Skala uderzeń na Iran oraz dobór celów w pierwszym bezpośrednim konflikcie zbrojnym na linii Tel Awiw-Teheran sugerują, że cele Izraela wykraczają daleko poza chęć powstrzymania rozwoju programu nuklearnego Teheranu. – To największy atak militarny, z jakim Iran mierzy się od czasu wojny z Irakiem w latach 80., i jest postrzegany przez władze jako wypowiedzenie wojny – mówi Ellie Geranmayeh z think tanku European Council on Foreign Relations.

Naloty, które rozpoczęły się w nocy z czwartku na piątek i trwały przez cały weekend, były wymierzone nie tylko w naukowców zaangażowanych w rozwój programu nuklearnego i obiekty jądrowe, takie jak kompleks w Natanz, gdzie znajdują się zakłady wzbogacania uranu.

Ciosy w wiarygodność

Izraelczycy zaatakowali również kluczowych dowódców wojskowych, w tym szefa sztabu irańskich sił zbrojnych, gen. brygady Mohammada Bagheriego, oraz dowódcę Korpusu Strażników Rewolucji Islamskiej (IRGC), gen. Hosseina Salamiego. Biorąc pod uwagę, że – według izraelskiego wojska – operacja przeciwko głównemu wrogowi państwa żydowskiego ma potrwać ok. dwóch tygodni, nie można wykluczyć, że w najbliższych dniach celem staną się kolejni przywódcy.

Izrael już wcześniej udowodnił swoją skuteczność w eliminowaniu wysokich rangą polityków i dowódców wojskowych – w ubiegłym roku przeprowadził precyzyjne ataki m.in. na lidera Hamasu Isma’ila Hanijję w Teheranie oraz przywódcę Hezbollahu Hassana Nasrallaha w Bejrucie.

W sobotę Izrael przeprowadził również uderzenia na kluczową infrastrukturę energetyczną Iranu – rafinerie gazowe i petrochemiczne. Według irańskiego ministerstwa ds. ropy naftowej izraelskie drony zaatakowały część pola gazowego South Pars w prowincji Buszehr, jednego z największych złóż gazu na świecie i strategicznego elementu irańskiej produkcji energii. Celem nalotów była również rafineria Fajr Jam Gas Refining Company – poinformowało ministerstwo.

W pierwszych dniach wojny ucierpieli także irańscy cywile, ponieważ izraelskie pociski uderzyły w budynki mieszkalne w stolicy kraju. Irańska telewizja państwowa poinformowała, że w ataku na jeden z nich zginęło 60 osób, w tym 20 dzieci.

Zdaniem ekspertów były to ciosy wymierzone w wiarygodność Iranu – zarówno na arenie wewnętrznej, jak i w oczach regionalnych sojuszników. Niewykluczone, że nadrzędnym celem Izraela może być obalenie reżimu ajatollahów, co sugerują wypowiedzi izraelskich przywódców. W przemówieniu opublikowanym w mediach społecznościowych kilka godzin po rozpoczęciu izraelskich nalotów na irańskie obiekty nuklearne i systemy obrony powietrznej premier Binjamin Netanjahu zwrócił się bezpośrednio do narodu irańskiego. – Islamski reżim, który gnębi was od niemal 50 lat, grozi zniszczeniem naszego kraju, państwa Izrael – powiedział. Wyjaśnił, że celem Izraela jest usunięcie zagrożenia nuklearnego i rakietowego, po czym dodał: „Realizując ten cel, torujemy wam także drogę do wolności”. – Reżim nie wie, co go jeszcze czeka. Nigdy nie był słabszy. To wasza szansa, by się podnieść i dać się usłyszeć – zakończył „Bibi”.

