Jednym z punktów agendy zwołanej na wtorek Rady do Spraw Zagranicznych było omówienie sytuacji na Bliskim Wschodzie. To właśnie podczas wczorajszych obrad w Brukseli ministrowie spraw zagranicznych „27” mieli zdecydować, czy Unia Europejska podejmie jakiekolwiek realne kroki wobec Izraela, który od niemal dwóch lat prowadzi niszczycielską operację w Strefie Gazy.
Wczorajsza dyskusja to następstwo wniosku złożonego w maju przez Holandię i popartego przez 16 innych państw członkowskich (w tym Finlandię, Irlandię, Portugalię, Hiszpanię, Szwecję i Polskę) o zbadanie, czy rząd Benjamina Netanjahu wywiązuje się z układu o stowarzyszeniu UE-Izrael, a zwłaszcza z punktu 2. mówiącego o „poszanowaniu praw człowieka i zasadach demokracji” przez obie strony.
23 czerwca Komisja Europejska przedstawiła ministrom spraw zagranicznych raport, w którym stwierdziła, że Izrael narusza zapisane w umowie zobowiązania w zakresie praw człowieka, choć nie zaproponowała żadnych środków zaradczych. Te Kaja Kallas, wysoki przedstawiciel UE ds. zagranicznych i polityki bezpieczeństwa, obiecała ogłosić i poddać pod głosowanie właśnie 15 lipca.
Według medialnych doniesień – m.in. Politico i Euronews – wśród propozycji przygotowanych przez Estonkę było m.in. całkowite zawieszenie traktatu o stowarzyszeniu, ale na taki krok musiałyby zgodzić się wszystkie państwa członkowskie. Przy jednoznacznie proizraelskiej postawie Niemiec, Węgier i Czech taki scenariusz od początku był skrajnie mało prawdopodobny.
W grę wchodziły też mniej surowe instrumenty jak zawieszenie niektórych zapisów paktu (np. tych dotyczących wolnego handlu), sankcje na izraelskich oficjeli czy wstrzymanie ruchu bezwizowego i wymiany studenckiej. Orędownicy takiego rozwiązania musieliby zebrać większość kwalifikowaną w postaci 15 państw członkowskich reprezentujących co najmniej 65 proc. ludności UE.
Do chwili zamknięcia środowego wydania „DGP” nie poznaliśmy rezultatu wczorajszych obrad. Jednak nawet jeśli Rada UE postanowi ukarać rząd Netanjahu, i tak będzie to decyzja mocno spóźniona.
Doniesienia o zbrodniach popełnianych w Strefie Gazy płyną nie tylko od dziennikarzy i aktywistów, ale także wysokich przedstawicieli ONZ.
W ostatnich dniach hiszpański rząd zintensyfikował starania, by jak najszybciej uchwalić ustawę o zakazie sprzedaży broni Izraelowi. Podobną inicjatywę bezskutecznie próbowano przeprowadzić przez holenderski parlament. Natomiast irlandzcy legislatorzy przygotowują przepisy o embargu na import produktów pochodzących z żydowskich osiedli na okupowanym Zachodnim Brzegu.
Dyskusje w Brukseli zbiegły się w czasie z ogłoszonym przez izraelskiego ministra obrony Jisra’ela Kaca planem przesiedlenia Palestyńczyków do zrównanej z ziemią miejscowości Rafah, położonej przy granicy z Egiptem. Palestyńczycy mieliby przechodzić szczegółową kontrolę przed wejściem, a następnie nie mogliby opuścić tego obszaru. Władze Izraela przekonują, że na miejscu powstanie „wioska humanitarna”. Narracja rządu Binjamina Netanjahu nie przekonuje jednak zbyt wielu obserwatorów. – Rząd działa w całkowitym zaprzeczeniu wszelkim normom moralnym i zasadom prawa międzynarodowego, popełniając zbrodnie przeciwko ludzkości- mówi DGP Ja’ir Dvir z izraelskiej organizacji praw człowieka B’Tselem. W swojej opinii nie jest odosobniony. W tym tygodniu przeciwko planowi przedstawionemu przez Jisra’ela Kaca wypowiedział się również były premier Izraela. – To będzie po prostu obóz koncentracyjny. Przykro mi – stwierdził Ehud Olmert. ©℗