiedziała Cooper.
Kilka państw europejskich rozważa symboliczne działania odwetowe. Mogłyby one obejmować ograniczenia w handlu z firmami działającymi na terytoriach okupowanych, dalsze sankcje wobec agresywnych osadników (część państw, w tym Wielka Brytania, nałożyła w tym roku sankcje na ben Gwira i Smotricza), a także formalne uznanie opinii doradczej wydanej w ubiegłym roku przez Międzynarodowy Trybunał Sprawiedliwości, który uznał okupację izraelską za nielegalną. Być może jednak działania Izraela miałyby największy wpływ na przyszłość porozumień normalizacyjnych, zawartych przez państwo żydowskie w 2020 r. z czterema państwami arabskimi. Netanjahu oraz prezydent USA Donald Trump uważają je za jedno z najważniejszych osiągnięć swojej polityki zagranicznej. Liczyli na rozszerzenie tych układów na inne państwa regionu, w tym na najważniejszego gracza, Arabię Saudyjską. Ze względu na wojnę w Gazie na razie niewiele wskazuje na to, by Saudyjczycy byli zainteresowani takim rozwiązaniem. ©℗