Miri Eisin, emerytowana pułkownik Sił Obronnych Izraela (IDF) i szefowa Institute for Counter-Terrorism, wskazuje w rozmowie z DGP, że „nie ma wątpliwości, iż Izrael wolałby zobaczyć nowy reżim w Teheranie”. – Pytanie brzmi: czy fizycznie próbujemy to osiągnąć? Czy raczej atakujemy cele wojskowe i IRGC, a także część infrastruktury gospodarczej, która wspiera Irańską Gwardię Rewolucyjną? – mówi. – Myślę, że Izrael w tej chwili koncentruje się na zagrożeniach militarnych, a atakowanie różnych obiektów gospodarczych odbywa się niejako przy okazji. Robimy to, by uderzyć w Gwardię Rewolucyjną, bo stamtąd pochodzi ich dochód – przekonuje.

W Izraelu krążą jednak pogłoski, że tamtejsze służby dążą do zabójstwa najwyższego przywódcy Iranu ajatollaha Alego Chameneiego. Na taki scenariusz wskazywał też na podstawie swoich źródeł w izraelskiej administracji dziennik „The Wall Street Journal”. Eisin podkreśla, że takie posunięcie niekoniecznie doprowadzi do upadku reżimu. – Irańczycy mianują po prostu kogoś innego. Nawet gdyby zlikwidowano wszystkich członków irańskiej Gwardii Rewolucyjnej, oni i tak zastąpiliby ich całą masą nowych ludzi. To dyktatura z bardzo silną infrastrukturą i 86 mln obywateli – uważa.

Wywołać bunt w Iranie

Dlatego Izrael może przede wszystkim kalkulować, że ataki – w tym te na cywilów – zachwieją fundamentami reżimu i doprowadzą do powstania, które go obali. Szczególnie że wielu Irańczyków jest niezadowolonych z przywództwa ajatollahów ze względu na stale pogłębiający się kryzys gospodarczy, brak wolności słowa czy łamanie praw kobiet oraz mniejszości. Dalsze pogarszanie ich sytuacji może zachęcić mieszkańców kraju do wyjścia na ulice.

Sytuacja jest o tyle korzystna z perspektywy Tel Awiwu, że władze Iranu najprawdopodobniej nie mogłyby liczyć na zdecydowane wsparcie swoich sojuszników. Osłabienie Hezbollahu po wojnie z Izraelem, która w ubiegłym roku toczyła się na terytorium Libanu, uniemożliwiło tej organizacji obronę reżimu Baszara al-Asada w Syrii – kolejnego kluczowego sojusznika Iranu – gdy w grudniu 2024 r. syryjscy rebelianci rozpoczęli ofensywę przeciwko władzom w Damaszku. Upadek Asada zakończył dekady bliskich relacji między państwami, co dodatkowo osłabiło rozpadającą się Oś Oporu, czyli sieć wspieranych przez Iran ugrupowań zbrojnych w regionie.

Mimo to obalenie irańskiego reżimu nie będzie prostym zadaniem. Otwarte pozostaje również pytanie, kto miałby przejąć władzę w Teheranie. Irańska opozycja jest głęboko podzielona. Po fali protestów pod hasłem „Kobieta, Życie, Wolność”, która przetoczyła się przez kraj w 2022 r., niektóre grupy próbowały utworzyć szeroką koalicję przeciwko ajatollahom. Inicjatywa ta szybko jednak się rozpadła z powodu sporów o przywództwo oraz brak wspólnej wizji przyszłego ustroju Iranu po ewentualnym obaleniu obecnych władz.

Izraelscy przywódcy mogą postrzegać niektóre irańskie grupy opozycyjne lub ich liderów jako preferowaną alternatywę dla obecnych władz. Jednym z takich przykładów jest Reza Pahlawi – były następca tronu i syn obalonego w 1979 r. szacha Iranu. Dwa lata temu odwiedził on Izrael i wielokrotnie publicznie opowiadał się po stronie państwa żydowskiego. Problem w tym, że jego popularność ogranicza się głównie do środowisk irańskiej diaspory, zwłaszcza tych, które wciąż żywią sentyment do monarchii. ©℗