Pierwszy akt dramatu rozegrał się w piątek przed federalnym sądem apelacyjnym. Stosunkiem głosów 7 do 4 sędziowie uznali, że Donald Trump nadużył swojej władzy, wprowadzając w kwietniu tzw. cła wyrównawcze. Po sierpniowej fali podwyżek stawki od 10 proc. do 50 proc. obejmują, co do zasady, wszystkich partnerów handlowych USA.
Sąd przeciw cłom Trumpa
Według składu orzekającego prezydent nie miał prawa wprowadzić ceł, posługując się w tym celu ustawą o nadzwyczajnych uprawnieniach gospodarczych z 1977 r. (IEEPA). Sędziowie zwrócili uwagę, że w dokumencie nie pada takie słowo jak „cło” ani jego synonimy, jak na przykład „podatek”. Na mocy konstytucji uprawnienia do ich nakładania są przyznane wyłącznie władzy ustawodawczej.
Jednocześnie jednak sąd zezwolił na pobieranie ceł do połowy października, dając czas na rozpatrzenie sprawy przez Sąd Najwyższy. Szanse na orzeczenie korzystne dla Białego Domu na tym poziomie wydają się znaczne, w szczególności jeśli sędziowie zagłosują zgodnie z partyjną linią. Sześciu z dziewięciu członków Sądu Najwyższego zostało mianowanych przez republikańskich prezydentów, w tym trzech wskazał sam Trump w trakcie swojej pierwszej kadencji. Jednak scenariusz, w którym sędziowie uznają działania administracji, sprowadzające się w gruncie rzeczy do poszerzenia władzy prezydenta, za nielegalne, nie jest tak bardzo nieprawdopodobny.
Z wypowiedzi samego Trumpa i jego urzędników jasno wynika, że Biały Dom nie zamierza rezygnować z obecnej polityki celnej, nawet jeśli ostatecznie przegra toczącą się batalię. Administracja szukać będzie innych ścieżek do wprowadzenia ceł z pominięciem kontroli ze strony Kongresu. Za każdym razem jednak, biorąc pod uwagę cła powszechne, obejmujące wielu partnerów handlowych i szerokie spektrum towarów, poruszać będzie się po nieznanym terytorium. Żaden inny prezydent przed Trumpem nie próbował wprowadzać tego typu przepisów, posługując się rozporządzeniami wykonawczymi.
Rząd USA będzie musiał zwrócić pieniądze
Orzeczenie federalnego sądu apelacyjnego podniosło na wyższy poziom niepewność związaną z przyszłą polityką celną USA. Jeśli utrzyma się ono w Sądzie Najwyższym, zapanuje prawdziwy chaos. Bez względu na to, czy administracji uda się zainstalować cła posługując się innymi przepisami prawnymi, rząd będzie prawdopodobnie musiał zwrócić już pobrane opłaty.
Obecnie do budżetu federalnego wpływa z tego tytułu niemal 30 mld dol. miesięcznie. Wyrok sądu dotyczy mniej więcej 70 proc. taryf wprowadzonych przez Trumpa (orzeczenie nie obejmuje stawek sektorowych, na przykład na motoryzację), więc za każdy miesiąc pobierania potencjalnie nielegalnych opłat, rząd USA będzie musiał zwrócić ok. 20 mld dol. Pod znakiem zapytania staną też porozumienia handlowe, zawarte przez Stany Zjednoczone między innymi z Unią Europejską, Wielką Brytanią czy Japonią.
Akt drugi zaplanowany jest na najbliższy piątek. Tego dnia Biuro Statystyki Pracy (BLS) poda informację o liczbie nowych miejsc pracy w Stanach Zjednoczonych utworzonych w sierpniu. To jeden z ważniejszych wskaźników obrazujących kondycję amerykańskiej gospodarki. W trzech poprzednich miesiącach nie było z tym najlepiej. Między majem i lipcem nowych miejsc pracy powstało (średnio) mniej niż 40 tys. miesięcznie, najmniej od czasów pandemii.
Republikanie mogą zakwestionować politykę prezydenta
Amerykańskiego prezydenta na tyle zirytowały niekorzystne dane, że zwolnił z pracy szefową BLS Erikę McEntarfer. Zarzucił jej, że z pobudek politycznych kierowana przez nią instytucja opublikowała liczby, które miały w niekorzystnym świetle przedstawić Republikanów i samego prezydenta. Nowym komisarzem BLS został E.J. Antoni, wcześniej główny ekonomista w konserwatywnym instytucie Heritage Foundation. Także z tego powodu piątkowe dane przyciągają szczególną uwagę ekonomistów i inwestorów.
Potwierdzenie niekorzystnych trendów na amerykańskim rynku pracy, które eksperci wiążą w dużym stopniu z podwyższonymi cłami, może wpisać się w ciąg wydarzeń kładących kres najbardziej protekcjonistycznym działaniom Donalda Trumpa. Polityka celna Białego Domu nie budzi entuzjazmu także wśród znaczącej części członków Partii Republikańskiej, która obecnie kontroluje obydwie izby amerykańskiego parlamentu.
Słabe dane z rynku pracy tylko utwierdzą ich w przekonaniu, że prezydent nie ma racji, odgradzając USA od reszty świata celnym murem. Więc jeśli tylko sądy zakwestionują uprawnienia Trumpa do nakładania powszechnych ceł, potwierdzając uprawnienia Kongresu w tym zakresie, dużo w polityce taryfowej USA może się zmienić. ©℗