W ostatnich dwóch latach tylko raz – w lutym tego roku – wynik był gorszy. Jeszcze w czerwcu przemysł rozwijał się w tempie 1,9 proc.

Rosyjskie ministerstwo finansów obniża prognozy

Również w cyklu miesięcznym rosyjskie władze publikują dane dotyczące tempa wzrostu PKB. Wynika z nich, że w lipcu gospodarka rozwijała się w tempie 0,4 proc., wobec 1,0 proc. w czerwcu. Po raz ostatni słabszy wynik zanotowano w kwietniu 2023 roku.

W środę, dzień przed publikacją danych, o pogarszającej się kondycji gospodarki dowiedział się Władimir Putin. Wizytę na Kremlu złożył minister finansów Anton Siluanov, informując prezydenta o obniżeniu prognoz wzrostu gospodarczego na ten rok z 2,5 to 1,5 proc. W latach 2023-24 rosyjski PKB rósł w tempie 4,1-4,3 proc.

Według Ministerstwa Gospodarki, które jest autorem prognozy, aktywność ekonomiczną duszą wysokie koszty pieniądza. Jeszcze na początku czerwca podstawowa stopa procentowa banku centralnego znajdowała się na poziomie 21 proc. Najwyższym, odkąd Władimir Putin w 2003 roku przejął władzę w Rosji. W ten sposób bank centralny starał się ograniczyć inflację, która w przestawionej w ostatnich latach na tryb wojenny gospodarce, utrzymuje się na poziomie 8-9 proc.

Po dwóch kolejnych obniżkach, w lipcu podstawowa stopa procentowa spadła do 18 proc., a bank centralny zadeklarował gotowość do dalszych obniżek.

Od swoich ministrów Putin dowiedział się także, że produkcja przemysłowa w tym roku wzrośnie zapewne o 2 proc., wobec prognozowanych wcześniej 2,6 proc.

Niższy wzrost gospodarczy Rosji utrudnia finansowanie wojny w Ukrainie

Obniżona prognoza wzrostu gospodarczego sugeruje, że niższe od planowanych w tym roku będą wpływy podatkowe do budżetu, który już teraz znajduje się w trudnej sytuacji. Po siedmiu miesiącach tego roku deficyt budżetu wyniósł 4,9 bln rubli (61,4 mld dol.), przekraczając plan na cały rok o 25 proc. Początkowo Rosja planowała, że niedobór w publicznej kasie zamknięcie się kwotą 1,6 bln rubli.

Jednak niskie w tym roku cen ropy naftowej, w połączeniu z szybko rosnącymi kosztami prowadzenia wojny w Ukrainie sprawiły, że w kwietniu Ministerstwo Finansów podniosło prognozę deficytu do 3,8 mld rubli. Rzecznik ministerstwa poinformował o planowanej na jesień kolejnej nowelizacji budżetu, nie podając jednak żadnych szczegółów.

W trakcie pierwszych siedmiu miesięcy tego roku wydatki budżetu federalnego wyniosły 25,2 bln rubli i były wyższe niż przed rokiem o 21 proc. Ponad 40 proc. wydatków przypada na zbrojenia i bezpieczeństwo. Przychody zwiększyły się w tym okresie jedynie o niecałe 3 proc., do 20,3 bln rubli. Wpływy z podatków związanych z ropą i gazem są w poszczególnych miesiącach przynajmniej o kilkanaście procent niższe niż przed rokiem.

Nieuniknione podwyżki podatków w Rosji

Sankcje nałożone przez państwa Zachodu sprawiły, że Rosja jest odcięta od globalnego rynku finansowego i deficyt budżetu musi pokryć, korzystając jedynie z zasobów wewnętrznych. Z myślą o trudnych czasach w 2008 r. Kreml powołał do życia Narodowy Fundusz Dobrobytu (NWF), który w okresach dobrej koniunktury zasilały wpływy ze sprzedaży surowców energetycznych. Jednak po trzech latach obciążającej finanse publiczne wojny w Ukrainie łatwe do sprzedaży płynne aktywa funduszu są na wyczerpaniu. Ich wartość szacowana była na 4 bln rubli na koniec lipca.

Deficyt budżetowy rząd finansuje przede wszystkim sprzedając państwowym bankom obligacje. Jednak i to źródło ma swoje ograniczenia. Dlatego, według anonimowego źródła w rosyjskim resorcie finansów, na które powołuje się Reuters, konieczne będą podwyżki podatków. Dla słabnącej gospodarki to może być zabójcze, a końcowy efekt finansowy pozostaje niepewny. Konieczne będą także oszczędności.

