Wczorajsze przedterminowe wybory prezydenckie w Korei Południowej mają zakończyć kryzys polityczny, który wybuchł tam w grudniu, gdy konserwatywny przywódca Yoon Suk-yeol próbował wprowadzić stan wojenny, oskarżając konkurencyjną Partię Demokratyczną o sprzyjanie Korei Północnej.
Korea w tarapatach
Stan wojenny obowiązywał przez ok. 6 godzin. Zgromadzenie Narodowe szybko przegłosowało jego zniesienie, ale kraj pogrążył się w chaosie: władzę przejmowali kolejni tymczasowi przywódcy, a wobec prezydenta Yoona wszczęto procedurę impeachmentu (w kwietniu Trybunał Konstytucyjny jednogłośną decyzją podtrzymał impeachment Yoona, formalnie usuwając go z urzędu).
W międzyczasie gospodarka Korei Południowej osłabła w cieniu wojny handlowej prowadzonej przez prezydenta Stanów Zjednoczonych Donalda Trumpa i gróźb wprowadzenia ceł w wysokości 25 proc. na import towarów z Seulu. Koreańczycy, którzy utrzymywali dotychczas dobre relacje z Amerykanami, obawiają się, że obsesja Waszyngtonu na punkcie wzrostu potęgi Chin może sprawić, że Trump będzie wywierać presję na Koreę Południową, by ta przyjęła bardziej konfrontacyjne stanowisko wobec Pekinu, swojego kluczowego partnera handlowego. Nie wykluczają też, że Biały Dom zmniejszy swoje zaangażowanie w bezpieczeństwo Seulu – podczas swojej pierwszej kadencji groził już wycofaniem wojsk USA z Półwyspu Koreańskiego.
Prezydent polaryzujący
Nowym prezydentem kraju zostanie Lee Jae-myung z Partii Demokratycznej. Po podliczeniu 99,8 proc. głosów jego poparcie uplasowało się na poziomie 49,4 proc., co daje mu wyraźną przewagę nad jego głównym rywalem, konserwatystą Kim Moon-soo, który uzyskał 41,2 proc. Frekwencja wyniosła ok. 80 proc.
Lee, który jako nastolatek pracował w fabryce i pochodzi z ubogiej rodziny, jest prawnikiem specjalizującym się w prawach człowieka. W przeszłości był m.in. burmistrzem miasta Seongnam, a także gubernatorem najbardziej zaludnionej prowincji kraju – Gyeonggi. W wyścigu prezydenckim startował już w 2022 r., ale przegrał z Yoonem niewielką liczbą głosów (różnica wyniosła 0,76 proc.).
Co do zasady jest on jednak postacią silnie polaryzującą na koreańskiej scenie politycznej. Ciążą na nim liczne zarzuty karne, w tym korupcyjne. Sądy zgodziły się odroczyć rozprawy w toczących się przeciwko politykowi sprawach do czasu zakończenia wyborów, umożliwiając mu ubieganie się o prezydenturę. Lee zaprzecza wszystkim oskarżeniom, określając je jako motywowane politycznie.
Obiecał pragmatyzm w sprawach zagranicznych, zapewniając o dalszym sojuszu Korei z USA. Nowa administracja będzie pod presją, by jak najszybciej osiągnąć porozumienie w sprawie ceł z Trumpem. ©℗