Anatolij Artamonow, szef komisji budżetowej wyższej izby rosyjskiego parlamentu, zasugerował w tekście opublikowanym w biznesowym dzienniku RBC, że w latach 2026-2027 budżet będzie musiał obciąć wydatki nie związane z obronnością o ok. 2 bln rubli, czyli o ponad 8 proc. w stosunku do planu na 2025 rok. Artamonow ostrzega, że w najbliższych latach poziom życia w Rosji spadnie. Niezależni eksperci prognozują, że oszczędności w wydatkach mogą polegać na przykład na indeksacji emerytur poniżej wskaźników inflacji. Patrząc z punktu widzenia pobierających świadczenie – za wypłaty od rządu będą mogli kupić mniej towarów i usług.

Pieniędzy na wojnę w Ukrainie nie zabraknie

Wszystkie te zabiegi mają jeden cel – utrzymać na odpowiednim poziomie wydatki na armię, żeby Rosja była w stanie z odpowiednią intensywnością prowadzić wojnę w Ukrainie. Rosyjskie źródła – oficjalne i anonimowe – zapewniają, że przynajmniej w perspektywie przyszłego roku pieniędzy na ten cel nie zabraknie. Także niezależni eksperci nie przewidują, żeby kapitał na prowadzenie wojny miał się wyczerpać już w perspektywie 2026 roku.

Według źródła Reutersa w rosyjski resorcie finansów, spadek wydatków na obronność jest możliwy w kolejnych 12 miesiącach. W szczególności, jeśli do tego czasu walki w Ukrainie zostaną wstrzymane.

Nawet po zawieszeniu broni, nadal trzeba będzie produkować pociski i drony, ale na nieco mniejszą skalę. Jednak spadku wydatków na obronność do poziomu sprzed „specjalnej operacji wojskowej” nie będzie – twierdzi anonimowy urzędnik. Rosja chciała utrzymać wydatki na armię na podwyższonym poziomie, żeby dorównać zwiększonym nakładom na obronność planowanym przez państwa Europy Zachodniej.

Ograniczona skuteczność sankcji

Sytuacja finansowa Kremla byłaby jeszcze trudniejsza, gdyby państwa Zachodu mocniej przyłożyły się do egzekwowania sankcji nałożonych na Rosję. W połowie lipca Unia Europejska przyjęła 18. pakiet restrykcji. Jego najważniejszym i potencjalnie najbardziej bolesnym dla Rosji punktem jest obniżenie limitu ceny dla rosyjskiej ropy z 60 do 47,6 dol. począwszy od 3 września. Oznacza to, że podmioty, które biorą udział w transakcjach, w których cena jest wyższa od limitu, mogą również podlegać sankcjom.

Obecnie gatunek Urals kosztuje w rosyjskich portach ok. 50 dol. za baryłkę. Ponieważ cena jest niższa niż obecnie obowiązujący limit, zachodnie przedsiębiorstwa mogą swobodnie przewozić surowiec czy ubezpieczać jego transport. W przyszłym tygodniu to już nie będzie możliwe. Oznacza to, że Rosja zmuszona będzie oprzeć morski transport surowca na tzw. flocie cieni. W jej skład wchodzi ok. 500 tankowców – jednostek 15-letnich lub starszych, których właściciela trudno jest zidentyfikować. Dzięki temu, jak oceniają eksperci, Rosja jest w stanie omijać zachodnie sankcje i dostarczać surowiec do swoich głównych odbiorców, którymi obecnie są Chiny i Indie.

Jednak korzystanie z floty cieni oznacza dla Kremla dodatkowe koszty. Państwom Zachodu udało się większość tego typu jednostek namierzyć i objąć sankcjami. Sprawia to, że niektóre porty, w szczególności chińskie, odmawiają przyjmowania statków floty cieni w obawie, że również dotkną je sankcje.

Skuteczność działań podejmowanych przez UE ogranicza fakt, że obniżonego limitu ceny dla rosyjskiej ropy nie chce uznać Biały Dom. Wprawdzie pod koniec lipca Donald Trump groził, że zwiększy sankcje na Rosję, ale po spotkanie z Władimirem Putinem na Alasce zmienił zdanie. Ostatni pakiet amerykańskich restrykcji na podmioty zaangażowane w handel rosyjską ropą wprowadził w styczniu kończący kadencję Joe Biden. Administracja Donalda Trumpa nie dopisała ani jednego podmiotu do sankcyjnej listy.